Relaks i opalanie – luksusy nie dla ratowników
REGION – Prawdziwa praca ratownika ma niewiele wspólnego z serialem „Słoneczny Patrol”
Zabawa na słońcu, relaks, woda i opalanie? Wakacje nie dla wszystkich wyglądają tak samo, a już na pewno nie dla ratowników wodnych. Choć obecni na basenach i kąpieliskach, nie czerpią z dobrodziejstw dobrej pogody. Ich oczy nieustannie skierowane są na pływających i bawiących się w wodzie wczasowiczów, więc o relaksie i zabawie nie ma tutaj mowy. – Nasza praca trwa 11 godzin w ciągu dnia, od momentu otwarcia, do zamknięcia basenu. Tak też wyglądają nasze całe wakacje – mówi Paweł Szymura, ratownik prowadzący na rybnickim kąpielisku Ruda.
Ratowanie to kwestia odwagi
Przepisy mówiące o tym, kto i kiedy zostać może ratownikiem zmieniają się dość dynamicznie, od niedawna jednak młodszym ratownikiem zostać może już 14–letnia osoba. – Oczywiście, choć może brzydko to zabrzmi, taki młodszy ratownik służy nam raczej do pomocy, nie bierze udziału w odpowiedzialnych akcjach, gdzie konieczne jest odpowiednie wykształcenie i doświadczenie – mówi Szymura. – Ja swój kurs kończyłem w wieku 18 lat, taki był wymóg. Teraz można już zostać ratownikiem od 16 roku życia – dodaje. Młodszy ratownik to osoba pomagająca ratownikom wyższym stopniem – trzeba go wyszkolić, musi nabrać doświadczenia, by po dwóch latach zostać pełnoprawnym ratownikiem wodnym. – Osoba, która chce być ratownikiem musi wykazać się umiejętnościami pływackimi, ratowniczymi oraz ukończeniem kursu pierwszej pomocy – wymienia Paweł Szymura. Zajęcie jest to więc de facto dla każdego, kto chce, niemniej wymaga jeszcze jednej cechy. – Ratownictwo to w dzisiejszych czasach kwestia odwagi, szczególnie biorąc pod uwagę dzisiejszych klientów kąpielisk i to, że bierzemy odpowiedzialność za wszystkie czyny. A ludzie niestety lubią się dzisiaj sądzić – przyznaje ratownik. To smutny wniosek, jednak prawda jest taka, że ratownik często postrzegany jest nie jako ktoś, kto niesie pomoc tonącemu, lecz raczej jako porządkowy.
Nie ma miejsca na popisy
– W naszej pracy nie ma miejsca i czasu na popisy w stylu Słonecznego Patrolu – śmieje się Paweł Szymura. – Chodzi o jak najsprawniejsze niesienie pomocy i na tym trzeba się skupić. Nasz chleb powszedni to małe urazy, zadrapania, no i oczywiście pilnowanie porządku – wzdycha. Przyznaje, że ratownicy często są traktowani jako ci, którzy psują innym zabawę. – Bo na przykład nie wolno skakać z jakiegoś miejsca, a ktoś ma straszną ochotę to zrobić – mówi Paweł Szymura.
(mark)