Matka z dziećmi eksmitowana, choć spłaca dług
WODZISŁAW – Prezydent zgodził się rozłożyć wodzisławiance zadłużenie czynszowe na raty, a jednocześnie wyrzuca ją z dziećmi z mieszkania. Twierdzi, że kobieta daje zły przykład namawiając innych do niepłacenia czynszu.
Sylwia Kubasik jest zrozpaczona. Dopiero co cieszyła się z podpisania ugody z Zakładem Gospodarki Mieszkaniowej i Remontowej na spłatę zadłużenia czynszowego, zapłaciła pierwszą ratę, a prezydent chce ją wyrzucić z dziećmi z mieszkania w bloku przy ul. 26 Marca. – Jak to możliwe? Przecież zapłaciłam ratę w terminie – martwi się wodzisławianka. – W naszym postępowaniu nie ma żadnej sprzeczności – zapewnia dyrektor ZGMiR w Wodzisławiu Grzegorz Syska.
Stać na spłatę
W piątek 20 maja o godz. 10.00 do drzwi zapukały panie z administracji. Powiedziały, że przecież powinna być spakowana, bo czeka ją eksmisja. Wodzisławianka nie wpuściła ich do środka. Powiedziała, że nigdzie nie idzie i zamknęła kobietom drzwi. Roztrzęsiona wróciła do śpiącego dziecka. – Jak stąd wyjdę, to już nie wrócę – mówi. Będzie walczyć. – Wcześniej miałam 350 zł na miesiąc. Wybierałam – jedzenie dla dzieci, albo czynsz. Dlatego rosły długi. Ale dostałam pracę. Stać mnie na życie i płacenie czynszu – mówi. Pokazuje dokumenty. Ugoda spisana została 9 maja. Przewiduje rozłożenie 9162 zł zaległości na 30 rat, płatnych co miesiąc razem z czynszem. Raty mają być płacone do 15. dnia każdego miesiąca. – Zapłaciłam – mówi Sylwia Kubasik okazując na dowód ksero potwierdzenia dla wpłacającego na kwotę 650 zł, z pieczątką z 12 maja. Dodatkowo pokazuje spisaną odręcznie notatkę z pieczątką ZGMiR z 20 maja, że wpłata 650 zł została zaksięgowana 15 maja.
Wznowienie eksmisji
Grzegorz Syska wyjaśnia, że Sylwia Kubasik wnioskowała do prezydenta o dwie sprawy. Pierwszą było cofnięcie eksmisji, a drugą rozłożenie należności na raty. – Prezydent nie zgodził się na cofnięcie eksmisji. Wyrok eksmisyjny zapadł już w 2008 roku w związku z wcześniejszymi zaległościami. Ale wtedy pani Kubasik, kiedy prezydent postawił sprawę na ostrzu noża, wpłaciła zaległość i odstąpiliśmy od eksmisji. Ale ponieważ zaległości znów narastały, prezydent nakazał wznowić eksmisję. Natomiast poszedł pani na rękę rozkładając zaległości na raty. Zwykle rozkłada należności na 18 części, ale tutaj wyjątkowo z uwagi na trudną sytuację mieszkanki podzielił na 30 rat – wyjaśnia dyrektor.
Demoralizuje innych
Grzegorz Syska tłumaczy, że prezydent Mieczysław Kieca postanowił rozwiązać problem pani Kubasik z uwagi na jej demoralizujący wpływ na innych ludzi. Zalegała z czynszem od 2000 roku. Już wtedy straciła tytuł prawny do lokalu przy 26 Marca i zajmuje go bez umowy. – Postępuje cwaniacko, traktuje nas jak bank, a dopiero, kiedy jej sytuacja staje się poważna, reguluje należności – mówi dyrektor.
– Najgorsze jest to, że ta pani rozpowiada ludziom, by nie płacili czynszu, bo i tak miasto ich nie eksmituje z braku lokali socjalnych – dodaje rzecznik Urzędu Miasta Wodzisławia Barbara Chrobok.
Radni do pomocy
Wodzisławianka szukała pomocy u radnych. Mariusz Ganita, radny, zarazem prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Orłowiec mówi, że przeanalizował sytuację mieszkanki i dokumenty i doszedł do wniosku, że nie jest typem dłużnika – krętacza, kombinującym, by nie płacić. – Znalazła się w trudnej sytuacji życiowej, ale stara się. Sprawdziłem, ma stałą umowę o pracę, co rokuje na spłatę zadłużenia. Za wypłatę zapłaciła pierwszą ratę – mówi radny.
Sylwia Kubasik mieszka na dwóch pokojach z kuchnią z 14-letnim synem i 11-miesięczną córką. Mąż od 2008 roku przebywa w zakładzie karnym. Prezydent podejmując decyzję o eksmisji wskazał jej lokal socjalny przy ul. Czyżowickiej. – Jak na lokale socjalne to całkiem niezła propozycja – mówi dyr. Syska.
Praca to nie argument
Dla kobiety przenosiny na drugi koniec Wodzisławia oznaczają koniec możliwości dojeżdżania do pracy w rybnickiej dzielnicy Radziejów. A koniec pracy to koniec pieniędzy. – Dla mnie proponowanie tej pani przenosin na Czyżowicką to przekreślenie szansy wyjścia na prostą – mówi radny Ganita.
– Wiem, że pani Kubasik szukała pomocy u radnych. Panowie radni wiedzą, że dzwoni, ale nie w którym kościele. W przypadku eksmisji nie ma dyskusji o wybieraniu sobie lokalu. Dla nas dojazd do pracy to żaden argument. Każdy jakoś musi sobie dojechać. Jakbyśmy pochylali się nad takimi argumentami, to byśmy żadnej eksmisji nie przeprowadzili. Musimy być w pewnych momentach twardzi – mówi dyrektor ZGMiR.
Tomasz Raudner