Wyławiali samochód pechowego wędkarza
NIEBOCZOWY – To miał być spokojny wypad za miasto. Rybniczanin przyjechał nad wodę do Nieboczów odpocząć. Zanim wyciągnął wędki z auta, to stoczyło się do wody na głębokość ok. 15 metrów. Strażakom za pierwszym razem nie udało się wydostać pojazdu. Dopiero drugie podejście było skuteczne.
Od poniedziałku 23 maja trwała akcja wyciągania z wody volkswagena polo, który wtoczył się do zbiornika wodnego w Nieboczowach.
Pan Tadeusz z Rybnika postanowił odpocząć od miejskiego zgiełku i wybrać się po weekendzie na ryby do spokojnych Nieboczów. Nie przypuszczał, że tym razem wyjazd sprawi mu sporo kłopotów. Po przyjeździe na miejsce, z wędkami w bagażniku i zapasem prowiantu, rybniczanin postanowił sprawdzić teren. Zaparkował więc swojego volkswagena polo przy wodzie i poszedł się rozejrzeć. Zapomniał jednak zaciągnąć hamulec ręczny, a jedynie zostawił auto na włączonym biegu. – Na kilka minut podszedłem do wody, a kiedy spojrzałem w stronę samochodu, ten już wjeżdżał do zbiornika – tłumaczy właściciel samochodu. Pech chciał, że w samochodzie została otwarta szyba. Strażacy z JRG Wodzisław odebrali zgłoszenie o zatopionym aucie o godzinie 18.10 i szybko pośpieszyli z pomocą. Po przyjeździe na miejsce okazało się, że auto oddaliło się znacznie od brzegu zbiornika i znajdowało się na głębokości ok. 15 metrów. Do samochodu z pomocą nurka została przypięta lina. Wyciągany samochód jednak zaklinował się na podwodnej skarpie i lina się zerwała. Strażacy postanowili kontynuować akcję następnego dnia. We wtorek do Nieboczów przybył zastęp płetwonurków z JRG Rybnik. Funkcjonariusze najpierw odkopali z mułu, a później podnieśli zatopiony samochód za pomocą poduszek powietrznych i przywiązali do wyciągarki kwatermistrzowskiej ciężarówki JRG Wodzisław. Tym razem się udało. – Choć samochód nie miał dużej wartości materialnej, to miałem sentyment do niego, bo jeździłem nim 20 lat – tłumaczy pechowy wędkarz, który na pewno następnym razem nie zapomni… zaciągnąć hamulca.
(ska)