Deputaty węglowe czyli horror emeryta
POWIAT. Wycieczka na kopalnię i czekanie w kilkugodzinnych kolejkach, ewentualnie wizyta u notariusza. Te i inne atrakcje spotykają emerytów i rencistów uprawnionych do odbioru węgla w naturze.
Jeszcze w zeszłym roku te osoby mogły wysłać po książeczki węglowe np. kogoś z rodziny. Teraz muszą przyjść osobiście. KW S.A. wprowadziła bowiem wymóg, by książeczki węglowe, przysługujące emerytom i rencistom odbierane był wyłącznie przez osoby, na których nazwisko talony są wystawione. – To nie jest nasz wymysł, ale ustawy, odkąd została wprowadzona akcyza na węgiel. Osoba musi poświadczyć, że przysługuje jej węgiel bez akcyzy – tłumaczy Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej. Dla wielu emerytów to problem. Nie każdy ma samochód. Wyjściem zastępczym jest upoważnienie. I tutaj kolejny problem, bo w KW S.A. postanowili, że musi ono zostać poświadczone przez notariusza. – Przecież nawet w urzędach do załatwiania poważnych spraw nie jest wymagane poświadczenie notarialne. Komu i czemu ma służyć takie utrudnianie życia ludziom w podeszłym wieku, nierzadko już bardzo schorowanym? – denerwuje się Teresa Czajka z Rybnika. – A jeśli osoba jest obłożnie chora i się nie rusza z łóżka? Jak ma wtedy udać się do notariusza? Notariusz ma przyjechać do niej? To wszystko kosztuje i część tego węgla trzeba przeznaczyć na formalności. Tak wydaje mi się nie powinno być – nie kryje wątpliwości Antoni Tomas z Gołkowic.
Nie wszystkie kopalnie należące do KW S.A. podchodzą do wytycznych „góry” dotyczących deputatów tak restrykcyjnie. – Moja znajoma odbiera węgiel na Jankowicach. Tam emeryci ani nie muszą przychodzić osobiście, ani nie trzeba mieć żadnych poświadczeń od notariusza. Wszystko załatwia się jak do tej pory, czyli wystarczy dowód osobisty od osoby uprawnionej do odbioru węgla i wypisanie na miejscu stosownego oświadczenia – opowiada Teresa Czajka.
Wszystko po staremu
By to sprawdzić zadzwoniliśmy na KWK Jankowice. Podając się za wnuka osoby uprawnionej do odbioru węgla zapytaliśmy o zasady wydawania książeczek na tej kopalni. Usłyszeliśmy, że wszystko jest po staremu i żadnego upoważnienia nie trzeba mieć. I że mamy się tym nie chwalić przed osobami, które węgiel odbierają na innych kopalniach.
Zawirowania wokół zasad wydawania książeczek spowodowały, że w KWK Marcel i KWK Anna–Rydułtowy zaczęły się ustawiać długie kolejki starszych ludzi. W dodatku czym bliżej końca lutego, tym kolejki były dłuższe. – Przyszedłem już teraz, bo słyszałem, że książeczkę węglową trzeba odebrać do końca lutego. Inaczej będzie ona nieważna – mówił pan Leon, który ponad godzinę czekał w kolejce. – Nic takiego nie będzie miało miejsca. Książeczki można odbierać nawet do września. Przecież w ciągu kilku tygodni nie zdołalibyśmy obsłużyć kilku tysięcy osób – usłyszeliśmy w referacie węglowym KWK Marcel.
Feralne kartki
Być może ludzi w błąd wprowadza zapis z informacji zarządu KW S.A. skierowanej do emerytów i rencistów. Na drzwiach referatu węglowego na KWK Marcel zaznaczono, że formę realizacji bezpłatnego węgla uprawniony określa w deklaracji węglowej, która w przypadku roku 2012 może być złożona w terminie do 29 lutego. W tej deklaracji uprawiony ma określić, czy chce węgiel, czy też ekwiwalent pieniężny. Z informacji na kartce wynika, że wypłaty na konto realizowane będą do 31 marca, a w kasie kopalni do końca kwietnia. Trudno więc dziwić się emerytom, że tłoczyli się przed drzwiami referatów, byleby deklaracje złożyć. Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej zapewnia jednak, że nikt nie utraci prawa do deputatu, jeśli nie złożył deklaracji do końca lutego. – Do nas też dzwonią emeryci i mówią, że ktoś leży w szpitalu, albo że dopiero co się dowiedział a jest daleko i nie będzie w stanie przyjechać. My to rozumiemy, dlatego uspokajamy, że będziemy deklaracje dalej przyjmować – mówi. Nie potrafił jednak jednoznacznie powiedzieć, po co w takim przypadku wywieszać kartki wprowadzające nerwowość wśród ludzi.
Artur Marcisz, tora