Jóźwicki mówi dość i odchodzi
PSZÓW – Zaskakujący zwrot w sprawie kierownika oczyszczalni
Dopiero co informowaliśmy, że radny Mieczysław Jóźwicki przestaje kierować oczyszczalnią ścieków i za porozumieniem stron zostaje przeniesiony do Zakładu Obsługi Placówek Oświatowych. Tymczasem 29 czerwca na sesji rady miasta ku zaskoczeniu wszystkich ogłosił, że rezygnuje w ogóle z pracy. Prosi jedynie, by zachować pełny, trzymiesięczny okres wypowiedzenia umowy o pracę. Swoim oświadczeniem postawił w niezręcznej sytuacji burmistrza, z którym wcześniej dogadał się w sprawie swojej przyszłości zawodowej.
Burmistrz chciał po ludzku
Mieczysław Jóźwicki zgodne z podpisanym porozumieniem miał pracować w ZOPO od 8 lipca jako inspektor odpowiedzialny na obsługę techniczną placówek. To stanowisko stworzył mu burmistrz Marek Hawel. Jóźwicki został odsunięty od kierowania oczyszczalnią, kiedy okazało się, że odpowiada personalnie za nieprawidłowości wyłapane przez wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska, a które zakończyły się wymierzeniem ponad 17 tys. zł kary. Winę wykazała kontrola wewnętrzna zarządzona przez burmistrza w zakładzie gospodarki komunalnej, w skład którego wchodzi oczyszczalnia. Nowe stanowisko było z jednej strony formą kary dla Jóźwickiego, bo przestałby być kierownikiem, straciłby finansowo. Ale z drugiej strony miałby łatwiejszą robotę i zapewnione środki do życia. Marek Hawel tłumaczy, że chciał tę sprawę załatwić po ludzku.
Zabrał głos i zrezygnował
Kilku radnych, m.in. Mirosława Górecka i Henryk Żydek, dopytywało burmistrza na sesji, czym się kierował tworząc stanowisko radnemu. Pytali też, co stało na przeszkodzie, żeby wrócił do oczyszczalni. Burmistrz mówił, że to jego kompetencja i nie musi tak naprawdę się tłumaczyć. Ale wyjaśnił, że takie stanowisko było potrzebne. Twierdził, że dyrektorzy placówek oświatowych nie radzą sobie z załatwianiem spraw technicznych. Radni odpowiadali, że właśnie trzeba się wytłumaczyć, bo wśród mieszkańców panuje przekonanie, że to rada załatwiła robotę radnemu, co jest nieprawdą. Radni wymogli nawet na burmistrzu umieszczenie w najbliższym wydaniu biuletynu miejskiego oświadczenia, że on osobiście zdecydował o przygotowaniu stołka dla Mieczysława Jóźwickiego. Burmistrz zgodził się. Powiedział, że bierze na siebie całą odpowiedzialność, choć zdawał sobie sprawę, że ludzie będą mu to wypominać latami. W tym momencie radny Jóźwicki, który dotąd tylko przysłuchiwał się dyskusji, zabrał głos. Powiedział, że rezygnuje w ogóle. – Prawda, że po rozmowach z burmistrzem zgodziłem się przejść do ZOPO, zwłaszcza, że burmistrz mówił mi, że nie wrócę już do oczyszczalni. Kiedy jednak widziałem i słyszałem, jakie są komentarze, zrezygnowałem. Też uważam, że to stanowisko jest sztucznie stworzone – dzielił się wrażeniami po sesji Mieczysław Jóźwicki.
– Ja tylko wyraziłem swoją opinię, że nie powinien pracować w oczyszczalni. Nie miało to formy nakazu. Nie mam żadnej możliwości zakazania pracownikowi chodzenia do pracy – odpowiada burmistrz.
Sprawa jest rozwojowa
Radny zdaje sobie sprawę, że po odejściu z oczyszczalni nie będzie miał pracy. – Wiem, że o pracę jest trudno w dzisiejszych czasach. Ale zdrowie i komfort psychiczny są ważniejsze. Z moim zdrowiem nie jest najlepiej. Muszę o nie zadbać – mówi Jóźwicki. Ostatni rok spędził na zwolnieniu lekarskim, najpierw lecząc się, potem przechodząc rehabilitację. Przy czym jego bezpośredni przełożony, czyli Leszek Piątkowski kierujący ZGKiM uważał, że było to taktyczne L4, byle uniknąć konsekwencji za nieprawidłowości w oczyszczalni.
Kto wie, czy teraz radny Jóźwicki nie narazi się jednak na konsekwencje w pracy, nawet dyscyplinarne. Przejście do ZOPO za porozumieniem stron zapewniłoby mu miękkie lądowanie. A tak, jeśli wróci do ZGKiM chociażby na czas trzymiesięcznego wypowiedzenia, będzie się musiał liczyć z pociągnięciem do odpowiedzialności za nieprawidłowości w oczyszczalni. Na wsparcie burmistrza nie ma już co liczyć. Sprawa jest rozwojowa.
Pozostaje jeszcze kwestia budzącego kontrowersje stanowiska w ZOPO. Czy rzeczywiście jest potrzebne, czy też był to tylko stołek dla radnego? Co zrobi burmistrz, żeby wyjść z twarzą? Marek Hawel twierdzi, że potrzebuje człowieka do tej roboty. Ale gdzie ten człowiek będzie pracował i jak będzie zatrudniony, tego jeszcze nie wiadomo.
Tomasz Raudner