Niekompetencja urzędników czy nieścisłości w przepisach?
WODZISŁAW – Urzędnicy wodzisławskiego starostwa rozkładali ręce twierdząc, że zarejestrowanie motocykla jest niemożliwe. W Cieszynie udało się od ręki.
Grzegorz Lipka w Mikołowie kupił motocykl sprowadzony ze Szwajcarii. Mimo, iż w transakcji brali udział pośrednicy, to on był pierwszą osobą, która rejestrowała pojazd w Polsce. Pod koniec kwietnia ruszył więc do wydziału komunikacji Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu. – Po wniesieniu opłaty rejestracyjnej z dokumentami wszedłem na salę, gdzie obsługiwani są petenci. Urzędniczka podczas przeglądania dokumentów stwierdziła brak oświadczenia osoby, która sprowadziła pojazd, o braku tablic rejestracyjnych. Co warto podkreślić, pozostałe przedłożone przez mnie dokumenty były bez zastrzeżeń – relacjonuje wodzisławianin. Po dwóch tygodniach od osoby sprowadzającej pojazd z zagranicy uzyskał oświadczenie. Po raz drugi udał się do wydziału komunikacji. Tym razem mężczyzna dowiedział się, że dokumenty, które przy pierwszej wizycie były kompletne, jednak kompletne nie są.
– Dowiedziałem się, że w dokumentach z odprawy celnej brakuje oświadczenia, iż pojazd może poruszać się w krajach Unii Europejskiej. Zapytałem urzędniczki, co w tej sytuacji można zrobić? Oświadczyła mi, iż nie jest w stanie mi pomóc, że muszę zwrócić się z prośbą do osoby, która sprowadziła pojazd, żeby dosłała to oświadczenie w oryginale. Zadzwoniłem do właściciela komisu i oznajmiłem, iż dokumentacja celna jest niekompletna. Usłyszałem od niego, że w innych wydziałach komunikacji bez problemu takie pojazdy rejestrują czasowo, tylko wodzisławski wydział komunikacji robi petentom problemy – twierdzi wodzisławianin.
Korespondencja
Napisał więc e-maila do naczelnika wydziału komunikacji Arkadiusza Łuszczaka. Ten przesłał go do jednej z pracownic wydziału. Urzędniczka odpisała panu Grzegorzowi, informując go jakie dokumenty należy posiadać przy rejestracji. Poinformowała go również, że dokumenty o których wspomniał właściciel motocykla „będą prawdopodobnie wystarczające do rejestracji pojazdu”. – Wydrukowałem więc treść mojej korespondencji do naczelnika oraz odpowiedź urzędniczki i biegiem do wydziału komunikacji z nadzieją na szczęśliwy finał. Nic z tego. Ponownie usłyszałem, że się nie da – opowiada Grzegorz Lipka.
Sprawę załatwił w kwadrans
Kolejny raz mężczyzna nie poszedł do wydziału komunikacji w Wodzisławiu. Poprosił właściciela komisu, u którego kupował pojazd, o korektę faktury. Jako głównego właściciela wpisał swojego ojca, siebie natomiast jako współwłaściciela. Ojciec zameldowany jest w miejscowości podlegającej pod wydział komunikacji w Cieszynie. Tam motocykl zarejestrowano od ręki.
– Na wizytę umówiłem się telefonicznie. Urzędniczka przyjęła dokumenty. Po kwadransie zaprosiła do okienka wręczyła tablicę rejestracyjną i czasowy dowód rejestracyjny. Zapytałem, czy z dokumentami, które dostarczyłem wszystko jest w porządku. Poinformowała mnie, że brakowało oświadczenia z urzędu celnego, że pojazd może poruszać się po krajach Unii Europejskiej, ale ona wyśle zapytanie do urzędu celnego i jeśli dostanie pozytywną odpowiedź, to wystawi stały dowód rejestracyjny, który będzie do odbioru za trzy tygodnie. Dlaczego w Wodzisławiu było to niemożliwe? – pyta Grzegorz Lipka.
Niejasne przepisy?
Arkadiusz Łuszczak, naczelnik wydziału komunikacji Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu twierdzi, że sprawa przedstawiana przez naszego czytelnika nie została w starostwie zarejestrowana. – Nie wpłynął wniosek o rejestrację pojazdu, więc nie mamy informacji na temat tej konkretnej sprawy. Poza tym proszę pamiętać, że pracownik biura informacji obsługuje ok. 300 osób dziennie. Nikt nie byłby w stanie zapamiętać każdego konkretnego przypadku – twierdzi naczelnik Łuszczak. Dodaje, że on sam nie kojarzy także informacji nadesłanej do niego przez wodzisławianina drogą internetową. – Nie jestem w stanie wszystkim naszym petentom odpowiedzieć, więc proszę o to pracowników i przesyłam im niektóre wiadomości e-mail – wyjaśnia Arkadiusz Łuszczak. Żałuje jednocześnie, że pan Grzegorz nie przyszedł z problemem do jego biura. – Mógłbym się wtedy bliżej sprawie przyjrzeć i ewentualnie pomóc naszemu klientowi. Za każdym razem wychodzimy naprzeciw kierowców i robimy wszystko, by sprawę załatwić. Jeśli przepisy na to nie pozwalając oczywiście odmawiamy. Nie brakuje trudnych spraw, a my jesteśmy tylko ludźmi. Proszę dać nam szansę naprawić błędy, jeśli takowe występują – dodaje naczelnik.
Jak to możliwe, że bez problemów pojazd zarejestrowano w Cieszynie, a sztuka ta nie udawała się w Wodzisławiu? – Wszystko rozbija się o nieścisłość przepisów. Pojawiają się ciągłe zmiany umożliwiające ich luźną interpretację – wyjaśnia Arkadiusz Łuszczak.
Rafał Jabłoński