Gdy ulica przebiega przez dom
POWIAT – Opóźnienia inwestycji, większe koszty, dodatkowa robota – to skutki rozbieżności między mapami a rzeczywistością. Z tymi problemami gminy borykają się na co dzień.
Rydułtowy zamierzają wyremontować ulicę Barwną. Do 30 czerwca miał być gotowy projekt. Termin przygotowania dokumentacji na wniosek wykonawcy został jednak wydłużony do 18 października. Powód? Znaczne rozbieżności w rzeczywistym przebiegu działek w stosunku do mapy ewidencyjnej. Różnice sięgały 1,5 metra. – Wymusiło to konieczność ponownego sprawdzenia usytuowania wszystkich elementów projektowanej drogi a w rezultacie konieczność przeprojektowania około 400 metrów drogi na odcinku od ul. Narutowicza. Pozostawienie drogi w pierwotnym śladzie spowodowałoby konieczność wykupienia działek prywatnych. Byłoby to sporym i niepotrzebnym kosztem dla gminy. Wraz z drogą konieczne byłoby również przełożenie słupów i kanalizacji deszczowej, co wiązałoby się z uzgodnieniami z właścicielami sieci – mówi Mariusz Szewczyk, naczelnik Wydziału Infrastruktury Miejskiej Urzędu Miasta Rydułtowy.
Grunt przez zasiedzenie
W Pszowie podobne rozbieżności pojawiły się przy okazji wytyczania przez geodetów placu pod przebudowywany rynek. Część gruntu przewidziana pod park jordanowski figurująca w dokumentach jako miejska w rzeczywistości od ponad 30 lat zajęta była przez prywatne osoby. To już daje tym osobom prawo uzyskania tytułu do gruntu przez zasiedzenie. – Gdybyśmy podjęli starania o przywrócenie stanu obecnego do rzeczywistego, oni mogliby wystąpić do sądu o zasiedzenie, nawet jeśli ono nastąpiło w złej wierze – mówi Tomasz Dzierżawa, zastępca burmistrza Pszowa. Na szczęście dla wszystkich nie trzeba było iść do sądu. Zajęty przez prywatne osoby grunt był bardzo mały w stosunku do całej powierzchni. Dlatego nie wpłynął na kształt rynku, w tym na procentowy udział terenów zielonych, chodników, itd. Gdyby tych wskaźników nie udało się zachować, miastu groziłaby utrata części unijnej dotacji.
W Radlinie z powodu rozbieżności konieczny będzie nieplanowany wcześniej wykup około kilkuset metrów kwadratowych prywatnych gruntów. Rzecz dotyczy projektowanego parkingu przy ul. Hallera. – Według map mieliśmy bezproblemowy dostęp do Hallera. Po pomiarach geodezyjnych w terenie okazało się, że nie ma wjazdu tylko punkt styczny – mówi Zbigniew Podleśny, zastępca burmistrza Radlina.
W Wodzisławiu na podobne problemy napotykali urzędnicy podczas inwestycji na Starym Mieście. Różnice w terenie względem map sięgały jednego metra.
To tylko przykłady napotykanych problemów. Urzędnicy w każdym mieście podkreślają, że borykają się z podobnymi sytuacjami praktycznie na co dzień. – Dużym problemem są również kable, rury w ziemi, których mapy projektowe nie uwzględniają. Czasem są to przewody, do których nikt się nie przyznaje – mówi Marek Hawel, burmistrz Pszowa.
Aktualizuje geodeta
O ile dla samorządu ten problem, w tym dodatkowe koszty, jest do przełknięcia, to już osobie prywatnej taka niespodzianka może poważnie pomieszać szyki. – Inwestor może się zdziwić. Ma wszystko uzgodnione, wyrysowane i nagle przychodzi geodeta i okazuje się, że wchodzi w czyjąś prywatną działkę. Pytanie – co robić dalej? Trzeba zmieniać dokumentację, pozwolenia, a wykonawca wybrany i czeka na rozpoczęcie budowy. Tymczasem bez geodety się nie obejdzie. Musi wytyczyć obiekt w terenie przed rozpoczęciem robót – mówi Mariusz Szewczyk.
Gminy korzystają z map ewidencyjnych Powiatowego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej. Jego kierownik Dorota Podeszwa tłumaczy, że rozbieżności są sprawą naturalną. – Nasza mapa może być, ale nie musi być zgodna z rzeczywistością. Zmiany same z siebie się nie nanoszą. Mapy są akutalne o tyle, o ile zaktualizują je geodeci – wyjaśnia kierownik ośrodka. Tłumaczy, że jeśli geodeta podczas pomiarów w terenie stwierdzi różnice względem mapy ewidencyjnej, ma obowiązek pinformować ośrodek. Wówczas mapa zostaje zaktualizowana.
(tora)