Na Paprotniku stanął nadajnik
LUBOMIA – Na nic protesty mieszkańców. Naprzeciwko osiedla domów stanął maszt telefonii komórkowej.
Maszt został wzniesiony w sąsiedztwie piekarni przy ulicy Granicznej na zlecenie firmy P4, operatora sieci Play. Po drugiej stronie drogi znajdują się budynki mieszkalne. Ich mieszkańcy od wielu miesięcy protestowali przeciwko budowie nadajnika. Wniosek o pozwolenie na budowę wpłynął do starosty w czerwcu ubiegłego roku. Ten wielokrotnie wzywał inwestora do uzupełnienia dokumentacji. W sierpniu 2010 r. wydał decyzję odmowną, ale wojewoda ją uchylił i ostatecznie w styczniu tego roku starosta wydał decyzję pozytywną. – Trzy tygodnie temu zainstalowali nadajniki. Pracownicy, którzy się tym zajmowali przyszli do nas na plac z jakimiś miernikami. Stwierdzili, że natężenie mieści się w dopuszczalnych granicach. Powiem szczerze, że nie za bardzo tym pomiarom ufam. Wydaje mi się, że oni tym natężeniem potrafią jakoś sterować – mówi pani Edyta, mieszkanka Granicznej. Jej zdanie podziela wielu mieszkańców Paprotnika.
Oceny mieszkańców wysoce negatywne
Winą za powstanie nadajnika mieszkańcy obarczają władze gminy i powiatu. Sprawa została poruszona na ostatniej sesji rady gminy. – Mieszkańcy Paprotnika, a przynajmniej ich część, są bardzo niezadowoleni z faktu, że nadajnik ten został wybudowany – stwierdził radny Andrzej Godoj. – Jako urzędnicy musimy stosować się do przepisów prawa administracyjnego. Nasze chciejstwo nie ma w tym względzie znaczenia. Myśmy zrobili w tej sprawie wszystko, co było możliwe. Nie możemy też zmusić właściciela działki do zmiany sposobu jej użytkowania – odpowiedział Czesław Burek, wójt Lubomi.
Wojewoda odrzucił wniosek mieszkańców
Podobnie twierdzi starosta, który wydał decyzję. – Wobec udostępnienia przez prywatny podmiot nieruchomości, na której stacja została zlokalizowana, starosta, który działa na podstawie i w granicach prawa, nie miał możliwości wydania decyzji innej niż pozytywna – podkreśla Wojciech Raczkowski, rzecznik prasowy Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu. Starostwo podkreśla, że decyzja ta została potwierdzona przez liczne rozstrzygnięcia organów nadzoru. Od decyzji starosty o pozwoleniu na budowę odwołali się bowiem do wojewody śląskiego mieszkańcy. – Wojewoda umorzył to postępowanie odwoławcze, a wniosek o unieważnienie decyzji odrzucił. Rozstrzygnięcia wojewody w tej sprawie zostały również zweryfikowane i utrzymane w mocy przez Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego – przypomina rzecznik.
Gmina zleci kontrole
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że nadajnik stanął na terenie, należącym do Spółdzielni Gminnej Samopomoc Chłopska. Prezesem spółdzielni jest żona sekretarza Urzędu Gminy w Lubomi Urszula Bizoń. – Otrzymałam pismo z Katowic, z którego wynika, że nadajnik zachowuje wszystkie parametry bezpieczeństwa – wyjaśnia Urszula Bizoń.
– Myślę, że dla mieszkańców ważniejsze od tego, czy nadajnik stoi czy nie, jest rozstrzygnięcie tego, czy jego działanie jest dla ludzi szkodliwe lub nie. Możemy kontrolować natężenie fal za pomocą odpowiednich służb. I to będziemy robić. Oczywiście nie od razu, bo nie miałoby to sensu. Wniosek o przeprowadzenie badań złożymy po jakimś czasie – zapewnia wójt.
Artur Marcisz