Wyjście w stronę głuchoniemych czy idiotyczny przepis
POWIAT – Gminy w swoich urzędach muszą zapewnić tłumacza języka migowego. Nie wszystkie samorządy w powiecie wodzisławskim zamierzają to zrobić. Urzędnicy uważają, że przepis zupełnie nie przystaje do rzeczywistości.
Od niedzieli, 1 kwietnia obowiązuje ustawa o języku migowym i innych środkach komunikowania się. Założeniem nowego prawa jest ułatwienie załatwiania niezbędnych spraw w urzędach osobom mającym trudności w komunikowaniu się – niesłyszącym czy głuchoniemym.
W większości urzędów miast i gmin w powiecie wodzisławskim nie brakuje osób przeszkolonych w zakresie posługiwania się językiem migowym w stopniu podstawowym lub średnim. W Wodzisławiu, Rydułtowach, Pszowie, Mszanie i Godowie nie ma z tym problemu. Podobnie w Lubomi, gdzie pracują aż 4 osoby znające język migowy.
Tłumacz do ściągnięcia
W Urzędzie Miasta w Radlinie nie ma osoby posługującej się językiem migowym. Odpowiednio przeszkolona osoba pracuje natomiast w Ośrodku Pomocy Społecznej. – W razie potrzeby ściągamy tego pracownika do urzędu – mówi Marek Gajda z Referatu Promocji Urzędu Miasta w Radlinie. Tłumacza nie ma także w Gorzycach. – W razie potrzeby będziemy korzystać z tłumaczy, którzy mają się znaleźć na liście wojewody – wyjaśnia Maria Władarz, sekretarz Urzędu Gminy w Gorzycach. W Marklowicach nie tylko nie ma żadnego przeszkolonego pracownika. Mało tego – nikt nie myśli o szkoleniach.
Z armaty do wróbla
Przez ostatnie 15 lat do urzędów miast w powiecie wodzisławskim nie zgłosił się żaden głuchoniemy. Ludzie chorzy przychodzą w towarzystwie opiekunów. – Przy całym szacunku dla osób niemych jest to jeden z kolejnych nieprzemyślanych przepisów, którymi nas uraczył sejm – mówi Benedykt Kołodziejczyk, sekretarz gminy Marklowice. – Kiedy tylko pojawił się temat posiadania przeszkolonego urzędnika, różne firmy oferowały nam usługi szkoleń za 1500 zł miesięcznie. Jakie to są koszty dla gminy. Gdybyśmy kogoś posłali na kurs, to tak, jakbyśmy strzelali z armaty do wróbla. Jeśli kiedyś pojawi się potrzeba porozumienia z osobą niemą, ściągniemy na umowę-zlecenie przeszkolonego pracownika z któregoś z urzędów – dodaje Benedykt Kołodziejczyk. Jego zdaniem przepis jest nieprzemyślany z jeszcze jednego powodu. – Kodeks postępowania administracyjnego mówi o zasadzie pisemności postępowania. W zasadzie sprawy załatwia się pisemnie. Wniosek jak wpada do urzędu jest sprawdzany przez urzędnika pod względem kompletności, poprawności. A odpowiedź jest udzielana pisemnie. Właściwie strona wcale nie musi się fatygować do urzędu – mówi sekretarz Kołodziejczyk.
Podobnego zdania jest Błażej Tatarczyk, wicewójt Mszany. – To jeden z kolejnych obowiązków nałożonych w tym roku na gminy, a przepis nie jest do końca sprecyzowany. Uważam, że najpierw należało zrobić rozeznanie potrzeb – mówi Tatarczyk, który już w kwietniu rozpocznie kurs w zakresie nauki języka migowego i tym samy, w razie potrzeby, wesprze jednego z mszańskich urzędników.
(red)