W Radlinie czują się oszukani
Wodzisławianie z zasądzoną eksmisją, którzy na miesiąc trafią do hotelu Syrenka w Radlinie, budzą obawy wśród mieszkańców. Czy uzasadnione?
RADLIN Gdy gruchnęła wiadomość, że zajazd Syrenka w Radlinie przyjmie eksmitowanych mieszkańców Wodzisławia, do władz Radlina zaczęły docierać nerwowe głosy mieszkańców. – Głównie z dzielnicy Obszary. Mieszkańcy poczuli się nieco oszukani. Dotarła do nich informacja, że przy Rybnickiej w Radlinie zamieszkają eksmitowani, którzy nie mają żadnego prawa do lokalu socjalnego. Będą tam przez miesiąc i co dalej? – zastanawia się wiceburmistrz Radlina, Zbigniew Podleśny.
Alkoholizm, używki?
W krótkiej perspektywie Radlin obawia się wzrostu niepożądanych zachowań w okolicach ul. Rybnickiej, z którymi sam będzie musiał sobie radzić. Wśród eksmitowanych mogą być bowiem osoby, które przykładowo dokonywały w swoich rodzinach aktów przemocy. – Nikt nie konsultował z nami tego tematu. Nie wiemy, z jakim bagażem życiowych doświadczeń ci ludzie przyjdą. Co, jeśli pojawią się problemy typu alkoholizm, używki czy sprawy kryminalne? Jesteśmy nijak na to przygotowani – podkreśla wiceburmistrz. Wśród dalekosiężnych skutków, na które wskazują mieszkańcy, wymienia też ten, że centrum życiowym wyeksmitowanych nie będzie już Wodzisław, tylko Radlin. – Żeby było jasne. Eksmitowanie do hoteli to nie jest nowa praktyka. Znam ją z innych miast, ale zwykle miasta te załatwiały temat w swoich granicach administracyjnych. Tu mamy do czynienia z eksportem ludzi – zaznacza Podleśny.
Boją się powtórki
Z „eksportem ludzi” Radlin zetknął się już rok temu, kiedy tamtejsza straż miejska patrolowała tereny leśne na granicy Radlina i Wodzisławia. Strażnicy zauważyli wówczas dwa rozbite namioty. Zamieszkali w nich dwaj mężczyźni, którzy wcześniej przebywali w noclegowni przy ul. Marklowickiej w Wodzisławiu, ale, jak stwierdzili, zostali wyrzuceni za wyczuwalną od nich woń alkoholu oraz za zgłaszanie kierowniczce schroniska wszelkich nieprawidłowości, między innymi o przeterminowanej żywności. Zaczęło się ustalanie, na czyim terenie znajdują się mężczyźni. – Okazało się, że jest to już teren Radlina. Granica została przekroczona o jakieś 50 metrów. Mimo że ci mężczyźni wcześniej mieszkali w noclegowni w Wodzisławiu, interwencja w Wodzisławskim MOPS-ie nic nie dała. Usłyszeliśmy, że oni są już naszymi mieszkańcami – podkreśla wiceburmistrz i dodaje, że opisana przepychanka miała charakter micro, ale przecież może się powtórzyć. Bezdomnymi zajął się wtedy radliński OPS, który musiał przeprowadzić z mężczyznami wywiady i przygotować całą dokumentację. – Temat eksmisji jest złożony. Na razie nie spędza mi snu z powiek. Niekoniecznie wyeksmitowani trafią do systemu opieki społecznej. Na pewno będziemy w kontakcie z MOPS-em w Wodzisławiu. Wiemy, jakie są procedury. W najgorszym przypadku będziemy sporządzać dokumenty dla Wodzisławia – wyjaśnia dyrektor OPS-u w Radlinie, Krystyna Kryszewska.
Mają za co żyć
Problemu nie widzi wodzisławski magistrat. Przypomina, że wyeksmitowani z mieszkań komunalnych nie mają prawa do lokalu socjalnego, a to oznacza, że muszą wynająć lub kupić sobie mieszkanie. – To sąd decyduje o eksmisji, ale wcześniej sprawdza, jakie ta osoba ma dochody. Mówimy o ludziach, których stać na płacenie czynszu, ale tego nie robią. Z reguły nie są objęci pomocą MOPS-u, bo inaczej dostaliby eksmisję z prawem do lokalu socjalnego. Teraz stoją u progu swojego nowego życia i sami muszą zadecydować, gdzie zamieszkają. To może być Radlin, Wodzisław, Rydułtowy, Katowice a nawet Gdańsk. Oczywiście mogą starać się o mieszkania komunalne, ale jest to wątpliwe z uwagi na to, że w każdej gminie długo się na nie czeka – stwierdza rzecznik urzędu miasta, Barbara Chrobok i dodaje, że do komornika trafiło właśnie 5 wyroków sądu o eksmisji.
(mas)