Piękni i żarłoczni goście
REGION – Zwierzęta leśne dziesiątkują uprawy rolne
Są piękne i delikatne, ale czasem potrafią też nieźle dać w kość. Sarny są ostatnio bardzo częstym, choć nieproszonym gościem w naszych ogrodach, warzywnikach i na polach. W krótkim czasie jedno zwierzę może doszczętnie ogołocić nawet dość znaczny zagon fasoli czy kapusty. – Sarna jest zwierzęciem wolnożyjącym i bytuje na polach, łąkach, terenach zadrzewionych. Przez lata człowiek coraz bardziej zabudowywał te tereny, zmniejszając areał saren – mówi Roman Kwapuliński, leśniczy z Nadleśnictwa Rybnik. – To człowiek zmusza zwierzęta leśne do życia na mniejszym obszarze. Dlatego wydaje się nam, że ostatnio jest ich o wiele za dużo.
Tysiąc do odstrzału
Okazuje się jednak, że w ostatnich kilku latach populacja saren wzrosła zaledwie minimalnie. A sroga i długa zima sprzed czterech lat spowodowała spadek populacji tego zwierza nawet o 40 procent. Jak nam powiedział Artur Ciba, zajmujący się gospodarką leśną w leśnictwach Nadleśnictwa Rybnik, dane z sześciu obwodów łowieckich, pokrywających się mniej więcej z obszarem powiatu wodzisławskiego mówią, że na tym terenie żyje ponad 850 saren (stan na 15 marca br.). Z tego do odstrzału, do 15 stycznia 2012 roku przewidziano ponad 260 zwierząt. W całym nadleśnictwie rocznie odstrzeliwuje się około tysiąca saren, co pod tym względem plasuje nadleśnictwo w czołówce województwa śląskiego.
Szybko się przyzwyczajają
Przebywając w bliskim sąsiedztwie człowieka sarny zatraciły przed nim lęk. Dlatego na nic zdają się nasze straszaki w postaci kolorowych strachów czy innych materiałów, którymi grodzimy uprawy. Sarny szybko się do nich przyzwyczajają, nic sobie z nich nie robiąc. – W naszych szkółkach leśnych, które mamy pozakładane w lasach, zwierzęta te także powodują szkody – mówi leśniczy Kwapuliński. – Dlatego grodzimy uprawy, ale i do zabezpieczenia drzewek stosujemy różne preparaty chemiczne, takie jak cervacol, czy różnego typu repentole. Wszelkie środki chemiczne trzeba jednak stosować zgodnie z instrukcją obsługi, podaną przez producenta.
Nie tylko sarny
Problem z dzikimi zwierzętami, nie tylko sarnami, mają m.in. mieszkańcy Odry. – Spore szkody wyrządzają lisy, a przede wszystkim dziki, które do Odry przedostają się zza wałów polderu. Być może trzeba jakoś porozumieć się z kołem łowieckim odpowiedzialnym za ten teren, by się zajęło tym problemem – sygnalizuje Lucyna Gajda, radna z sąsiedniej Olzy.
– Problemem tego koła jest to, że działa w nim zbyt mała liczba myśliwych z tego terenu. Są myśliwi, ale dojeżdżający z nieraz odległych miejscowości, z Raciborza czy nawet z Katowic. Dla takiego myśliwego problemem będzie, by kilka nocy zasiadł się na lisa. Kolejnym problemem są bardzo niskie ceny lisich futer. Gdyby ich ceny kształtowały się na poziomie srzed 20-30 lat, nie byłoby problemu lisów. Dziś ich skórki są mało warte i myśliwi strzelają do nich niechętnie – wyjaśnia radny Jerzy Rebeś. Wie o czym mówi, bo sam jest myśliwym.
Rebeś zwrócił też uwagę na narastający problem dzików, których jest coraz więcej. – Coraz więcej jest tak dużych pól, chociażby kukurydzy, że dzik w zasadzie nie musi się z takich plantacji ruszać. Bo ma tu doskonałe warunki, żeby się wyżywić i mnożyć. Zmienia się też struktura watah. Kiedyś w takiej grupie było 6–8 osobników. Teraz są one o wiele liczniejsze.
(abs, art)