Taki film to nie wiocha!
Wielkimi krokami zbliża się premiera filmu „U stóp Szarloty”, w którym zagrali mieszkańcy Rydułtów
RYDUŁTOWY W sieci można obejrzeć już zwiastun filmu. Dowiadujemy się z niego, że młody mieszkaniec Warszawy, Igor (Miłosz Bugla), który ma problemy z używkami, decyzją swojej matki i babci wyjeżdża na Śląsk do Rydułtów. Trafia do swojej ciotki, Basi (Barbara Baron, radna). Zderzenie z tutejszą rzeczywistością, kulturą i obyczajami początkowo wywołuje u chłopaka sprzeciw. – Jest zdystansowany i uważa, że to miejsce to wiocha – podkreśla Henryk Komarek, komendant Hufca ZHP Rydułtowy. Stopniowo Igor zaczyna dostrzegać to, czego wcześniej nie widział. Zakochuje się też w pięknej dziewczynie, Hance (Hanna Komarek). – Ona jest harcerką. Poznają się w momencie, kiedy dziewczyna zajmuje się niepełnosprawnym chłopcem. Igor pomaga jej i słyszy słowo „dziękuję”. To go zauroczy. Relacja między parą będzie burzliwa i wesoła – opowiada odtwórczyni roli Hanki. W ogóle w filmie ma nie zabraknąć elementów dobrego humoru. – Z kolei mama Igora to taka zołza. Rozgląda się za pieniędzmi, a za mało interesuje synem, co przekłada się na jego problemy – wyjaśnia Judyta Sanecznik, zwana na planie “nadworną płaczką”. – Prawie w każdej scenie musiałam płakać. Nie było to takie proste, kiedy dookoła tyle osób, ale miałam swoje sposoby – wspomina. Premiera filmu nastąpi 23 lutego w Rydułtowskim Centrum Kultury. Film zostanie też wyświetlony w późniejszych terminach, dopóki będzie cieszył się zainteresowaniem. Obraz powstał w wyniku wsparcia Urzędu Miasta Rydułtowy oraz zaangażowaniu młodzieży biorącej udział w warsztatach medialnych, muzycznych i wizażu realizowanych w ramach projektu „Świat Oczami Młodzieży”. – Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do jego powstania – puentują twórcy.
(mas)
Rydułtowicy na plan!
W filmie, który został zrealizowany przez Związek Harcerstwa Polskiego Chorągwi Śląskiej Hufca Rydułtowy przy współpracy z reżyserem Bogusławem Porwołem, na co dzień pracownikiem działu BHP w KWK Rydułtowy–Anna, wystąpiło około 100 mieszkańców Rydułtów. Na udział zdecydowali się również oficjele, w tym burmistrz Kornelia Newy, która gra zarazem babcię Hanki i panią burmistrz. – Współpraca z nią to bajka. Na planie zachowywała się bardzo profesjonalnie – komplementuje reżyser, Bogusław Porwoł. Z kolei w postać młodej pani burmistrz wcieliła się Katarzyna Wierzbicka. – Występuje w scenie, w której pani burmistrz opowiada, jak poznała się ze swoim mężem. Z teatru sprowadziliśmy odpowiednie stroje, a ze skansenu rekwizyty. W ogóle odwołań do przeszłości będzie więcej. Pojawią się we wspomnieniach bohaterów – zapowiada komendant Komarek i dodaje, że dzięki temu pokazane zostaną dawne śląskie obyczaje. Na zdjęciu Barbara Baron.
Wpadki przy wypadku
Film będzie trwał 1,5 godziny. Pierwszy klaps na planie padł na początku grudnia 2010 roku podczas jarmarku. Słynna już scena wypadku samochodowego na Orłowcu, która wyglądała tak realistycznie, że przechodzący nieopodal emerytowany ksiądz chciał udzielić oblanemu sokiem malinowym aktorowi ostatniego namaszczenia, powstała rok później. – Zabawnych historii z nią związanych było więcej. Na przykład kierowca, który spowodował wypadek, nie mógł opanować śmiechu za każdym razem kiedy wychodził z samochodu i trzeba było powtarzać – wspominają twórcy. Pełen tok kręcenia przypadł na ubiegły rok. Takie rozłożenie w czasie spowodowało, że konieczne były drobne zmiany w scenariuszu, bo na przykład jeden z aktorów za bardzo urósł – podczas gdy z pierwotnego dialogu wynikało, że jest dużo niższy od dziewczyny. – Trzeba pamiętać, że ten film powstawał bardzo spontanicznie. Wzięły w im udział osoby, które uczą się i pracują. Nie było tak, że kręciliśmy od rana do wieczora – podkreśla Henryk Komarek.
Kontrowersje z tytułem
Początkowo film miał nosić tytuł „Wiocha”. Nazwa wzbudziła jednak szereg kontrowersji w różnych gremiach. Bo jak to – Rydułtowy wiochą? – Pomyślałem, że skoro główny bohater przyjechał tu z Warszawy, to stwierdził, że trafił „na wiochę”. Młodzież używa takiego określenia – tłumaczy komendant, który poszedł jednak na kompromis i zdecydował się na obecny tytuł, który jest wypadkową różnych sugestii. – Przede wszystkim ten film miał zintegrować rydułtowskie społeczeństwo: starszych, młodych, harcerzy, nie harcerzy, przedstawicieli różnych placówek i instytucji. Poza tym wiele osób dzięki niemu przeszło wręcz metamorfozę, otworzyło się i nabrało pewności siebie – cieszy się komendant.