Na wstępie
Tomasz Raudner - Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
Otwieram okno w sypialni i widzę kłębiące się biedronki. Przynajmniej 20. W otworach wentylacyjnych to samo. Pojedyncze rozłażą się po pokoju. Czytam, że to tałatajstwo pochodzi z Azji, a sprowadzili je do siebie Niemcy i Holendrzy, żeby zżerały mszyce. I opanowały Europę. Co gorsza, niebezpieczne są w dotyku. Wytłumacz teraz dziecku, że Agnieszka Osiecka pisząc „Boża krówko leć do nieba, przynieś mi kawałek chleba” miała na myśli naszą poczciwą biedronkę siedmiokropkę, a nie wschodniego agresora. Wersja bieżąca wierszyka powinna się kończyć „leć i nie wracaj” i do odkurzacza robala.
Rozbawiła mnie informacja z Wodzisławia, że do dziś nie naprawiono wielu ulic po zeszłej zimie. Ale nie tej, która na krótko zaatakowała w październiku. Tej, która skończyła się w marcu. W końcu czas tak szybko leci, 8 miesięcy zaledwie, a dróg w Wodzisławiu od groma. Poza tym co nagle to po diable. Może do końca roku wyrobią. Może, pod warunkiem, że zima drogowców nie zaskoczy. Ale dość żartów. To wstyd. Dla służb komunalnych, nadzoru w urzędzie miasta, wszystkich, którzy mają cokolwiek wspólnego z drogami.