Nie odpuścimy dopóki woda nie zniknie
WODZISŁAW – Ludzie od lata domagają się likwidacji zalewiska Sakandzok przy ul. Piaskowej i Syrokomli. Nie zamierzają rezygnować i przygotowują konkretne działania w swojej obronie. – Będzie o nas głośno – zapowiadają.
Od lat problemem jest brak odpływu wody zbierającej się w rozlewisku. Najpierw wypompowywała ją kopalnia, a kiedy zakład zlikwidowano nie było chętnych, by zrobić tutaj porządek. Adam Krzyżak, prezydent miasta w latach 2002 – 2006 domagał się usunięcia szkód przez kopalnię. Sprawa trafiła do prokuratury, jednak nic nie udało się wskórać. Wypompowywaniem wody zajęło się miasto. Działania te kontynuuje prezydent Mieczysław Kieca. Robi to gdy woda niebezpiecznie wzbiera. – Zamierzamy wykorzystać rezerwę finansową zgromadzoną w dziale zarządzania kryzysowego i za ok. 83 tys. zł zakupić wysokowydajną pompę. Do tej pory pożyczaliśmy ją od strażaków z komendy powiatowej – informuje Mieczysław Kieca.
Mieszkańców to nie zadowala. – Trzeba raz na zawsze pozbyć się tej wody i zalewisko zlikwidować. Nie ma się nad czym zastanawiać – mówi Wanda Grzelak, mieszkająca w sąsiedztwie Sakandzoka. Na to nie ma jednak pieniędzy.
Pieniądze muszą się znaleźć
W ubiegłym roku w urzędzie miasta powstał projekt likwidacji zalewiska. Miasto wydało na niego 127 tys. zł. Zgodnie z kosztorysem, realizacja przedsięwzięcia miałaby kosztować 2 mln 600 tys. zł. Radny Jan Zemło (były wiceprezydent miasta) domaga się zdecydowanych działań. Podczas jednej z komisji rady miejskiej złożył wniosek, by w przyszłorocznym budżecie pieniądze się znalazły. – Jak długo ci ludzie mogą tak żyć? Musimy znaleźć te fundusze. W jaki sposób? Od wskazania środków jest prezydent i armia urzędników, których zatrudnia – twierdzi Jan Zemło. Dodaje, że za kadencji poprzedniego prezydenta powstało 6 wariantów likwidacji zalewiska, które były znacznie tańsze. – Przewidywano, że operacja pochłonie nie więcej niż 900 tys. zł – przypomina radny. Jego zdaniem, wraz z końcem kadencji Adama Krzyżaka zakończono działania zmierzające do załatwienia problemu.
Kiedy ruszą prace?
Dariusz Szymczak, wiceprezydent miasta dziwi się zachowaniu byłego prezydenta. – Przecież koncepcja wyceniona na 2 mln 600 tys. zł to właśnie jeden z tych 6 wariantów, o których mówi pan Zemło. I to wariant najtańszy. Kwota może szokować, ale po analizie kosztorysu nie robi już takiego wrażenia. Samo wykonanie odpływu metodą mikrotunelingu na długości ok. 200 metrów kosztuje 1 mln 600 tys. zł. Do tego dochodzą pozostałe prace, które wbrew pozorom nie są proste. Nie możemy tego robić na dziko, ale przy zachowaniu wszelkich standardów i norm – mówi Szymczak. Informuje jednocześnie, że w budżecie miasta nie ma pieniędzy na realizację zadania i nie będzie ich w roku przyszłym. – Radni głosujący nad budżetem doskonale o tym wiedzą. Wykonanie prac jest możliwe w 2013 – 2014 r. – dodaje wiceprezydent.
Pozwolenie na budowę zgodnie z powstałym projektem jest ważne do 14 kwietnia 2013. Do tego czasu roboty powinny ruszyć. W przeciwnym razie pieniądze wydane na projekt (127 tys. zł) przepadną.
Poruszymy niebo i ziemię
Mieszkańcy nie chcą czekać. Mnie nikt nie pyta czy mam pieniądze na lekarstwa dla dzieci chorujące z powodu tej wody. Nikt nie pyta za co wyremontuję zalaną piwnicę – nie kryje zdenerwowania Wioleta Furtok. Wraz z sąsiadami zamierza poruszyć niebo i ziemię by problem zniknął. – Pójdziemy na sesję rady miejskiej. Będziemy odwiedzać prezydenta aż do skutku. Sprawą zainteresujemy także radnych powiatowych i starostę – twierdzi Teresa Kaczyńska.
(raj)