Psy terroryzują Popielów
Na początku była ich trójka, po kilku dniach jednak dołączyły jeszcze dwa – piątka bezpańskich psów grasuje w Popielowie.
– Sąsiadowi zagryzły już dziesięć kur. Ja swoich nie wypuszczam nawet na pole, tylko po podwórku mi chodzą – mówi jeden z mieszkańców ul. Źródlanej. Wataha ma już na koncie co najmniej kilkanaście kur, mieszkańcy mówią też o zagryzionej sarence.
Niekończąca się opowieść
Problem nie tkwi jednak w samych psach – to można by załatwić, po prostu je wyłapując. Jednak kto to zrobi? – Zadzwoniłem na straż miejską, bo pałętały się tuż przy naszym płocie – mówi Adam Konsek z Popielowa. – Od razu zostałem skierowany do schroniska, gdzie usłyszałem, że najlepiej byłoby je po prostu samemu gdzieś zamknąć – dodaje. Sytuacja okazała się patowa, bo nikt się sprawą nie zajął, a psy dalej biegają wolno. – Straż miejska interweniuje tylko w przypadku niedopatrzenia przez właściciela psa swoich obowiązków – mówi Dawid Błatoń z rybnickiej SM. – Nie mamy też odpowiednich warunków, by łapać czy przetrzymywać psy, dlatego też dzwoniący do nas w tej sprawie kierowani byli od razu do schroniska – dodaje. Problem jednak w tym, że schronisko interweniować nie może. – To straż miejska powinna być na miejscu pierwsza – mówi Przemysław Plucik, dyrektor placówki. – To przepis uchwalony radą miasta, że do stwierdzenia, czy pies jest bezdomny, czy nie, upoważniona jest tylko straż miejska – mówi.
Czeska komedia
Schronisko i straż miejska przerzucają się odpowiedzialnością, a mieszkańcy Popielowa wciąż tkwią w niepewności. – Z małym dzieckiem strach wyjść na spacer, widziałem jak te psy doskakują do rowerzysty – mówi Adam Konsek. Na razie nic się nikomu nie stało. Nie licząc strat w kurach. Jednak czy służby powinny czekać na nieszczęście, by w końcu zareagować. – Na razie dostaliśmy tylko jeden telefon w tej sprawie – mówi Plucik. – Rzeczywiście poleciliśmy, by pieski najlepiej wpuścić na jakiś zamknięty teren. Nie zmienia to jednak faktu, że nie możemy zamknąć psów, które mogą do kogoś należeć – dodaje. Dyrektor zapewnia też, że w przypadku zgłoszenia agresywnego bezdomnego psa placówka reaguje. – Proszę mi wierzyć, że mamy naprawdę ograniczone możliwości, nie możemy sobie pozwolić na wycieczki po mieście, jeśli ma się na przykład okazać, że psy należały do sąsiadów z końca wsi – komentuje dyrektor rybnickiego schroniska. Mieszkańcy dzwoniący do straży miejskiej w tej sprawie odsyłani są za każdym razem do schroniska, placówka jednak nie może pomóc. Wygląda więc na to, że póki służby miejskie do Popielowa się nie pofatygują, problem nie zniknie. Miejmy tylko nadzieję, że do tego czasu psy zainteresowane będą tylko gryzieniem kur, nie ludzi.
(mark)