Kolejna wpadka znanego lekarza?
WODZISŁAW – Ordynator odesłał do domu kobietę ze złamaną nogą
Natalia Kobak z Rogowa upadła na rowerze i w konsekwencji trafiła na izbę przyjęć wodzisławskiego szpitala. Henryk Wojtaszek, ordynator oddziału chirurgii urazowo-ortopedycznej uznał, że to zwykłe zwichnięcie i odesłał pacjentkę do domu. – Zdziwiło mnie, że nie wykonał prześwietlenia. Mimo wątpliwości wróciłam do domu – mówi pani Natalia. Ból był jednak nie do zniesienia. Kobieta udała się do innego lekarza. Ten zlecił prześwietlenie i okazało się, że noga jest złamana w okolicach kostki. – Myślałam, że mnie szlag trafi. Co by było gdybym czekała z tym dłużej? – denerwuje się mieszkanka Rogowa. Henryk Wojtaszek uważa, że postąpił zgodnie ze sztuką lekarską. Podobnie mówił w marcu 2008 r., kiedy pisaliśmy o oskarżeniach kierowanych pod jego adresem przez siedmiu pacjentów. Podobnie jak pani Natalia odważyli się pokazać twarze i zrelacjonować konkretne przypadki.
Rowerowa wycieczka pani Natalii Kobak z Rogowa zakończyła się przykrym zdarzeniem. W czasie eskapady kobieta pechowo upadła. Ucierpiała lewa noga. Ból był nie do zniesienia. Kobieta sama nie była w stanie wrócić do domu, więc zadzwoniła do domu po pomoc. W godzinach wieczornych 24 maja pechowa rowerzystka trafiła na izbę przyjęć szpitala w Wodzisławiu. Po kilkudziesięciu minutach oczekiwania zszedł do niej Henryk Wojtaszek, ordynator oddziału chirurgii urazowo-ortopedycznej. – Obmacał nogę, przewrócił oczami, po czym stwierdził, że to zwykłe zwichnięcie. Nawet nie wykonał prześwietlenia – opowiada pani Natalia. Na polecenie lekarza pacjentce założono lekki opatrunek na nogę. Ortopeda poinstruował ją, że ma smarować bolącą kończynę przepisaną jej maścią. Dał również skierowanie na kontrolę do przychodni. – Uspokojona wróciłam do domu. Zmartwiło mnie, że nie zrobiono mi tego prześwietlenia, no ale w końcu wypadało zaufać umiejętnościom i doświadczeniu lekarza, w dodatku ordynatora – mówi pani Natalia.
To było złamanie
Tyle, że przepisane maści niewiele pomogły i rankiem następnego dnia noga bolała jeszcze bardziej. Do tego mocno spuchła. Po namowach rodziny kobieta udała się do przychodni, do której otrzymała skierowanie na kontrolę. Tam inny lekarz nakazał wykonanie prześwietlenia. Zdjęcie rentgenowskie wykazało, że owo zdiagnozowane w szpitalu zwichnięcie w rzeczywistości jest złamaniem nogi w okolicach kostki. Zamiast bandaży na nogę trzeba było założyć gips. – Myślałam, że mnie szlag trafi. Przecież gdyby mnie rodzina nie przekonała do tego by po raz drugi pojechać do lekarza, to ja bym ten ból starała się przechodzić. W końcu miało to być tylko zwichnięcie. Dopiero na kontroli okazałoby się, że to złamanie, które być może jest źle zrośnięte – nie kryje zdenerwowania pani Natalia.
Dla dobra pacjentki
Lekarz, który przyjął panią Natalię w szpitalu nie ma sobie nic do zarzucenia. Twierdzi, że działał zgodnie z obowiązującymi zasadami leczenia tego typu uszkodzeń narządu ruchu. – Wszystkie symptomy wskazywały na skręcenie stawu skokowego, ale oczywiście zawsze należy podejrzewać uszkodzenie aparatu kostnego – odpowiada Henryk Wojtaszek, ordynator oddziału chirurgii urazowo-ortopedycznej szpitala w Wodzisławiu. Twierdzi, że miękki opatrunek założył mając na uwadze dobro pacjentki. – Obecnie wręcz nie zaleca się przez Zespół Konsultantów Krajowych stosowania pełnych opatrunków gipsowych przy tego typu urazach kończyn dolnych. Zalecając unieruchomienie w opatrunku z bandaża elastycznego i unieruchomienia w bucie w pierwszej dobie postąpiłem zgodnie z obowiązującymi zasadami leczenia tego typu uszkodzeń narządu ruchu, mając na uwadze przede wszystkim dobro pacjentki celem ustrzeżenia jej przed groźnymi powikłaniami, wynikającymi z innego typu unieruchomienia – tłumaczy.
Lekarz nie był pewny diagnozy
Ordynator szczegółowo opisuje czynności jakie wykonał. Próżno szukać wśród nich, wydawałoby się, podstawowej czynności jaką jest wykonanie zdjęcia rentgenowskiego, które mogłoby wykluczyć złamanie lub je potwierdzić. Ordynator twierdzi za to, że mając podejrzenie innych uszkodzeń niż te, które zdiagnozował, zlecił pacjentce bezwzględną kontrolę następnego dnia w poradni urazowej z zaleceniem wykonania dalszej diagnostyki i dalszego leczenia.
Pani Natalia sceptycznie podchodzi do wyjaśnień lekarza. – Przecież doskonale pamiętam w jaki sposób mnie przebadał. Skoro podejrzewał złamanie czy jakieś inne uszkodzenia, to dlaczego ani słowem mi o tym nie wspomniał? – denerwuje się mieszkanka Rogowa.
– Całość działań prowadzona była zgodnie ze sztuką lekarską i procedurami medycznymi, co nie zawsze może pokrywać się z odczuciami pacjentów. Taki tok postępowania nie spowodował żadnej komplikacji medycznej, a wręcz miał na celu jej uniknięcie – obstaje przy swoim Henryk Wojtaszek.
Artur Marcisz