Radny Rduch: oczekuję, że sesja będzie po śląsku
RADLIN Na początku lutego przed budynkiem Urzędu Miasta w Radlinie oraz przed wejściem do sali obrad znalazły się tablice informujące o tym, że w radlińskim magistracie można porozumiewać się po śląsku.
Nie umknęło to uwadze radnego Henryka Rducha. – Panie przewodniczący – zwrócił się na sesji 26 lutego do Jacka Sobika – ja myślałem, że podporządkuje się pan zarządcom tego budynku i poprowadzi pan sesję po śląsku. Przecież jest jednoznacznie napisane, więc oczekuję, że kolejna będzie po śląsku – mówił radny Rduch.
Przewodniczący Sobik nie krył zaskoczenia sugestią radnego. – Gdyby był pan na spotkaniu, którego akcja dotyczyła, to by pan tak nie mówił. Chodzi o to, by mieszkańcy, którzy przychodzą do urzędu, a mają problemy z wysłowieniem się w języku literackim, wiedzieli, że mogą posługiwać się śląskim i będą zrozumiani. Taka była intencja. No chyba, że ja jestem niekapowity... – stwierdził przewodniczący.
Radny Rduch ripostował, że na spotkanie przyszedł, tyle że rozpoczęło się ono z opóźnieniem, co kolidowało z jego dalszym harmonogramem dnia. Następnie zaczął odwoływać się do przeszłości. – Nie słyszałem, by komuś w jakimkolwiek urzędzie zabraniano mówić po śląsku. Ale wie pan, kiedy się z tym spotkałem? W młodości, kiedy wynarodowiano tu śląskie dzieci w szkołach, a robili to żyjący jeszcze nauczyciele, którzy są teraz przez panią burmistrz wynoszeni pod niebiosa – mówił Rduch. – Może ja inaczej niż pan podchodzę do ludzi, którzy w innym okresie zachowywali się tak, a nie inaczej. Nie będę przeprowadzać śledztwa. Każdy powinien zrobić sobie rachunek sumienia na własny użytek. A jeśli dziś ktoś próbuje zrekompensować to, co było kiedyś, to chwała mu za to – odparła burmistrz Barbara Magiera.
(mas)