Zawsze jest niepokój
Od lat dokumentują działania ratowniczo-gaśnicze strażaków. Nigdy nie wiedzą, co zastaną ma miejscu. Czasem widok jest tragiczny.
RYDUŁTOWY Ulica Bogumińska w Wodzisławiu, przejazd kolejowy. Osobowy peugeot wypada z drogi, wprost na tory. Obecni na miejscu strażacy zatrzymują nadjeżdżający pociąg, by nie doszło do kolejnej tragedii – tę oraz wiele innych akcji z udziałem strażaków z powiatu wodzisławskiego dokumentuje trójka pasjonatów: Fryderyk Kamczyk, na co dzień asystent posła, Szymon Kamczyk, od kilku lat dziennikarz „Tygodnika Rybnickiego”, oraz Mateusz Kaczmarek, funkcjonariusz Państwowej Straży Pożarnej w Wodzisławiu. Wszyscy należą do Ochotniczej Straży Pożarnej. – Łączy nas wspólna pasja w postaci fotografowania zdarzeń z życia straży pożarnej. Nie tylko akcji ratowniczo–gaśniczych, chociaż te wzbudzają największe zainteresowanie – tłumaczy Fryderyk Kamczyk.
Czerwony na sygnale
Pierwsze fotografie wykonywali aparatami analogowymi. Obecnie, w dobie „cyfrówek”, jest dużo prościej. Pomagają też telefony komórkowe, bo dzięki nim łatwiej ustalić, gdzie i co się dzieje. Jedno pozostaje bez zmian – reakcja na widok pędzącego, czerwonego wozu strażackiego na sygnale. – Ten widok nie jest nam obojętny. Wiąże się z emocjami, które trudno jednoznacznie nazwać. Na pewno jest to niepokój, bo nigdy nie wiadomo, co zastanie się na miejscu. Czasem widok jest bardzo tragiczny, bo niestety wiąże się z kalectwem lub śmiercią uczestników zdarzenia. Bywało, że zamiast robić zdjęcia pomagaliśmy w jakimś stopniu w działaniach – podkreśla Fryderyk.
Emocje na drugi plan
Zdaniem pasjonatów każda akcja jest niepowtarzalna i ma swoją specyfikę, jednak są też takie, które wstrząsają i na zawsze pozostaną w pamięci. Jedna z nich dotyczy zdarzenia z 30 czerwca 2006 roku. Tego dnia na skrzyżowaniu ulic Bukowskiej z Raciborską w Syryni doszło do poważnego wypadku, w którym zderzyły się trzy samochody osobowe. Zginęła matka i jej dziecko. Kilkanaście metrów dalej i chwilę później, bo jeszcze w czasie działań strażaków, w drzewo uderzyło BMW. Kierowca również zmarł. – Człowiek nie jest z kamienia i musi to jakoś przeżywać. Jednak należy zdać sobie sprawę, a mówię to z punktu widzenia członka OSP, że w trakcie akcji emocje schodzą na drugi plan. Podobnie jest w przypadku fotografowania takich zdarzeń. Trzeba być skupionym i uważnym, by nie stwarzać dodatkowego zagrożenia dla ratowników i samego siebie – zaznacza Fryderyk.
Przodem do wyjazdu
Dokumentowanie akcji ratowniczo–gaśniczych wiąże się z tym, że trzeba szybko i bezpiecznie dotrzeć na miejsce zdarzenia. Pasjonatom pomaga kilka zasad. Po pierwsze – dobrze, kiedy własny samochód zaparkowany jest przodem do wyjazdu. – Zanim wykona się manewr cofania, uciekają cenne sekundy – wyjaśnia Fryderyk Kamczyk. Kolejna zasada to bak zatankowany do pełna, żeby nie okazało się, że paląca się lampka rezerwy uniemożliwi dojazd. Ważne jest również przygotowanie niezbędnych przedmiotów i garderoby. Aparat fotograficzny, dokumenty, odzież, najlepiej przeciwdeszczowa, i odpowiednie obuwie zawsze muszą leżeć obok siebie w jednym miejscu, żeby nie tracić czasu na ich szukanie. Również w samochodzie warto mieć zapasowy strój i dodatkowe baterie.
Wernisaż wystawy
Wybrane zdjęcia trójki pasjonatów złożyły się na wystawę „20 lat Państwowej Straży Pożarnej w powiecie wodzisławskim”, której wernisaż odbył się w środę, 7 listopada, w Rydułtowskim Centrum Kultury FENIKS. Otwarcie wystawy zgromadziło m.in. władze Rydułtów oraz przedstawicieli Państwowej Straży Pożarnej, którzy opowiedzieli o zmianach, jakie na przestrzeni lat zachodziły w formacji. – Pamiętam mundury moro. O nomexach jeszcze nikt wtedy nie myślał. W komendach brakowało sprzętu. Słyszeliśmy: „Nie martwicie się, musimy to przejść”. Dziś jesteśmy doskonale wyszkoleni. Wiemy co robić i jak robić – podkreślił Kazimierz Musialik, były komendant, za którego kadencji Zawodowa Straż Pożarna w Wodzisławiu zamieniła się w PSP. Na wernisaż przyjechała też delegacja z Centralnego Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach, która wręczyła autorom zdjęć i dyrektor RCK Feniks Janinie Chlebik–Turek specjalne podziękowania za wkład w dokumentowanie i obrazowanie historii polskiego pożarnictwa. Wystawę można oglądać jeszcze przez miesiąc.
(mas)