Pomóżcie mu zanim zje go robactwo
WODZISŁAW – Czy można zostawić samemu sobie chorego mężczyznę w podeszłym wieku, który nie ma nóg, jest samotny, właściwie przykuty do łóżka?
Bogusław Klim (77 lat) mieszka przy ul. Przemysława w Wodzisławiu. Stracił nogi. Nie chce wsparcia ze strony ośrodka pomocy społecznej. Woli życie, które jest właściwie wegetacją w brudzie, odorze, wśród much i karaluchów. Jan Grabowiecki, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej ROW, która administruje blokiem uważa, że mimo wszystko nie można człowieka zostawić samemu sobie. Człowiek ten ewidentnie potrzebuje pomocy, poza tym nie mieszka na odludziu, tylko w bloku, gdzie są też inni lokatorzy. Kiedy robactwo się rozpełznie i co gorsza wybuchnie zaraza, będzie za późno.
Mieszkanie przypomina ruinę
Wodzisławianin ma niezłą emeryturę. Czynsz płaci na bieżąco. Z naszych informacji wynika, że pieniędzy wystarcza także dla innych. Lokal znany jest jako swoista melina. Nie brakuje tutaj mężczyzn, którzy lubią wypić za cudze. Jak długo inwalida ma pieniądze, tak długo schodzą się do niego różni ludzie.
28 listopada rano z inicjatywy prezesa doszło do wizji lokalnej. Oprócz Jana Grabowieckiego i przedstawicieli spółdzielni byli też pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wodzisławiu i Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wodzisławiu. Mieszkanie było zamknięte. Nikt nie reagował na pukanie, prośby otwarcia. Nikt też nie odbierał telefonu. Prezes zlecił demontaż zamku, aby wejść do środka i sprawdzić co się dzieje z panem Bogusławem. Po otwarciu okazało się, że w mieszkaniu przebywa nie tylko właściciel, ale również pewien zupełnie zdrowy i sprawny mężczyzna. Na pytanie dlaczego nie otwierał i w żaden sposób nie zareagował na pukanie czy demontowanie zamka stwierdził, że dopiero co wstali. Mówił, że ponoć jest tu zameldowany, choć kierownik administracji go nie kojarzył. Mieszkanie przypominało ruinę. Dławiący smród odbierał oddech. Na ścianach dziesiątki zaschniętych muszek. Wszędzie sterty śmieci, resztek jedzenia, pustych puszek, butelek, pudełek po papierosach. W łóżku leżał pan Bogusław. Nieznajomy siedział na fotelu. Pan Bogusław na nasze pytanie czy nie lepiej byłoby mu w domu pomocy społecznej, gdzie miałby czysto i zapewnioną opiekę powiedział: – Ja choruję. Ale lekarz powiedział, że wyzdrowieję.
Ruszą porządki
Szefostwo spółdzielni ustaliło z właścicielem i współlokatorem, że do końca tygodnia mieszkanie będzie wysprzątane. Jeśli nie, to spółdzielnia przyjdzie z ekipą porządkową. Jeśli zajdzie potrzeba, to spółdzielnia przeprowadzi dezynsekcję. Jan Grabowiecki zdaje sobie sprawę, że uporządkowanie lokalu nie rozwiąże problemu. Już raz spółdzielnia wysprzątała, nawet wymalowała pomieszczenia. Mężczyźnie w miarę możliwości sprzątała też jedna z pań. Wyjechała za granicę. Potem w domu przybywało śmieci. – Kto je znosił? Przecież nie lokator.
Przecież sam się podpisał
Najlepiej byłoby, gdyby mężczyzna pozwolił sobie pomóc. MOPS może do niego wysłać siostrę PCK, czyli osobę specjalnie przygotowaną do opieki nad niepełnosprawnymi w ich domach. – Ale ten pan nie chce. Do sierpnia 2008 r. przychodziły do niego siostry PCK, ale ten pan zrezygnował. Teraz też nam oświadczył, że nie chce pomocy. Podpisał się pod tym – mówi Jolanta Przybyła, pracownik MOPS.
– Jeśli nie chce, to trzeba sprawę załatwić sądownie. Kompetencje do kierowania sprawy do sądu ma MOPS. Sąd może wydać polecenie umieszczenia mężczyzny w placówce opiekuńczej – mówi prezes.
– My po dzisiejszej wizji na pewno będziemy co pewien czas zaglądać do mieszkańca i nakłaniać go, aby przekonał się, że mamy dobre intencje. Jednocześnie skierujemy sprawę do sądu – zapowiada Jolanta Przybyła.
Nawet nie sprawdzili czy żyje
To nie była pierwsza wizyta przedstawicieli MOPS u wodzisławianina. W 2009 r. również go odwiedzili po informacji ze szpitala. Pana Bogusława nakłaniano do skorzystania ze wsparcia. Wówczas również pisemnie odmówił. Jan Grabowiecki ma za złe opiece społecznej, że od tamtego czasu w ogóle nie zainteresowała się mężczyzną. – Pisaliśmy w tej sprawie do MOPS. Mam grubą teczkę korespondencji – mówi prezes. Kierownictwo MOPS potwierdza, że jedyny dokument dotyczący Bogusława Klima pochodzi właśnie z wizyty u niego w 2009 roku. – Nawet jeśli jedyną informację o tym panu MOPS miał z 2009 roku, to przecież mógł zajrzeć, sprawdzić, czy ten człowiek w ogóle żyje. Od 2009 roku warunki mogły się diametralnie zmienić – mówi Jan Grabowiecki. MOPS tłumaczy, że udziela pomocy na wniosek zainteresowanej osoby. Skoro wówczas odmówił, trudno uszczęśliwiać go wbrew jego woli. Jeśli jednak swoim postępowaniem stwarza zagrożenia dla samego siebie i otoczenia, może zostać przez sąd ubezwłasnowolniony.
Czas na poważne rozmowy
Prezes mówi, że podobnych osób wymagających pomocy w Wodzisławiu jest więcej. – Zamierzam jako radny doprowadzić do spotkania przedstawicieli wszystkich instytucji, które mają określone kompetencje, do wypracowania konkretnych procedur. Być może brakuje między nami właściwej komunikacji – kończy Jan Grabowiecki.
Tomasz Raudner