Orlik i schetynówka idą w parze

Powiat, który administruje drogą, i miasto zamierzają zdobyć pieniądze z przyszłorocznej edycji programu. Wiadomo już, że rządowy program kontynuowany będzie na gorszych dla samorządów warunkach. Państwo zmniejszy dofinansowanie z 50 do 30 procent wartości inwestycji po przetargu. Tym samym samorządy muszą wydać 20 procent więcej. Mimo wszystko zarząd powiatu i władze Pszowa uważają, że przy szacowanym koszcie remontu Traugutta wynoszącym 3,3 mln zł lepiej mieć milion zł z budżetu państwa, niż nie mieć.

Radni postawili warunek

W ślad za tym starosta zwrócił się do burmistrza o zaproponowanie radzie w Pszowie zwiększenia dofinansowania o około 70 tys. zł do 900 tys. zł. Radni zgodzili się na sesji 21 września zastrzegając, że udział miasta nie przekroczy 35 procent inwestycji. Czyli jeśli po przetargu okaże się, że 35 procent wynosi mniej niż 900 tys. zł, miasto przekaże fundusze do wysokości swojego udziału. Ale jeśli 35 procent przekroczy 900 tys. zł, Pszów da zadeklarowaną maksymalną sumę. Resztę będzie musiał dopłacić powiat jako lider inwestycji. Do przetargu jeszcze daleka droga. Na razie starosta, jeśli rada powiatu się zgodzi, złoży wniosek do programu. Ma czas do 5 października. Potem trzeba będzie czekać na ocenę wniosków i decyzję o dofinansowaniu.

Coś za coś

Pieniędzy centralnych na lokalne drogi będzie mniej, niż dotąd. Zatem i szanse są niewielkie.

– Zgodziłem się zaproponować radzie zwiększenie naszego udziału, ale nie za darmo. W zamian oczekujemy, że powiat zwiększy partycypowanie w kosztach orlika ze 120 tys. zł do 170 tys. zł. Byłby to i tak sukces. 50 tys. zł mniej wyłożymy z budżetu na orlik – mówi Marek Hawel, burmistrz Pszowa. – Pamiętam, że kiedy pierwszy raz wychodziliśmy z intencją wybudowania orlika w naszym mieście, powiat nie chciał dołożyć ani złotówki – zauważa Paweł Kowol, przewodniczący rady miasta. Pierwszy pszowski orlik miałby powstać przy Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych.

(tora)