Burmistrz traci cierpliwość do kopalni
PSZÓW Blisko pół roku ciągnie się już sprawa nielegalnego zwałowiska kamienia z kopalni Rydułtowy – Anna na miejskim terenie. Kamienie zalegają na powierzchni około 10 tys. metrów kwadratowych, blokując korzystanie z działki inwestycyjnej liczącej około 2,7 hektara.
Kompania Węglowa umywa ręce. Burmistrz traci cierpliwość. – Ponieważ wyczerpuje się nasz limit możliwości rozmowy z kopalnią, rozważamy głęboko, czy nie oddać sprawy na drogę sądową o odszkodowanie za bezumowne zajęcie działki – mówi Marek Hawel.
Nikt nie ma złudzeń
Kamień został zwieziony jesienią zeszłego roku. Zwałowisko odkryli urzędnicy miejscy w lutym, kiedy odtajały śniegi. Od tamtego czasu przy każdej okazji władze miasta poruszały z kopalnią temat kamienia. Chodziło im o zapłacenie za wszystkie miesiące składowania odpadu oraz ustalenie zasad i kosztów korzystania z miejskiej działki przez kolejne miesiące. Nikt nie ma złudzeń, że kamień z dnia na dzień zniknie.
Pójdziemy do sądu
Kompania Węglowa nie poczuwa się do odpowiedzialności. Całą winę za nawiezienie kamienia zrzuca na konsorcjum firm Eko Śląsk II – Prinżbud 5, które prowadziło rekultywację hałdy. Utrzymuje, że zwożenie kamienia odbyło się bez jej wiedzy i zgody. Jedyne oficjalne pismo w tej sprawie będące odpowiedzią na pytania burmistrza Kompania Węglowa sporządziła 12 kwietnia. Pisze w nim, że „po stwierdzeniu niezgodnego z umową zagospodarowania odpadów wydobywczych konsorcjum zostało zobowiązane do ich usunięcia. Po braku reakcji ze strony konsorcjum odstąpiono od umowy z winy konsorcjum i zastosowano kary umowne. Zdeponowane odpady stanowią dowód rzeczowy w postępowaniu sądowym prowadzonym przeciwko konsorcjum.” Dla władz Pszowa nie ma znaczenia, komu kopalnia zleca roboty. Taka czy inna firma to podwykonawca. Za wszystkim i tak stoi kopalnia Rydułtowy – Anna. Marek Hawel, burmistrz, liczył, że uda się sprawę załatwić polubownie. – Myślałem, że oni po ludzku podejdą do sprawy i powiedzą: nie patrzmy w tył, teraz wam to leży na działce. Nam zależy, by to tam było, bo jest dowodem w sprawie, to wam za to płacimy. A nie, że zawalą działkę kamieniem i jeszcze powiedzą, że nie mogą jej wziąć, bo jest dowodem – mówi Marek Hawel. – Oni sami swoją odpowiedzią przyznają, że kamień został w sposób nielegalny składowany. Jeśli oni mają roszczenia wobec firmy, to tym bardziej my możemy mieć roszczenia wobec kopalni – dodaje Tomasz Dzierżawa, zastępca burmistrza.
Na zlecenie władz miasta geodeci inwentaryzują kamień. Będą wiedzieć, ile tak naprawdę skały zalega. To będzie podstawą do wystawienia kopalni wezwania do zapłaty. Jeśli kopalnia nie zareaguje, burmistrz nie wyklucza wystąpienia do sądu o wezwanie kopalni do ugodowego załatwienia sprawy. Ostatecznością jest proces. – Nie ukrywam, że rozglądamy się za kancelarią prawniczą biegłą w tego typu sprawach – mówi Marek Hawel.
(tora)