Grad demoluje dorobek ludzi
POWIAT – Ludzie od dziesięcioleci nie doświadczyli tak gwałtownych burz z gradobiciem
Uszkodzone samochody, podziurawione dachy i zdziesiątkowane uprawy - to tylko niektóre ze zniszczeń, których dokonała burza, która z wtorku na środę przetoczyła się nad naszym regionem. Urzędnicy do tej pory szacują straty. Już wiadomo, że te idą w setki tysięcy złotych.
Tymczasem meteorolodzy ostrzegają przed kolejnym gradobiciem. Jednocześnie tłumaczą, że nie mają narzędzi do skutecznego przewidywania miejsca i siły tego zjawiska atmosferycznego.
Pozostało bezradnie patrzeć na bombardowanie gradem
Mieszkańcy Turzy Śląskiej i wodzisławskiej dzielnicy Marusze mogą mówić o prawdziwym kataklizmie. Grad wielkości kurzych jaj zniszczył gospodarstwa i dachy domów. Ludzie do tej pory zrywają panele i dziurawe jak sito pokrycia dachowe. – Jak żyję tu ponad 60 lat to czegoś takiego nie widziałam – mówi Bernadeta Wyrzuta, która mieszka przy ulicy Bogumińskiej w Turzy Śląskiej. – To była chwila a takie szkody. Powybijało nam okna a w domu córki dach wygląda jak sito. Wszystko zalane. Za trzy tygodnie miała wychodzić za mąż a tu takie nieszczęście – załamuje ręce.
Sąsiad dostał gradem
Państwo Elias mieszkają dom dalej. Ich budynki też są przykryte folią. – Grad podziurawił wszystkie dachy, porozbijał lampy, rynny i parapety. Tata zdążył schować tylko jeden samochód, reszta ma zniszczoną blacharkę. Sąsiad próbował ratować swój dobytek, ale jak dostał w głowę kulą gradową to omal nie stracił przytomności. Nie dało się niczego ratować, mogliśmy tylko patrzeć – mówi Bartosz Elias. – Mieszkamy na górce i jak nie grad, to cały czas uderzają tu pioruny – dodaje.
Było około godz. 19.00, kiedy Karol Kwiatoń z Wodzisławia, czekając właśnie na lotnisku w Egipcie na samolot do Polski, otrzymał mms od syna. – Przesłał mi zdjęcie ogromnej kuli gradowej z komentarzem, że nad naszym domem przeszła potężna burza – wspomina mężczyzna. Tego dnia syn pana Karola, Przemek, wrócił właśnie ze sklepu do domu przy ul. Skrzyszowskiej w Wodzisławiu. – Około godz. 18.30 niebo nagle zrobiło się granatowe. Po chwili usłyszałem jak grad dudni po dachu domu. Razem z dziewczyną wybiegłem, by schować samochód do garażu, ale grad padał już tak mocno, że parę wgnieceń na karoserii samochodu zrobił. Do tej pory coś takiego widziałem tylko w telewizji.
Gradowymi kulami oberwała też dziewczyna pana Przemka. – Otwierałam garaż, kiedy na plecach poczułam mocne uderzenie lodowej kuli – mówi pani Michalina. – Pozostały mi po tym siniaki – pokazuje. - Padało tak mocno, że szybko uciekłam do najbliższego pomieszczenia, czyli do… psiej budy – śmieje się dziewczyna.
Grad pozostawił jeszcze dziury w poszyciu dachu domu, doszczętnie zniszczył przydomową szklarnię, połamał gałęzie jabłoni, poniszczył uprawy w warzywniku. – Straty szacujemy na ok. 10 tys. zł – mówi pan Przemek. – Ale dzięki Bogu nikomu nic się nie stało.
Stanisław Szyszka, mieszkający w bloku przy ul. Brackiej w Wodzisławiu, ma wybitą szybę w samochodzie i poniszczoną karoserię. – Widząc, że nadciąga burza przykryłem auto grubym kocem – mówi 54-letni mężczyzna. – Niestety, nie na wiele się to zdało. Jak walnęło, to od razu w proch poszła tylna szyba auta. Jak żyję czegoś takiego nie widziałem.
Strażacy pracowali bez wytchnienia
Pierwsze zgłoszenie w burzową noc 3/4 lipca strażacy odebrali o godz. 18.48. Ostatni zastęp strażaków wrócił do komendy o godz. 3.40. - Tamtej nocy odnotowaliśmy 39 interwencji związanych z gradobiciem i ulewami, z czego 23 to uszkodzenia dachów - mówi mł. bryg. Jacek Filas z wodzisławskiej straży pożarnej. 17 zgłoszeń odnotowano w gminie Gorzyce, 12 razy strażacy pomagali mieszkańcom Wodzisławia. - Skutki gradobicia na terenie powiatu wodzisławskiego najbardziej odczuwalne były na pograniczu Turzy Śląskiej i Wodzisławia w dzielnicy Marusze. Budynki, w których zostały uszkodzone dachy w większości przypadków miały lekkie pokrycie typu ondulina, eternit. Dachy te przed deszczem zabezpieczane były przez strażaków foliami, która w głównej mierze pochodziła z zapasów powiatowego magazynu zarządzania kryzysowego. Przez kolejne dni, aż do piątku zabezpieczaliśmy kolejne budynki folią - dodaje Filas.
Adrian Czarnota,
Anna Burda-Szostek
Telefon w razie burzy
Urząd Miasta Wodzisławia podaje numery telefonów, pod które mogą dzwonić mieszkańcy w związku z niekorzystnymi zjawiskami meteorologicznymi. Problemy, uwagi i zapytania można zgłaszać w godzinach pracy urzędu pod nr tel. 32 459 04 60, zaś po godzinach pracy urzędu pod nr tel. 32 459 04 76.
(tora)
Jak powstaje grad?
– Miejsca o urozmaiconej orografii czyli np. wzniesienia mają wpływ na procesy pionowe, które docierają do chmur. Chodzi choćby o prądy wstępujące, które powodują, że gradziny dłużej wędrują w chmurze i mają prawo być większe – mówi Grażyna Bebłot, hydrometeorolog z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Jak tworzy się grad? Kiedy nad danym obszarem spotykają się masy powietrza o różnej temperaturze i gęstości, tworzą się prądy wstępujące. Ciepłe powietrze jako lżejsze wędruje do góry wynosząc z sobą cząsteczki wody. Kiedy te dotrą na odpowiednią wysokość gdzie temperatura jest niższa skraplają się i spadają w formie deszczu. Kiedy powietrze jest mocno rozgrzane wynosi cząsteczki wody jeszcze wyżej gdzie dochodzi do zamarzania wody i tworzenia gradzin, czyli kulek gradowych. Prąd wstępujący z 3 lipca, który wytworzył się nad Turzą Śląską, musiał być wyjątkowo silny, bo przez dłuższy czas utrzymywał w chmurze gradziny, które z każdą chwilą obrastały lodem i zwiększały masę. Gdy stały się tak ciężkie, że nie mogły się utrzymać w chmurze, spadały z impetem na ziemię.
Meteorolodzy tłumaczą, że opad gradu jest tak lokalnym zjawiskiem, że trudno przewidzieć gdzie i kiedy wystąpi. – Te zjawiska przypominają pas o szerokości od kilkudziesięciu metrów do kilometra i długości od kilku do kilkunastu kilometrów. Mamy za mało radarów meteorologicznych aby można było rozpoznawać te zjawiska na czas. Najbliższy znajduje się na wzgórzu Ramża w Orzeszu. W planach jest wybudowanie radaru na Górze św. Anny, który pomoże nam jeszcze skuteczniej obserwować to co się dzieje wysoko, nad naszymi głowami i co może nam zagrażać – mówi Grażyna Bebłot.
(acz)