Wizja lokalna nie przyniosła nic nowego
Detektyw i właściciel spotkali się na terenie składowiska odpadów zwierzęcych w Grabówce
GRABÓWKA 6 listopada na zlecenie wodzisławskiej prokuratury rejonowej, w Grabówce przeprowadzona została wizja lokalna, w miejscu gdzie 2 października detektyw Jerzy Godlewski ujawnił poubojowe odpady wołowe.
Po wizji nic nowego
W czasie wizji odkopano szczątki, które już wcześniej zostały odkryte przez Godlewskiego. Dodatkowo odkopano drugi dół. – Stwierdzono długie kości zwierzęce, w trudnej do oszacowania ilości, wymieszane z ziemią, częściowo zdemineralizowane. Nie było tkanek miękkich – powiedział Wojciech Białoń z inspektoratu weterynarii w Wodzisławiu. Jak dodaje, wykryte odpady nie stwarzają zagrożenia. Podobną opinię wyrażał już wcześniej wodzisławski sanepid. Jeśli również i Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska uzna, że odpady nie zagrażają środowisku, to wówczas nie będzie podstaw do tego, by gmina wykonała postępowanie zastępcze zmierzające do usunięcia odpadów. – Na razie możemy nakazać usunięcie odpadów obecnemu właścicielowi terenu. Jednak on jest właścicielem pola dopiero od roku, a kości są o wiele starsze. Więc on może odwołać się do samorządowego kolegium odwoławczego. Pewnie wygra. Sprawa może się jeszcze ciągnąć latami. Gdyby jednak zostało stwierdzone zagrożenie chociażby dla środowiska, to wtedy mamy podstawę do przeprowadzenie postępowania zastępczego – mówi Maria Fibic, zastępca wójta Lubomi.
Obecni na wizji policjanci dokonali oględzin, na podstawie których ustalą dalszy tok postępowania. – Gdy zdobędziemy wszystkie materiały, dowody, przekażemy je wtedy prokuratorowi, a ten podejmie decyzję co do przedstawienia zarzutu osobie, która będzie odpowiedzialna za to składowanie odpadów lub o umorzeniu tego postępowania – powiedziała podkomisarz Marta Czajkowska, rzecznik wodzisławskiej policji.
Przedsiębiorca kontra detektyw
Na miejscu obecny był Tadeusz Kaczyna, oskarżany przez Jerzego Godlewskiego o nielegalne pozbywanie się odpadów z rzeźni w Zawadzie. Podtrzymał, że ze sprawą nie ma nic wspólnego, a odpady mógł nawieźć ktokolwiek, bo teren jest otwarty. Oskarżenia Godlewskiego nazwał bzdurnymi. – Składowałem w silosach jedynie treść z żołądków i jelit wymieszaną ze słomą. Żadnych innych odpadów nie. Kości mógł przywieźć tu ktokolwiek – podkreślał jeszcze raz Kaczyna, który przez wiele lat był dzierżawcą terenu, na którym odkryto zakopane kości. – On może sobie mówić, że tu mógł przywieźć to ktokolwiek. A ja się pytam gdzie ma dokumenty świadczące o utylizacji odpadów z jego rzeźni, prowadzonej w ramach działalności gospodarczej. Ja wiem, że opowie o tym, że zostały ukradzione. W takim razie niech powie, w którym zakładzie utylizował odpady. Wtedy można tam sprawdzić, czy rzeczywiście dokonywał tam utylizacji i w jakich ilościach – mówi Godlewski.
Oskarżenia w kierunku służb
Detektyw krytycznie ocenił pracę służb. Uważa, że nikomu nie zależy na ustaleniu prawdy, gdyż ta dla zbyt wielu osób z lokalnego środowiska byłaby niewygodna. Dlatego powiadomił CBA, bo jego zdaniem w sprawie mogło dojść do korupcji. – Jestem również w stałym kontakcie z wojewodą śląskim oraz europosłem Jerzym Buzkiem – mówi Godlewski. Zapewnia, że wkrótce zamierza ujawnić kolejne miejsca nielegalnego składowania odpadów.
(art)