Nie mamy pewności, czy za naszą pracę otrzymamy pieniądze
– Po połączeniu szpitali nie będzie zamieszania. Pacjenci nie mają się czego obawiać – zapewnia Bożena Capek, wybrana na dyrektora placówki
Bożena Capek jest dyrektorem Szpitala w Wodzisławiu i Szpitala w Rydułtowach.
Z końcem maja oba podmioty zostaną połączone w jeden Powiatowy Samodzielny Zakład Opieki Zdrowotnej w Rydułtowach i w Wodzisławiu Śląskim z siedzibą w Wodzisławiu Śląskim.
Na początku kwietnia pani Bożena wygrała konkurs na dyrektora nowego podmiotu.
– Rafał Jabłoński: W czerwcu obejmie pani funkcję dyrektora połączonych szpitali. Już znacznie wcześniej było jasne, że starosta jest z pani zadowolony. Wiadomo było, że jest pani faworytem konkursu. To dla Pani chyba niezręczna sytuacja.
– Bożena Capek: Rzeczywiście nie było mi łatwo odnosić się do tej sprawy. Słyszałam pochwały pod moim adresem, co mogło być odebrane jako nacisk na komisję konkursową. Sam konkurs potraktowałam bardzo poważnie i się do niego bardzo dokładnie przygotowałam. Nie zakładałam, że będzie łatwiej niż 6 lat temu, gdy startowałam w konkursie na dyrektora Szpitala w Rydułtowach. Oczywiście cieszę się, że uzyskałam pozytywną ocenę i moja kandydatura została zaakceptowana. Dziwił mnie natomiast fakt, że tak mało kandydatów postanowiło w konkursie wystartować, mimo iż informacje o jego ogłoszeniu pojawiły się w mediach ogólnopolskich.
– Nie zdziwiło pani, że w konkursie wystartował dr Andrzej Kosteczko, pani zastępca w Szpitalu w Rydułtowach? A może była to koleżeńska przysługa? Gdyby nie było kontrkandydata, procedura przeciągnęłaby się o kilka miesięcy.
– W konkursie mógł wystartować każdy, kto spełniał jego warunki. Tyle mogę na ten temat powiedzieć.
– Chętnych wielu nie było, ponieważ jak mówią niektórzy, w obecnej sytuacji służby zdrowia kierowanie szpitalem to szaleństwo. Ciągle brakuje pieniędzy.
– Rzeczywiście łatwo nie jest. Nie wiem jakimi przesłankami kierują się inni. Ja mogę szczerze powiedzieć, że mam wielką satysfakcję prowadząc tak duży zakład. Zakład, który przede wszystkim ratuje ludzkie życie i pomaga dojść do zdrowia. Być może to słowa górnolotne, ale ja w to po prostu wierzę. Myślenie o tej pracy przede wszystkim jako o służbie daje mi siły do pracy.
– Na jakim etapie jest procedura tworzenia jednego dużego Zakładu Opieki Zdrowotnej?
– Działania zmierzające do połączenia obu szpitali trwają już od kilkunastu miesięcy, a może nawet kilku lat. Wiadomo było, że konsolidacja działań jest konieczna. Jest już gotowy projekt statutu nowej jednostki. Trwa przygotowywanie regulaminu organizacyjnego, w którym znajdą się konkrety co do liczby oddziałów, liczby łóżek itp.
– Zmiany wiązały się także ze zmniejszeniem liczby pracowników. Ile osób może jeszcze stracić pracę?
– Wszystkie kroki podejmowane w tym zakresie do tej pory nie były związane z połączeniem szpitali, ale dostosowaniem ich do obecnych możliwości finansowych. Chcąc nie chcąc, musimy dążyć do optymalizacji funkcjonowania obu placówek. Dlatego też liczba osób, które zostaną zwolnione uzależniona jest od naszej sytuacji finansowej, a w zasadzie od warunków zaproponowanych nam przez NFZ. W uchwale rady powiatu dotyczącej łączenia szpitali jest zapis mówiący o obniżeniu zatrudnienia o 17 etatów.
Moim zadaniem jest ciągłe poszukiwanie pieniędzy. Oczywiście nie łudzę się, że nagle NFZ da ich znacznie więcej, dlatego też musimy szukać ich sami. Istnieją takie możliwości prawne. Możemy prowadzić działalność gospodarczą pozamedyczną. Obecnie staramy się wynająć część wolnych pomieszczeń w budynkach należących do obu szpitali. Mamy także inne ciekawe plany dotyczące pozyskiwania pieniędzy, ale na tym etapie nie chciałabym o tym mówić.
– A co z funduszem socjalnym. Jest on pracownikom wypłacany?
– W Szpitalu w Wodzisławiu w ubiegłym roku podpisałam z pracownikami porozumienie, na mocy którego wypłata funduszu socjalnego była wstrzymana. Całkowicie nie można go zlikwidować, więc wypłacaliśmy symboliczne kwoty. Od marca tego roku fundusz jest wypłacany ponownie w całości. W Rydułtowach z kolei był on wypłacany i jest w dalszym ciągu. W tym zakładzie sytuacja finansowa jest lepsza, a pracownicy średnio zarabiają mniej niż w Wodzisławiu. Poza tym trudno byłoby przekonać załogę do zawieszenia funduszu w sytuacji, gdy szpital wygrywa z NFZ w sądzie ponad 3 mln zł (NFZ przed laty nie wypłacił pieniędzy na obowiązkowe podwyżki dla lekarzy – przyp. red.).
– W jakiej kondycji finansowej są dzisiaj oba szpitale?
– Wynik finansowy za ubiegły rok jest lepszy niż się tego spodziewaliśmy. W Wodzisławiu planowana strata miała wynieść ok. 2,8 mln zł. Wyniosła 1,8 mln zł, z czego aż 1,4 mln zł to koszty amortyzacji. Tak więc na samej działalności zanotowaliśmy około 400-tysięczną stratę. W Rydułtowach koszty amortyzacji były podobne. Tutaj strata miała wynieść 3,1 mln zł. Jesteśmy 1,6 mln na plusie. To głównie wynik wygranej w sądzie z NFZ, o czym już mówiliśmy. Jeśli chodzi o zobowiązania ogółem szpitali, bez rezerw na świadczenia emerytalne i podobne oraz bez funduszy specjalnych, to wynoszą one łącznie ok. 20 mln zł i rozkładają się mniej więcej po połowie. W tym zobowiązania wymagalne, których termin płatności minął sięgają ok. 4,2 mln zł.
– Od stycznia obowiązuje nowa ustawa, która każe dyrektorom szpitali jeszcze bardziej trzymać w ryzach wydatki.
– Łatwo nie będzie. Zgodnie z zapisami tej ustawy strata zakładu za 2012 r. i następne lata nie może być większa niż koszty amortyzacji. Jeżeli będzie większa, stratę będzie musiał pokryć organ założycielski (w tym przypadku starostwo – przyp. red.). Drugi wariant to przekształcenie szpitala w spółkę prawa handlowego.
Mówiąc szczerze, gdyby NFZ płacił nam za wszystkie zadania, które wykonujemy, to nie mielibyśmy kłopotów z wynikiem finansowym. Nadwykonania są pokrywane tylko w części. NFZ płaci w pierwszej kolejności za zabiegi ratujące życie i zadania nielimitowane. Poza tym samo podniesienie stawki rentowej przez rząd daje dodatkowe wydatki ok. 400 tys. zł rocznie w każdym ze szpitali. Do tego dochodzi m.in. wzrost cen leków i ubezpieczenia OC, które w Wodzisławiu wzrosło z kwoty 158 tys. zł do ponad 221 tys. zł, natomiast w Rydułtowach z ponad 105 tys. zł do blisko 180 tys. zł. Jeszcze niedawno wydawało się, że będziemy płacić dodatkowe ubezpieczenie z ustawy o prawach pacjenta (ubezpieczenie od błędów lekarskich – przyp. red.). Okazało się jednak, że szpitale mogą je opłacać, ale nie muszą. Gdybyśmy byli do tego zobligowani, rocznie w przypadku obu szpitali musielibyśmy wydać dodatkowe ok. 700 tys. zł.
– Szpital wydałby grube pieniądze, ale pacjent będący ofiarą błędu lekarza mógłby szybciej i sprawniej udowodnić, że taki człowiek nie powinien do pacjentów się zbliżać. Przy wojewodzie działałaby komisja, która zajmowałaby się takimi sprawami.
– Dla pacjenta absolutnie nic się w tej kwestii się nie zmienia. Te komisje od stycznia działają i każdy ma prawo tam skierować swoją sprawę. Każdy także może skierować sprawę do prokuratury czy sądu. Różnica polega na tym, że jeśli szpital przegra sprawę a jest nieubezpieczony, sam płaci odszkodowanie czy zadośćuczynienie. Gdy jest ubezpieczony – koszty pokrywa firma ubezpieczeniowa.
– Przenieśmy się trochę w czasie. Jest czerwiec 2012. Pacjenci czują się zagubieni po zmianach organizacyjnych? Czy doskonale wiedzą gdzie się zgłosić w razie choroby?
– Mieszkańcy powiatu wodzisławskiego oraz regionu nie mają się czego obawiać. Zakres świadczeń pozostaje ten sam. Oddziały szpitalne nadal funkcjonują zarówno w Rydułtowach jak i w Wodzisławiu. Mam nadzieję, że jeśli coś się zmieni to tylko na lepsze. Zrobię wszystko, by tak się stało, choć okazuje się, że dyrektor szpitala jest tylko wykonawcą decyzji zapadających wyżej. Proszę zwrócić uwagę, że tak naprawdę nie wiemy w jakim kierunku iść. Brakuje rozważań systemowych. W dalszym ciągu nie ma planu zabezpieczenia zdrowotnego wojewody, nie wiadomo ile łóżek powinno być na poszczególnych oddziałach, o jakim charakterze. Nie wiadomo ile usług NFZ kupi od szpitala. Dzisiaj wykonujemy konkretne zadania i nie mamy pewności, czy za tę pracę otrzymamy pieniądze. Tyle razy mówiło się o planie zabezpieczenia w świadczenia zdrowotne. Ciągle tylko się mówi. Musimy jednak sobie poradzić i być konkurencyjnym zakładem, który funkcjonuje pomiędzy dwoma szpitalami wojewódzkimi (Jastrzębie, Rybnik) i w miarę nowoczesnym szpitalem powiatowym w Raciborzu.