Zwożone odpady pod okiem kamery
RYDUŁTOWY Radny Marek Wystyrk zaproponował, by objąć monitoringiem wjazd na teren firmy Zielony Śląsk. Z odpowiedzi burmistrza wynika, że można to zrobić, tylko po co? I tak nie będzie pewności
Marek Wystyrk napisał, że monitoring mógłby zostać założony w okolicy przystanku autobusowego przy drodze wjazdowej do byłej cegielni. – Pozwoli to na stałą obserwację a także wykluczy wszelkie podejrzenia o działalność firmy niezgodną z prawem – twierdzi radny.
Urzędnicy odpowiedzieli wynikami badań. Ustalili, że kamera może nie rozpoznać prawidłowo zawartości ładunku przywożonego samochodami do firmy. Nie będzie więc możliwa jednoznaczna ocena, czy dany odpad jest dozwolony. Przy braku tej pewności również interweniowanie okazuje się bezcelowe. – Skoro takie jest podejście urzędników, to przekażę je mieszkańcom. Oni uważają, że ustawienie kamery ma sens. Mnie też wydaje się, że skoro kamery monitoringu ustawia się w różnych czasem dziwnych miejscach miasta, to dlaczego nie zamontować jej przy firmie, której działalność jest kontrowersyjna? – mówi Marek Wystyrk.
– My nie mówimy, że nie ustawimy kamery. Jeśli rada postanowi, to ją zamontujemy. My wykazujemy jedynie, że naszym zdaniem nie spełni ona swojej roli – mówi Krzysztof Jędrośka, sekretarz miasta.
Odwołują się
Tymczasem Zielony Śląsk dalej funkcjonuje. Spółka, tak jak zapowiedział to w Nowinach Wodzisławskich jej wiceprezes Marek Szadurski, złożyła odwołanie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Domaga się w nim unieważnienia decyzji Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Katowicach, utrzymującego w mocy postanowienie starosty o cofnięciu zgody na odzysk odpadów. Mówiąc prosto, firma walczy o odzyskanie prawa do odzyskiwania odpadów, czyli prowadzenia tej działalności, dla której w ogóle jest obecna w byłej cegielni.
(tora)