W schronisku dla bezdomnych coraz ciaśniej
WODZISŁAW – Mieszkałem pod mostem ponad rok. Tego mrozu już nie wytrzymałem – mówi 28-letni Seweryn.
W schronisku dla bezdomnych przy ul. Marklowickiej w Wodzisławiu wielki ruch. Choć brakuje już miejsc nikt nie zostanie pozostawiony bez opieki. – Mamy 6 osób ponad stan. Wystawiliśmy materace na korytarz. Kolejne miejsca przygotowujemy w świetlicy. Pomożemy każdemu, którego życie jest zagrożone – mówi Maria Czyż, członek Towarzystwa Charytatywnego Rodzina prowadzącego schronisko.
Nie każdy jednak ceni schronienie i ciepły posiłek. Wielu wybiera alkohol, którego picie w schronisku jest zabronione. – Oczywiście nawet pijanego nie zostawimy, bo grozi mu niebezpieczeństwo i śmierć na mrozie. Jeśli nie jest agresywny może zostać – mówi Grażyna Mnich, prezes Towarzystwa. Dodaje, że wczoraj Straż Miejska z Rydułtów przywiozła mężczyznę przebywającego w kanałach. Po chwili uciekł. Podobnie było z zaniedbanym mężczyzną, który trafił tutaj w nie najlepszym stanie zdrowia. Po raz pierwszy od miesięcy się wykąpał. Otrzymał łóżko i ciepły posiłek. Na drugi dzień zniknął.
Inaczej do sprawy podchodzi 28-letni Seweryn. Trafił tutaj kilka dni temu. Ponad rok przebywał pod mostem przy ul. Witosa (zwanym „mostem do nikąd”). Wcześniej mieszkał przy ul. Żeromskiego w Wodzisławiu. Pił, nie płacił za mieszkanie komunalne, w końcu został na lodzie. Do schroniska przywieźli go strażnicy miejscy. – Tutaj mam schronienie i posiłek. Jest w porządku. Teraz muszę szukać pracy – mówi pan Seweryn.
Każdy kto zauważy osobę potrzebującą schronienia może dzwonić na numer alarmowy straży miejskiej 986 lub na numer alarmowy 112, a także na policję 997.
(raj)