Skandaliczne zachowanie pracownika poczty
WODZISŁAW – Poczta nie dostarczyła przesyłki do wodzisławskiego salonu fryzjerskiego, bo uznano że firmę zlikwidowano. Ta nadal działa i ma się dobrze.
Agnieszka Weindich, współwłaścicielka salonu fryzjerskiego w Wodzisławiu (na zdj.) nie może wyjść z podziwu dla pomysłowości Poczty Polskiej. Dowiedziała się, że jej firmę zlikwidowano, choć ona o takim fakcie nie słyszała. Decyzję podjął pracownik poczty, który idąc na łatwiznę nie dostarczył przesyłki, a na kopercie napisał: „firmę zlikwidowano” i odesłał ją do nadawcy. Wygląda na to, że miał problemy z odnalezieniem siedziby, która mieści się w ścisłym centrum Wodzisławia, a przy wejściu wisi duży szyld reklamowy.
Sprawa dotyczy salonu fryzjerskiego przy ul. Targowej w Wodzisławiu. Wydawnictwo współpracujące z firmą wysłało do jej wodzisławskiej siedziby przesyłkę.
Po kilku dniach wróciła ona do nadawcy. Na jednej stronie koperty widniał napis: „firmę zlikwidowano”, na drugiej, adres salonu fryzjerskiego skreślono. Sprawa jest o tyle dziwna, że na budynku salonu od kilkunastu tygodni wisi wielki baner reklamowy ułatwiający dotarcie na miejsce.
Agnieszka Weindich, współwłaścicielka firmy nie kryje zdziwienia. – Nasz punkt otworzyliśmy 9 kwietnia. Działamy od niedawna i ciągle się rozwijamy. Teraz dowiadujemy się, że nie ma nas na rynku. Jak pracownik poczty mógł napisać, że salon zlikwidowano? Przecież nie sprawdzał tego w rejestrze działalności gospodarczej – pyta zdziwiona pani Agnieszka.
Zbigniew Baranowski, rzecznik Poczty Polskiej twierdzi, że takie postępowanie jest niedopuszczalne. – Nie wolno pracownikowi poczty napisać, że firmę zlikwidowano – mówi rzecznik. Sprawę przekazano do wydziału kontroli Poczty Polskiej. Przeprowadzono również rozmowę z listonoszem roznoszącym korespondencję m.in. przy ul. Targowej w Wodzisławiu. – Pracownik ten powiedział, że nie przypomina sobie takiej sytuacji. Sprawdzimy jak do tego doszło. Poza tym nasi pracownicy udadzą się do salonu fryzjerskiego, o którym mowa. Wyjaśnią sprawę i przeproszą za zaistniałą sytuację – dodaje Zbigniew Baranowski.
(raj)