Najtrudniejszy pierwszy krok, potem idzie gładko
REGION – 1 sierpnia na Jasną Górę wyruszy 67. Piesza Rybnicka Pielgrzymka
4 dni marszu, do przejścia blisko 115 km. Około 4,5 tys. pielgrzymów skupionych w 9 grupach wyruszy 1 sierpnia z Rybnika na 67. pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę.
Pod względem ilości pątników rybnicka pielgrzymka, która od 3 lat ma status Pielgrzymki Archidiecezji Katowickiej znajduje się na 7. miejscu w Polsce. W tym roku hasłem przewodnim wędrowania będą słowa: „Kościół naszym domem”. Do Częstochowy pątnicy dojdą w sobotę, 5 sierpnia. Tradycyjnie już pielgrzymów w Rybniku powita metropolita katowicki, w tym roku po raz pierwszy – arcybiskup Wiktor Skworc, który będzie przewodniczył mszy św. odprawionej o godz. 8.00 w bazylice św. Antoniego. Jak co roku, metropolita katowicki powita też pielgrzymów na rogatkach Częstochowy i o godz. 15.00 odprawi mszę św. na szczycie Jasnej Góry.
Tradycją jest już, że na dzień przed rozpoczęciem pielgrzymki rybnickiej na szlak wyruszają parafianie z Jastrzębia i Pszowa, którzy 1 sierpnia dołączą do pielgrzymów z Rybnika. W tym roku po raz pierwszy taką wcześniejszą wędrówkę rozpocznie także grupa z Suszca.
Karetka na plecach
Rybnickie pielgrzymowanie nie mogłoby się odbyć m.in. bez niezawodnej służby medycznej. Dokładnie od 30 lat kieruje nią lekarz, Józef Leśniak, który w tym roku kończy 79 lat. – Trochę się tego uzbierało – uśmiecha się na wspomnienie minionych lat pielgrzymkowych. – Kiedy w 1982 roku zająłem się obsługą medyczną pielgrzymki czasy były zupełnie inne. Całą apteczkę medyczną miałem na plecach. A i jej wyposażenie nie było zbyt bogate, bo w większości znajdowały się w niej tylko plastry opatrunkowe. Ludzie na postojach leczyli obolałe nogi pokrzywami.
Dziś pątnicy mają do dyspozycji 2 lekarzy, 4 pielęgniarki, rehabilitantów i dwie karetki. Nie brakuje też medykamentów i środków opatrunkowych. A potrzebne są różne, bo i w czasie wędrówki pojawiają się przeróżne dolegliwości – od odcisków na stopach, przez bóle nerek, gardła, użądlenia, kleszcze, które wbiły się w skórę, po problemy z nadciśnieniem, a nawet krwawienia ginekologiczne. – Pamiętam pielgrzymkę z 1991 roku – mówi doktor Leśniak. – Do Częstochowy na światowe spotkanie młodzieży przybył papież Jan Paweł II. Dlatego rybnicka pielgrzymka zyskała wymiar międzynarodowy, szli w niej m.in. Rosjanie, którymi się opiekowaliśmy. Na noclegu w Dźbowie pod Częstochową do godz. 1.00 w nocy przychodzili do służby medycznej z prośbą o pomoc w dolegliwościach biegunkowych, z anginami i zapaleniami płuc.
Pili na konto pątników
Doktor Leśniak wspominając pielgrzymowanie w latach 80–tych mówi też o różnych prowokacjach, których odium miało spaść na pielgrzymów. – Pamiętam, że jacyś ludzie na nasze „konto” pili wódkę, okradali domy, a potem puszczali w świat informację, że rzekomo to sprawka pątników – mówi.
Ale takich wspomnień jest na szczęście niewiele. Więcej wiąże się ze wzruszeniami, których lekarzowi dostarczali jego pielgrzymkowi podopieczni. – W 1985 roku na trasie, przed Tarnowskimi Górami na drodze zemdlał nam 10–letni chłopak – mówi doktor Leśniak. – Trudno go było docucić. Okazało się, że nic nie jadł. Ogrzaliśmy go, podaliśmy leki i szedł dalej. Było mu ciężko, zdawało się, że nie dojdzie na Jasną Górę. Ale gdybyście go zobaczyli przed ołtarzem Matki Bożej, jak uklęknął na te swoje obolałe nogi. Do dziś ten widok mnie wzrusza.
Pielgrzymka to cały sztab odpowiedzialnych za nią ludzi, oprócz medycznej to służba porządkowa, ludzie odpowiadający za bezpieczeństwo na drodze, zajmujący się nagłośnieniem, oprawą muzyczną. 22–letni Mateusz Płaszczyński z Rybnika pielgrzymuje od 5 lat, od dwóch zajmuje się oprawą muzyczną w II grupie, gra na gitarze. – Wszystko mamy zapięte na ostatni guzik – mówi. – Dbamy o śpiew na trasie i o oprawę liturgii mszy św. W drodze śpiewamy głównie pieśni religijne, ale czasem ludzie proszą też o piosenki ludowe.
Różaniec i butelka wody w plecaku
Jednym z najstarszych uczestników wędrówki jest 76-letni Teofil Hetman z Przegędzy. – Nawet nie pamiętam, który raz pójdę na pielgrzymkę – mówi. – W tym roku to będzie chyba 18. raz. Trasa nie jest dla mnie męcząca, z wyjątkiem pierwszego odcinka z Rybnika do Gliwic. A potem już idzie gładko – śmieje się. – W bagażu podręcznym zawsze mam różaniec, ręcznik i butelkę wody. A na nogach wypróbowane, przewiewne buty.
I to właśnie w butach, jak mówią pielgrzymi tkwi sekret udanego, bezodciskowego wędrowania. Muszą one być wychodzone i sprawdzone w bojach. Ale nawet najwygodniejsze buty na nic by się zdały, gdyby nie siła intencji pielgrzymkowych. To one niosą pątników, którzy mimo bólu i różnych dolegliwości idą pokłonić się jasnogórskiej Matce Bożej.
Anna Burda-Szostek