Na wstępie
Tomasz Raudner - Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
W głowie się nie mieści, kiedy czyta się artykuł Adriana Czarnoty o matce, która spaliła córeczkę i uniknie kary. Wiadomo, że dziecko urodziła, i że tego dziecka nie ma. Kobieta mówiła, że urodziła żywą córeczkę, że jej nie chciała i planowała oddać do okienka życia. Ale dziecko zmarło i dlatego postanowiła je spalić. Dlaczego? Twierdzi, że nie wie. Psychiatrzy z Rybnika orzekli, że kobieta jest zdrowa i poczytalna. Okazuje się, że dla wymiaru sprawiedliwości to za mało do oskarżenia. Bo nie znaleziono resztek zwłok w popiele, bo nie było świadków porodu, ani zakopywania zwłok, gdyby uznać wersję z paleniem za nieprawdziwą.
Może należało poszukać poza posesją? Przypomina mi się głośny proces zabójców Mateusza Domaradzkiego z Rybnika. Nie znaleziono ciała chłopaka, proces był poszlakowy, a sami oskarżeni wycofali się z zeznań, w których opisywali, co zrobili ofierze. Mimo to dostali po 25 lat więzienia.
Jeszcze słowo o Spółdzielni Mieszkaniowej Orłowiec. Z powodów formalnych nie dojdzie do walnego, na którym spółdzielcy mieli głosować za odwołaniem rady nadzorczej i prezesa. Pytanie, czy teraz prezes Mariusz Ganita rozsiądzie się w fotelu i stwierdzi, że wszystko jest w porządku? A może zastanowi się, czy to nie było tylko pierwsze ostrzeżenie. Z pewnością pamięta, że niezadowolenie ludzi doprowadziło do obalenia poprzedniego zarządu, a jego wywindowało na stołek. Kto powiedział, że historia nie może się powtórzyć.