Załoga zarzuca oszustwo producentowi okien
TURZA ŚL.
Zostali bez pieniędzy, właściciel firmy odsyła ludzi do sądu
Świetnie rozwijająca się firma z Turzy Śl. produkująca okna popadła w tym roku w kłopoty. Pojawiły się poślizgi w wypłatach. Firma zaczęła zalegać z pieniędzmi za towar i usługi. Najpierw doszło do zwolnienia części załogi. Według pracowników jeszcze we wrześniu właściciele zapewniali ich, że firmie nic nie grozi. Po czym kilka dni później zwolnili resztę pracowników. Do dziś firma zalega im z wypłatami. – A żeby było ciekawiej, firma razem ze świadectwem pracy wysłała mi paski od wynagrodzeń, których nie otrzymałem. Jak poszedłem do siedziby firmy domagać się należnych mi pieniędzy, to postraszono mnie policją – opowiada pan Daniel.
Poszkodowani są nie tylko pracownicy, ale również jej kontrahenci. Kornela Głąbica świadczyła firmie Foltyn Okna usługi transportowe – dostarczała klientom okna. Firma z Turzy zalega jej z płatnościami na kwotę około 16 tys. zł. – Byłam lojalnym usługodawcą, w zasadzie pracowałam tylko dla nich. Kiedy przestali mi płacić, praktycznie zostałam bez źródła dochodu. A przecież muszę płacić ZUS. Za wystawione faktury muszę odprowadzać podatek VAT. A pieniędzy nie ma. Kiedy sms-em poprosiłam o uregulowanie płatności (telefonów nikt w firmie nie odbiera) z zastrzeżeniem, że w przeciwnym razie udam się do sądu, to żona właściciela odpisała mi, że mam sobie iść do tego sądu – opowiada Kornela Głąbica, pokazując sms-a.
Właściciel firmy Łukasz Foltyn tłumaczy, że miesięczny poślizg w wypłatach czy płatnościach za faktury to normalna sprawa. Bywa, że firmy mają nawet półroczne opóźnienia w płaceniu faktur.
Firma bankrutem, pracownicy bez pieniędzy, a szef: – W czym problem?
Produkcja okien w firmie Okna Foltyn ruszyła na początku 2010 roku. Na początku firma była nastawiona na niewielką produkcję – około 200 okien na dobę. Interes tak dobrze się układał, że wkrótce trzeba było przenieść się do większej hali, a produkcja wzrosła niemal dwukrotnie. Normalny rozwój trwał do czasu. – Zaczęły się opóźnienia w wypłatach, w dodatku doszło do zmian godzin pracy. W pewnym momencie zaczęliśmy pracować w trybie nienormowanym. Pracownicy mieli obowiązek przychodzić do pracy na taką godzinę i pracować taką liczbę godzin, jaką sobie zażyczył pracodawca. Gdy pracownik nie chciał lub nie mógł w ten sposób pracować, to pracodawca groził mu wypowiedzeniem umowy o pracę – opowiada nam Emilia Leśniak, która przepracowała w firmie Okna Foltyn dwa lata, zwolniła się dzień po tym, jak szef zakomunikował upadłość firmy. Do dziś nie otrzymała wynagrodzenia za wrzesień. Z kolei pan Daniel (nazwisko do wiadomości redakcji) czeka nie tylko na wypłaty za wrzesień i październik, ale również na odprawę pracowniczą. – A żeby było ciekawiej, firma razem ze świadectwem pracy wysłała mi paski od wynagrodzeń, których nie otrzymałem. Jak poszedłem do siedziby firmy domagać się należnych mi pieniędzy, to postraszono mnie policją – opowiada pan Daniel. Osób w podobnej sytuacji jest więcej. Wypłat nie otrzymali również ci, którzy zwolnili się w czerwcu bądź lipcu.
Sprzedawali coraz więcej, a pieniędzy ubywało
Zdaniem pracowników, problemy z jakimi zaczęła się borykać firma były efektem tego, że jej właściciele nieudolnie gospodarowali wypracowanymi środkami. – Żyli ponad stan. No bo jak nazwać sytuację, kiedy zamówień przybywało, wszystko doskonale się kręciło, a pieniędzy o dziwo ubywało? Właściciele firmy nie płacili dostawcom części, przez co doszło do tego, że czasem nie było z czego robić okien. Ludzie zaczęli się zwalniać, nie tylko wskutek poślizgów wypłat, ale również dlatego, że nie było warunków do normalnej pracy. Odeszli handlowcy, którzy nie mieli czym handlować, albo musieli słuchać pretensji odbiorców, którym nie został dostarczony towar – opowiada nam jeden z pracowników produkcji, do których udało się nam dotrzeć. Jego zdaniem właściciele sami doprowadzili do fatalnej kondycji firmy. – Pieniądze, które powinny trafiać na inwestycje, naprawę maszyn lub na inwestowanie w ludzi były przez nich przejadane – dodaje. To oczywiście opinia pracownika. Właściciel firmy ma prawo dysponować swoimi pieniędzmi według uznania.
W kilka dni zmienił zdanie
Byli już pracownicy firmy Okna Foltyn czują się oszukani przez swojego pracodawcę. Kiedy w sierpniu ich szef zwolnił połowę załogi, to pozostałą część pracowników miał zapewnić, że nic im nie grozi, a firma będzie istnieć. Dodatkowo na łamach branżowego portalu oknonet.pl właściciel firmy przyznawał, że jego przedsiębiorstwo co prawda ma pewne kłopoty, ale jednocześnie nie zamierza ogłaszać upadłości. – Informuję, że jako właściciel firmy nie złożyłem wniosku o ogłoszenie upadłości firmy i nie mam zamiaru poczynić takich kroków – taką wypowiedź Łukasza Foltyna z 24 września znaleźliśmy na łamach portalu oknonet.pl. – Tymczasem 27 września zrobił zebranie i poinformował, że zwalnia nas wszystkich, ponieważ ogłasza upadłość i zamyka firmę. Uważam, że w sposób świadomy i wyrachowany celowo wcześniej wprowadził mnie i innych pracowników w błąd zapewniając nas, że mamy pewną pracę, po to by jeszcze popracować, ale już bez wynagrodzenia – uważa Emila Leśniak. Od byłego pracodawcy usłyszała, że nie ma co liczyć na wypłatę pieniędzy i po wynagrodzenie ma się zgłosić do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Kobieta dodaje, że sprawdziła czy firma odprowadzała za nią składki na ZUS. Okazało się, że za sierpień i wrzesień składki nie zostały odprowadzone.
W czym problem?!
Właściciel firmy Foltyn Okna w rozmowie telefonicznej powiedział, że miesiąc poślizgu w wypłacie wynagrodzeń lub faktur za wykonane usługi to żadna wielka sprawa, bo są firmy, które nie płacą i pół roku. Dodał, że zaległe pensje zostaną wypłacone z funduszu gwarantowanych świadczeń i dlatego on nie rozumie, w czym rzecz. – Robię wszystko, żeby pracownicy pieniądze dostali. W biznesie raz jest lepiej, raz gorzej – mówi Łukasz Foltyn. Na koniec zaznaczył, że jeśli pojawi się jakiś artykuł na temat jego firmy i znajdzie w nim nieprawdę, to sprawę skieruje do sądu.
Artur Marcisz