Zapach palonej gumy, adrenalina i niesamowite emocje
WODZISŁAW 4 i 5 sierpnia odbyła się III runda tegorocznego Drift Open, czyli zawodów w coraz popularniejszym i niezwykle widowiskowym driftingu.
Do Wodzisławia przyjechało 73 kierowców z całego kraju. Park samochodowy został umiejscowiony na placu przy dawnej KWK 1 Maja. Tam można było szczegółowo przyjrzeć się monstrom przystosowanym do driftingu. Królowały BMW, było też kilka „japończyków”. Z seryjnymi modelami te auta miały niewiele wspólnego. Maksymalnie odchudzone, wyposażone w specjalne zawieszenie, klatki bezpieczeństwa oraz uzbrojone w potężne silniki o mocy od 300 do nawet 700 KM. Siłą rzeczy niejednemu widzowi adrenalina szybowała w górę. Do tego zapach palonej gumy. Nic więc dziwnego, że trasa zawodów przeżywała prawdziwe oblężenie. A ta była niezwykła. Rozgrywane od trzech lat zawody Drift Open po raz pierwszy rozegrane zostały na torze ulicznym, przebiegającym drogą publiczną. Trasa została wytyczona ulicą Czarneckiego, między skrzyżowaniami z ulicą Batalionów Chłopskich a Odrodzenia. Odcinek, w którym kierowcy musieli zmierzyć się z trzema łukami gwarantował spore emocje. Nie tylko widzom i zawodnikom, ale również właścicielom przylegających do trasy posesji. – Trasa okazała się bardzo wymagająca pod względem technicznym. Nawet zawodowcy mieli z nią problemy – przyznawali organizatorzy. Dlatego w pierwszym, eliminacyjnym dniu zawodów doszło do kilku kraks. Najpoważniejsza sobotnia zakończyła się na płocie jednej z posesji. Policja od razu przerwała kwalifikacje. Pod znakiem zapytania stanął drugi dzień zawodów. Ostatecznie dokończono je w skróconej formie. Zamiast 32 o wygraną walczyło 16 najlepszych uczestników kwalifikacji, co spotkało się z wyrazami dezaprobaty części zawodników. Niektórzy zrezygnowali z udziału w zawodach i pojechali potrenować na plac w bazie na Kolonii Fryderyk, dzierżawiony przez firmę Alpine. Ostatecznie wygrał Grzegorz Hypki przed Adrianem Pękalą i Marcinem Mospinkiem. W organizację zawodów włączyła się Izba Gospodarcza w Wodzisławiu oraz Urząd Miasta w Wodzisławiu.
(art)
Co to takiego drifting?
Drifting to pokonanie wyznaczonej trasy w kontrolowanym poślizgu. Podczas eliminacji każdy zawodnik pokonuje trasę trzykrotnie. Sędziowie przyznają punkty za prędkość przejazdu, kąt wychylenia auta, linię przejazdu, widowiskowość. Maksymalnie można dostać 100 punktów, co zdarza się jednak niezwykle rzadko. Sposób punktacji jest subiektywny, podobnie jak np. w łyżwiarstwie figurowym. Dlatego zawody w Wodzisławiu oceniali sędziowie z zagranicy. W niedzielnej rundzie finałowej kierowcy rywalizowali parami, na zasadzie uciekający/goniący. W każdej parze rozgrywane były dwa przejazdy punktowane. Jako pierwszy na czoło wychodził kierowca, który uzyskał wyższy wynik w kwalifikacjach. Zadaniem drugiego zawodnika było gonienie, czyli naśladowanie w jak najdokładniejszy sposób jazdy pierwszego kierowcy przy jak najmniejszym dystansie. W każdym przejeździe sędziowie rozdzielali między zawodników pulę 10 punktów. Zwycięzcy awansowali zgodnie z systemem pucharowym, aż do finału. W przypadku remisu przeprowadzana była dogrywka.