Będę tęsknić za wodzisławianami
WODZISŁAW – Boromeuszka, siostra Herma – Helena Boncol, po 62. latach przenosi się do Żor
Będąc przez ponad 30 lat laborantką w szpitalu przebadała krew chyba wszystkich mieszkańców Wodzisławia. Zna kilka pokoleń wodzisławian, bo przez 40 lat uczyła ich religii i przygotowywała do I Komunii. Po 62. latach boromeuszka, siostra Herma przenosi się z Wodzisławia do Domu Emerytalnego Sióstr Boromeuszek w Żorach.
Nie ten Wodzisław
Helena Boncol, bo tak brzmi nazwisko siostry Hermy, pochodzi z Rudy Śląskiej – Bielszowic. Jako 20-latka wstąpiła do zakonu sióstr boromeuszek w Mikołowie. Najpierw skierowano ją na placówkę do Rybnika, a potem 15 lutego 1949 roku – do Wodzisławia, gdzie pracowała w szpitalu jako laborantka. – Wodzisław wyglądał wtedy zupełnie inaczej niż dziś – wspomina. – Liczył około 3,5 tysiąca mieszkańców, miał tylko jeden kościół – Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, jeden szpital i dwie szkoły. Na terenie miasta nie było żadnych osiedli, wszystkie ważne uroczystości odbywały się na rynku. Tam, gdzie dziś jest osiedle Tysiąclecia był las i PGR. Z dworca kolejowego odchodziło bardzo dużo pociągów – wylicza jednym tchem siostra, która mimo swoich 85 lat ma doskonałą pamięć.
Dzieci nie oddychały
Kiedy miasto zaczęło się rozrastać i przybywało dzieci, zakonnica zaczęła pracować jako katechetka. I tak nieprzerwanie od 1964 do 2005 roku. – Przez wiele lat od godz. 7.00 do 15.00 pracowałam jako laborantka, (kiedy powstał nowy szpital przy ul. 26 Marca, przez 21 lat opiekowała się też tutejszą kaplicą – przyp. red.) a potem, nieraz do 19.30 uczyłam religii w salkach katechetycznych – wspomina. – Człowiek był młody, to wszystkiemu podołał – uśmiecha się boromeuszka.
Jej wychowankowie mówią, że kiedy siostra katechetka czytała im książki, to robiła to tak, że dzieci prawie nie oddychały. Siostra Herma najbardziej lubiła książki geograficzne. Od zawsze pasjonowała ją geografia i życie ludzi na innych kontynentach. Chciała nawet zostać misjonarką w Zambii, gdzie boromeuszki mają swoją placówkę, ale na przeszkodzie stanęły m.in. problemy zdrowotne.
Za polityków wolę się pomodlić
Ale żyłka podróżnika pozostała jej do dziś. Dalej czyta książki geograficzne i przechowuje stare atlasy i mapy świata. Lubi też biografie i książki przyrodnicze. Telewizji raczej nie ogląda, chyba że filmy przyrodnicze. – Polityka nigdy mnie nie interesowała. Zamiast patrzeć na polityków wolę się za nich pomodlić – mówi zakonnica.
Jeszcze do niedawna s. Herma opiekowała się ogrodem, gdzie hodowała róże, cynie czy margaretki do dekoracji szpitalnej kaplicy. W Domu Zakonnym przy ul. Małej w Wodzisławiu, gdzie siostry zamieszkały w 1972 roku, s. Herma pracowała także w kotłowni. Jednak po tym, jak w październiku ubiegłego roku zakonnica uległa wypadkowi samochodowemu, w wyniku którego złamała nogę, musi poruszać się o kuli. Mimo tego nadal jest aktywna. Pomaga w pracach porządkowych w Domu Zakonnym, w przygotowywaniu posiłków. – Nastrugam kartofli, poobieram jarzyny – mówi. – A jak kroi się jakaś większa uroczystość w domu, to wszystkie jarzyny są moje – śmieje się siostra.
Nie jestem pępkiem świata
Trudno jednak byłoby jej już iść na mszę do kościoła. – Dopóki nie ma śniegu, to jeszcze, ale kiedy przyjdzie zima będzie to niemożliwe – zauważa. Dlatego zdecydowała się zamieszkać w Domu Emerytalnym Sióstr Boromeuszek w Żorach, gdzie będzie mogła uczestniczyć w codziennej mszy. – Ciężko było się zdecydować – zamyśla się zakonnica – ale po spokojnym przemyśleniu i w poczuciu spełnionego obowiązku, postanowiłam o wyjeździe z Wodzisławia.
Siostra Herma nie kryje, że będzie tęsknić za miastem i ludźmi, wśród których spędziła 62 lata. – Ale przecież nie jestem pępkiem świata – mówi z pokorą. – Najważniejsze to zaufać Bogu. Chciałabym też podziękować tym wszystkim, których dane mi było spotkać tu w Wodzisławiu – dodaje.
W sobotę 19 listopada siostrę żegnali wierni Parafii Wniebowzięcia NMP w Wodzisławiu. Odbyła się uroczysta msza święta, podczas której modlono się za zakonnicę i dziękowano Bogu za jej wieloletnią posługę. – Siostrze Hermie zawdzięczamy bardzo wiele. To wspaniała osoba oddana Chrystusowi i ludziom. Trudno tu wymienić wszystkie jej zasługi. Z pewnością nie zapomnimy o niej w naszych modlitwach – mówi ks. prałat Bogusław Płonka.
Anna Burda-Szostek