Setki kurcząt padły w pożarze w Kokoszycach
WODZISŁAW. Około pół tysiąca kurcząt nie przeżyło pożaru fermy drobiu w Kokoszycach.
Pożar wybuchł w środę 15 czerwca około godz. 15.30. – Zgłoszenie dostaliśmy od osoby postronnej – mówi mł. bryg Jacek Filas, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Wodzisławiu. Dyspozytor komendy powiatowej straży pożarnej wysłał do boju 11 zastępów. Palił się głównie dach. W momencie wybuchu pożaru nikogo z personelu firmy nie było na miejscu. To utrudniło strażakom dostanie się do fermy. – Na szczęście sąsiedzi mieli pewne rozeznanie w terenie. W budynku fermy było mnóstwo drzwi, co utrudniło rozpoznanie – mówi Jacek Filas. Ostatecznie udało się ustalić, że płonie przede wszystkim więźba dachowa. Strażacy przypuszczają, że mogła się zająć ogniem z powodu prowadzonych wcześniej prac spawalniczych. Sam pożar objął około 40 m kw. powierzchni. Natomiast dym wypełnił szczelnie niemal cały kurnik, powodując uduszenie około 500 zwierząt, czyli mniej więcej 10 procent pogłowia liczącego 5 tys. sztuk drobiu. – Stan tych, które przeżyły jest dobry. Normalnie jedzą i piją. Mimo pożaru warunki bytowe nie pogorszyły się za bardzo, nie ma więc przeciwwskazań, aby zwierzęta były dalej na fermie. Czas pokaże, jak pożar odbije się na nośności drobiu – mówi powiatowy lekarz weterynarii Maciej Witt. Straty materialne oszacowane są wstępnie na 70 tys. zł.
(tora)