Repatrianci? Nie, dziękuję
POWIAT – Miasta i gminy naszego powiatu nie garną się do przyjmowania repatriantów, czyli Polaków mieszkających w azjatyckiej części dawnego Związku Radzieckiego
Przyjęcie rodziny wiąże się z zapewnieniem jej mieszkania, pracy dorosłym, także szkoły bądź przedszkola dzieciom. Co roku z apelem do gmin o zaproszenie repatriantów zwraca się wicewojewoda. Wodzisław, Radlin i Rydułtowy zaprosiły już swego czasu po jednej rodzinie repatriantów. Przyjęłyby kolejnych, gdyby były dla nich mieszkania. Poza tym władze miast uważają, że warto, aby teraz inni wykazali się gościnnością. Pszów dotąd nie przyjął żadnych repatriantów. – Nie mamy mieszkań – mówi Marek Hawel, burmistrz Pszowa.
Bytom i Gliwice w czołówce
Reakcje gmin w innych powiatach naszego województwa na apel wicewojewody są różne. Jedne regularnie zapraszają repatriantów, inne odmawiają tłumacząc się np. brakiem wolnych lokali mieszkalnych czy problemami ze znalezieniem zatrudnienia. – Nie mamy jeszcze danych za ten rok. Natomiast w zeszłym roku w naszym województwie osiedliło się 49 repatriantów i członków rodzin, w roku 2010 było ich 14, w roku 2009 – 15, zaś w roku 2008 – 49. Przeważają osoby z Kazachstanu, na drugim miejscu jest Uzbekistan – mówi Grażyna Grzelewska z Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach. Czołówkę miast zapraszających repatriantów stanowią Bytom i Gliwice. Przyjmują Polaków z Dalekiego Wschodu co roku. Sporo rodaków osiedliło się również w Żorach, Będzinie, Chorzowie, Zabrzu.
Jednak wciąż tysiące Polaków przebywają w Kazachstanie, Uzbekistanie i innych azjatyckich państwach powstałych po rozpadzie Związku Radzieckiego oraz na Syberii. Sowieci rozpoczęli ich wywozić od 1940 roku. Dziś żyją tam już kolejne pokolenia rodaków. Powrót do Ojczyzny bywa marzeniem ich życia.
Pieniądze na start
Wicewojewoda Stanisław Dąbrowa przypomina, że gminy otrzymają konkretne wsparcie z budżetu państwa. Wysokość tej dotacji zależy od tego czy gmina zaprasza rodzinę określoną imiennie (sama wskazuje o kogo chodzi) czy nieimiennie (przydziela wojewoda). W przypadku zaproszenia rodziny określonej imiennie pomoc finansowa sięga 5 tys. zł na osobę. W drugim przypadku państwo przeznacza na sam remont i wyposażenie mieszkania około 153 tys. zł. Dysproporcja wynika z ustawy o repatriacji. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych tłumaczy, że ta dotacja promuje gminy oferujące warunki do osiedlenia się osobom zarejestrowanym w bazie danych „Rodak”, prowadzonej przez MSW. W bazie są osoby chętne do osiedlenia się w Polsce, które nie mogą liczyć na samodzielne zdobycie mieszkania i źródła utrzymania. System ten pozwala kojarzyć oferty gmin ze zgłoszeniami wspomnianych osób.
Repatriant dostaje również z ministerstwa jednorazowo świadczenie obejmujące zwrot kosztów przejazdu, zagospodarowanie i bieżące utrzymanie, pokrycie kosztów związanych z podjęciem nauki przez małoletnie dzieci. Prócz tego ustawa zapewnia dotację na aktywizację zawodową. Grażyna Grzelewska tłumaczy, że nie jest to pomoc świadczona bez żadnych warunków. Państwo wypłaci pieniądze pracodawcy, jeśli ten zawrze z repatriantem umowę o pracę co najmniej na 2 lata. Pracodawca dostanie wówczas zwrot części nakładów na utworzenie miejsca pracy, przeszkolenie i pensje.
Pomoc w urzędzie
Jednak pomimo wsparcia państwowego zaproszenie Polaków z Kazachstanu czy Syberii nie jest takie proste. Jedne osoby są bardziej zaradne, inne wymagają ciągłej opieki. Nie potrafią np. dobrze czytać i pisać po polsku, a bez tego ani rusz w załatwianiu spraw w urzędach. Procedura sprowadzania repatriantów też bywa czasochłonna. Świadczy o tym przykład z Wodzisławia. Małżeństwo z Kazachstanu przyjechało do tego miasta w 2004 roku. Ich dwóch synów mieszka już w innych miastach Polski. Kiedy kobieta po śmierci męża została sama, rozpoczęła starania o ściągnięcie do Wodzisławia córki z rodziną, która mieszka w Omsku. Miejscowi radni w 2007 r. wyrazili na to zgodę. Do dzisiaj sprawa nie została sfinalizowana. Kobieta nie załatwiła wszystkich formalności.
Tomasz Raudner