Harleye z sosnowego drewna
Co łączy ekskluzywne motocykle z drewnianymi łódkami? – I jedne, i drugie potrafią nieźle zrelaksować – mówi Klaudiusz Dawid z Czyżowic, który od siedmiu lat buduje kajaki i łódki kanadyjskie.
Czyżowianin od zawsze lubił dłubać w drewnie. Odkąd pamięta, ciągnęło go także do wody. Lubił wsiąść do kajaka i popłynąć rzeką, gdzie oczy poniosą. Tak bardzo lubił pływać, że myślał nawet o kupnie własnego kajaka. „Zaraz, a może by tak samemu go zbudować?” – pomyślał pewnego dnia. Pomysłów na projekt zaczął szukać w internecie. Studiował już wtedy budownictwo i bez problemu rozgryzał skomplikowane, techniczne wzory. W kilka dni stworzył swój własny projekt. U zaprzyjaźnionego stolarza kupił bele sosnowego drewna. Sosny i świerki – lekkie, elastyczne i bardzo wytrzymałe – są idealne do budowy kajaków. Podobno bardzo dobre jest także drewno cedrowe, ale kogo na nie stać?
Bez kitu ani rusz
Pan Klaudiusz pociął sosnowe klocki na około 100 czterometrowych listew. Potem naklejał je na tak zwaną ławę montażową, czyli szablon kajaka, i wszystko pokrył wodoodpornym klejem. Wreszcie całość oszlifował, dołożył tkaninę z włókna szklanego i pokrył płynną żywicą, by woda nie wdzierała się do środka. I tak po miesiącu cięcia, frezowania, szlifowania, klejenia i laminowania – pierwszy, autorski kajak czyżowianina był gotowy. – Dekoracyjny to on nie był – śmieje się Klaudiusz Dawid. – Miał wiele nierówności, dlatego trzeba było na niego położyć dużo kitu. A żeby nie był zbyt widoczny, pomalowałem go na zielono.
Pierwszy rejs odbył po Zalewie Goczałkowickim, później pływał po Odrze, którą przemierzył aż do Opola.
No to szlak przetarty – pomyślał i zabrał się do budowy następnego kajaka. Z nim szło już znacznie łatwiej. Miał niemal idealny kształt i nie trzeba go było kitować.
Niemowlę na pokładzie
Kiedy pan Klaudiusz miał już opanowaną budowę kajaków, postanowił zrobić coś większego – łódkę kanadyjską (kanu). Ta łódź turystyczna, napędzana wiosłem o jednym piórze, tzw. pagajem, jest szersza od kajaka i ze względu na solidne, dębowe wstawki dwa razy od niego cięższa. Waży około 50 kg. Kiedy była gotowa, czyżowianin na jej pokład „zapakował” rodzinę – żonę, pięcioletniego synka i wózek dziecięcy z roczną córeczką. Na pierwszą wyprawę popłynęli na spokojne wody polderu Buków. – Kanadyjka jest bardzo bezpieczna. Trudno się na niej wywrócić – mówi pan Klaudiusz. – Dlatego bez obaw zabraliśmy na nią dzieci. – Pływanie taką łódką można porównać do jazdy harleyem – to po prostu sama przyjemność i relaks.
Żona pana Klaudiusza od początku mu kibicuje. Choć kiedy czasem do północy pracuje on nad kolejnym dziełem, między małżonkami zaczyna iskrzyć. – Zdarza się, że już nie wytrzymuję i upominam męża, żeby zabrał się za coś innego – mówi pani Bibianna. – W domu jest tyle do zrobienia. Ale w głębi duszy podziwiam pasję męża.
Łódka jak bolid Formuły 1
Wbrew pozorom, własny kajak czy łódka to hobby nie tylko dla zamożnych. Koszt budowy wynosi ok. 500 zł. – Oczywiście wszystko zależy od użytych materiałów – dodaje pasjonat. – Jeśli do wykończenia wykorzystamy na przykład tkaninę węglowo-aramidową stosowaną przy budowie samolotów czy bolidów Formuły 1, koszty mogą przekroczyć nawet tysiąc zł.
Pan Klaudiusz na swoim koncie ma już osiem łodzi i kajaków. Pasją zaraża innych. W Chałupkach otworzył sekcję kajakową, prowadzi warsztaty, na których uczy ich budowy. Mimo iż na co dzień kieruje firmą budowlaną, znajduje jeszcze czas na sportowe pasje. Przed kilkoma dniami wrócił z odbywających się w Szklarskiej Porębie Mistrzostw Polski w Kajakarstwie Górskim, gdzie zajął 24. miejsce na 80 startujących.
Tekst i zdjęcia: Anna Burda-Szostek