Za rączkę do baru – kultura polityczna według wójta
LUBOMIA Radna Krystyna Kuczera zarzuciła na ostatniej sesji przewodniczącemu rady oraz wójtowi gminy, że ci słabo reprezentują gminę na różnych uroczystościach.
Poszło o nieobecność Romana Bizonia i Czesława Burka na spotkaniu szkoleniowym Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, które odbyło się w lutym tego roku w Syryni. – Byli wszyscy ważniejsi urzędnicy wojewódzkiego oddziału ARiMR, byli przedstawiciele ościennych gmin, był przewodniczący rady powiatu, był nawet prezydent Wodzisławia pan Mieczysław Kieca. Szkoda, że jako gospodarza gminy zabrakło wójta i przewodniczącego rady – tłumaczy Kuczera.
Odpowiadając na zarzuty radnej Roman Bizoń stwierdził, że nie jest jego ustawowym obowiązkiem uczestniczenie w spotkaniach czy uroczystościach różnych organizacji. – Moim obowiązkiem jest organizowanie prac rady – odparł przewodniczący. – Odczytywanie mi punków czy przepisów ustawy mnie nie przekonuje. Ja podchodzę do tego inaczej. Jak mnie ktoś z sympatii zaprasza a ja odmawiam, to zapraszający może mieć raczej niekomfortowe odczucie. Po prostu uważam, że przyjęcie zaproszenia to wyraz szacunku dla zapraszającego – odpowiedziała Kuczera.
W tym momencie do dyskusji włączył się wójt Czesław Burek. Przypomniał kto jakie ma kompetencje. – Pani radna. Nie ma czegoś takiego, że przewodniczący czy radny reprezentuje gminę. Prawo jasno mówi, że gminę na zewnątrz reprezentuje wójt. To czy ktoś idzie na jakąś imprezę czy nie to jest elementem kultury politycznej – odparł wójt. Po czym dodał w swoim stylu: – Ja jestem synek do zgody, za rączkę i do baru, ale każdy swoje miejsce musi znać.
(art)