Były wójt musi się wykazać, albo straci pracę
PSZÓW – W maju mija rok od wygrania przez Jerzego Grzegoszczyka, byłego wójta Mszany, konkursu na kierownika Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej
Faktycznie były wójt zaczął pracować w ZGKiM w sierpniu zeszłego roku. Przez te kilka miesięcy zdążył się przekonać, że kierowanie gminą a zakładem to zupełnie inna para kaloszy. Co więcej – to trudniejsze, niż kierowanie gminą. Ale prawdziwe przed byłym wójtem dopiero stoi.
Zakład na minusie
Miniony rok zakład zakończył stratą 176 tys. zł. Przy czym blisko 100 tys. zł to strata papierowa, wynikająca z wliczenia amortyzacji sprzętu. Natomiast 77 tys. zł to już realna strata gotówki. Na początku roku Marek Hawel, burmistrz Pszowa postawił kierownikowi zadanie zakończenia bieżących 12 miesięcy już bez straty gotówkowej. – Bieżący rok jest pierwszym, w którym Jerzy Grzegoszczyk planuje i zarządza od początku do końca. W minionym roku zaczął pracę w sierpniu, kiedy wiele decyzji było już podjętych, więc nie miał na nie wpływu. Powiedzieliśmy sobie, że jeśli sobie nie poradzi będziemy musieli się pożegnać. Musimy stosować zasadę ograniczonego zaufania. My nie wiemy, czy sobie kierownik poradzi, on też nie wie – mówi Marek Hawel. – Ten rok będzie wykładnią – mówi Jerzy Grzegoszczyk.
Zadanie postawione przed byłym wójtem wiąże się z warunkami jego zatrudnienia. Najpierw miał umowę o pracę na pół roku. W lutym została ona przedłużona na rok. Zgodnie z prawem pracy kolejna umowa musi już być podpisana na czas nieokreślony, albo nie zostanie przedłużona w ogóle.
Trzeba walczyć o zlecenia
Zeszły rok był pierwszym, w którym spadła wyraźnie liczba zleceń kierowanych do zakładu z urzędu miasta. – Też nie mamy pieniędzy, poza tym nie realizujemy zadań, które mógłby wykonać ZGKiM – mówi Marek Hawel. 100 tys. zł straty zanotowało lodowisko, przy czym ten obiekt z zasady nie jest nastawiony na zysk, a na dostarczanie mieszkańcom frajdy. Dlatego od lat nie są podnoszone ceny biletów, zaś energia generująca lwią część kosztów lodowiska kosztuje coraz więcej. – Zima nie była też dla nas łaskawa. Nawieźliśmy piasku, soli. To wszystko kosztowało, a śniegu za dużo do usuwania nie było. Nie puszczę przecież pługa do sypania piasku po asfalcie – mówi Jerzy Grzegoszczyk. Kierownik nie ma też wpływu na inne koszty związane ze świadczeniami gwarantowanymi pracownikom. Natomiast ma wpływ, co podkreśla burmistrz, na dyscyplinę pracy. Od niej zależy terminowość i jakość świadczonych usług. – Wie również, że musi zrobić wszystko, by napędzić sobie pracę spoza urzędu. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że zakład praktycznie nie ma szans konkurowania na wolnym rynku z firmami. Dlatego będziemy pomagać, zwiększyliśmy np. dotację do lodowiska – kończy burmistrz.
(tora)