Zaczyna brakować mi czasu
RYDUŁTOWY – O szachowych sukcesach, godzeniu pracy dyrektora, ojca, szefa klubu sportowego, kosztach w rozmowie z „Nowinami Wodzisławskimi” opowiada Jacek Stebel, Rydułtowik Roku 2011.
– Podczas wręczania statuetki usłyszał pan, że trudno o większe wyróżnienie dla mieszkańca Rydułtów. Co ta nagroda dla pana znaczy?
– To wyróżnienie nie tylko dla mnie, ale i wszystkich rydułtowskich dzieci szachowych. Wielkie podziękowanie dla nich oraz ich trenerów za trud i ciężką pracę. Mam nadzieję, że nagroda spowoduje zainteresowanie szachami u kolejnych osób.
– Kiedy powstał szachowy Klub Sportowy Ognisko?
– Wszystko zaczęło się w 2005 roku. Klub powstał przy Ognisku Pracy Pozaszkolnej jako efekt końcowy jednego z programów unijnych. Jako formalna grupa szachowa mogliśmy już zgłaszać się do rozgrywek.
– I zaczęliście odnosić sukcesy... Nim do nich przejdziemy, proszę powiedzieć, skąd u pana zainteresowanie szachami?
– W szkole podstawowej, a następnie w rydułtowskim liceum, do którego uczęszczałem, była silna grupa szachowa. Nie mogę pochwalić się tym, że należałem do wyróżniających się graczy. Rolę liderów pełnili dwaj moi koledzy z klasy, którzy należeli do polskiej kadry juniorów.
– A dzisiaj? Gra pan?
– Niewiele. Moja córka Agata również gra w szachy, więc trudno pogodzić mi rolę gracza i ojca. Pamiętam, że podczas turnieju we Wrocławiu graliśmy jednocześnie. To, co działo się u niej na szachownicy, przekładało się na moją pozycję, która początkowo była dobra. Po błędzie córki szybko przegrałem, więc to świadczy o emocjach, jakie temu wszystkiemu towarzyszą.
– Co daje gra w szachy?
– Wpływa na umiejętność koncentracji i pamięć. Co ważne, uczy ogromnej pokory i radzenia sobie ze stresem. Nie wszystkie dzieci potrafią pogodzić się z tym, że kiedyś przychodzi porażka. Wygrywają cztery partie pod rząd i wydaje im się, że zwyciężą w każdej kolejnej. Ale w sporcie tak nie jest.
– Szachy to drogi sport?
– Komplet szachów kupimy już za jakieś 50 zł. Zegar elektroniczny kosztuje trochę więcej. Największe koszty wiążą się jednak z wyjazdami na turnieje.
– Dyrektor, animator życia szachowego w mieście, mąż, ojciec. Jak pan godzi wszystkie obowiązki?
– Zaczyna mi brakować czasu. Praca dyrektora bardzo mnie absorbuje. Nie ukrywam, że przydałby mi się w klubie człowiek z uprawnieniami instruktora. Sam obecnie pełnię głównie rolę organizacyjną. Właściwie na pewnym etapie niezwykle trudno było mi przygotowywać dzieci do zawodów, bo zróżnicowanie poziomów z biegiem lat stawało się coraz większe. Niektóre dzieci zaczęły chodzić na zajęcia prywatne, indywidualne. Z grona ich trenerów należy wyróżnić Marcina Wałacha.
– Proszę przybliżyć sukcesy wychowanków klubu.
– Bardzo dobrym rokiem był dla nas 2010. Zaczęło się od szachowych Mistrzostw Śląska. Później były Mistrzostwa Polski, podczas których zdobyliśmy aż 4 medale. Mało który klub może pochwalić się takimi wynikami w jednym sezonie. To dało dzieciom kwalifikacje do udziału w Mistrzostwach Świata w Grecji. Poza tym dwa lata temu jako drużyna awansowaliśmy do 2 ligi juniorów i utrzymujemy się w niej do dziś.
rozmawiała Magdalena Sołtys