Spółki wodne to nie relikt
Czy spółki wodne to relikt minionej epoki, czy mieszkańcy mogą z nich zrezygnować? I co z legalnością spółki wodnej Mszana? Z Zygmuntem Migasem, kierownikiem Rejonowego Związku Spółek Wodnych Melioracyjnych w Wodzisławiu rozmawia Anna Burda-Szostek.
– Co należy do zadań spółek wodnych?
– Zygmunt Migas: – W Rejonowym Związku Spółek Wodnych Melioracyjnych zrzeszone są trzy spółki wodne: Mszana, Lubomia, Gorzyce. Zajmują się one konserwacją rowów szczegółowych, czyli tych znajdujących się przy budynkach, na polach, wykopanych przy kompleksach leśnych, na terenach podmokłych. Rowy szczegółowe odbierają wodę z rowów przy drogach powiatowych, gminnych, śródpolnych, czy jak ma to miejsce np. w Mszanie – odbierają też wody z autostrady. Spółki zajmują się również naprawą urządzeń drenarskich, ochroną wód przed zanieczyszczeniem, ochroną przed powodzią.
– W naszym regionie spółki wodne powstały w połowie lat 60. ubiegłego wieku. Niektórzy z mieszkańców mówią: „To relikt minionej epoki, który należy zlikwidować”.
– Według mnie spółki wodne są potrzebne. Na terenie powiatu są tereny zalewowe: w gminie Lubomia, Gorzyce i nawet częściowo w gminie Mszana. Były sytuacje, że gminy, w których rozwiązały się spółki wodne, dążyły do ich reaktywacji. Tak było np. w 2011 r. w Wodzisławiu, rok wcześniej były telefony z Godowa, by ponownie przyjąć gminę do Rejonowego Związku. Ale nie chcemy tego robić, bo jeśli rowy przez lata były zaniedbane, zdewastowane, to przywrócenie ich do odpowiedniego stanu stanowiłoby tak duży nakład pracy i kosztów, że ze składek członkowskich nie dalibyśmy tego rady zrobić. A jeśli nie będzie pomocy starosty, samorządów, to tych rowów się nigdy nie odbuduje. A to kiedyś może się odbić czkawką – przy różnego rodzaju podtopieniach, czy powodziach.
– Skoro niektóre gminy chcą ponownie wejść do spółki wodnej, a pan, ze względów finansowych nie chce ich przyjąć, to co w sytuacji, gdy pojawią się tam poważne podtopienia związane z brakiem drożności rowów?
– Ale ja nie odpowiadam za całość. Są władze wyższe: starosta, wojewoda, marszałek województwa, którzy odpowiadają za sprawy powodziowe, czy kryzysowe. Gdyby starosta, samorządy chciały np. odwiesić działalność spółki wodnej – mogą to zrobić. Ale wszystko rozbija się o pieniądze.
– Na jednym biegunie są gminy, które jak pan mówi, chciałyby wznowić działalność spółek wodnych. Z drugiej strony jest przykład sołectwa Mszana, które wystąpiło ze spółki wodnej i mieszkańcy jakoś nie narzekają.
– Chwalą sobie ci, którzy mieszkają na górkach, nie są podtapiani, nie mają pól. Ale ten, kto pole uprawia, chce żeby koło domu jakoś wyglądało, nie chce być podtapiany. W Mszanie jest sieć kanalizacyjna, co roku idą tam pieniądze z urzędu marszałkowskiego na czyszczenie rzeki Mszanki, prawie co roku na Szotkówkę. Milionowe pieniądze na czyszczenie Szotkówki idą ze szkód górniczych. I te urządzenia odpływowe jakoś działają. Przez lata, dopóki istniała Kopalnia 1 Maja, rowy były też przez nią czyszczone. I dlatego tam są one jeszcze w dobrym stanie. Ale może się zdarzyć, że za kilka lat Mszana będzie chciała ponownie wejść do spółki wodnej.
– Co z mieszkańcami należącymi do spółek wodnych, którzy przez lata regularnie opłacają składki, a nigdy nie widzieli, by ktoś czyścił rowy w pobliżu ich domów? Co mają myśleć o spółce wodnej?
– Że jest dobra i robi. No, a że akurat koło niego nie robi? Robimy tyle, na ile wystarcza nam pieniędzy. Priorytetem dla naszych prac są miejsca newralgiczne, najczęściej podtapiane, najbardziej zanieczyszczone rowy. O tym, który rów robimy decyduje zarząd spółki wodnej razem z sołtysem. W Połomi mamy np. 17 km rowów do zrobienia. Rocznie, przy dotacji starosty i urzędu gminy, przy wypracowanym przez nas zysku, możemy zrobić 5 km. W danym roku nie jestem więc w stanie wyczyścić wszystkich rowów. Kiedy starosta chce podnieść stawkę składki członkowskiej, gdybyśmy podnieśli ją np. z 12 zł do 30 zł, to absolutnie nie ma na to zgody delegatów spółki wodnej, bo jakie to będzie obciążenie dla mieszkańców. W innych regionach kraju , a nawet województwa stawki wynoszą np. 50, 80 zł od hektara, 15, 25 zł od nieruchomości.
– To jaka wysokość składki członkowskiej na spółkę wodną satysfakcjonowałaby pana?
– To trudne pytanie, bo trzeba byłoby zrobić odpowiednią kalkulację. Żeby wyczyścić rocznie nie 5, a 10 km rowów, żeby naprawiać urządzenia drenarskie, składka musiałaby wzrosnąć co najmniej dwu-, a nawet trzykrotnie.
– Ostatnio na działalność spółki wodnej narzekają mieszkańcy Połomi. To może zrobić wśród nich ankietę, czy chcą należeć do spółki, czy nie?
– Zobaczymy po najbliższym zebraniu wiejskim, na którym będzie mowa o spółce wodnej, a także po zebraniu od mieszkańców składek na spółkę wodną. Zobaczymy, jaka będzie tam ich ściągalność. Nie wykluczam, że tam spółka rozwiąże się sama, bo RZSWM nie będzie tam dopłacało, starostwo czy urząd wojewódzki też nie będzie dofinansowywał. Jeśli nie będzie środków, to spółka może się rozpaść. Wtedy, przy naszym poparciu taką spółkę z RZSWM wyklucza zarząd gminnej spółki wodnej. A wtedy cierpieć będą osoby, które płacą składki.
– Mieszkańców Połomi zbulwersowały pieczątki firmy windykacyjnej, które znalazły się na drukach składek członkowskich na spółkę wodną. Mówił pan, że takich zastrzeżeń nie mieli mieszkańcy innych gmin. Tymczasem mamy informacje mieszkańca gminy Gorzyce, że już w ubiegłym roku dzwonili do pana w tej sprawie. I kolejna sprawa: może takie pieczątki trzeba było wysyłać tylko do tych, którzy nie płacą składek?
– Po opieczętowaniu druków w Lubomi i Gorzycach poprawiła się ściągalność składek. Członkowie gminnych spółek wodnych wchodzą w skład zarządu RZSWM i oni ustalili, żeby wysyłać upomnienia, bo jest coraz gorzej z płatnością. Może to był błąd, że akurat do rzetelnych członków spółki wysyłaliśmy druki z pieczątką firmy windykacyjnej. Jeśli ściągalność składek będzie lepsza, to zasugeruję zarządowi, by podjąć uchwałę o tym, by nie wysyłać pieczątek windykacyjnych tym, którzy płacą składki. Jeśli ściągalność się nie poprawi, a zarząd tak zdecyduje, to dalej do wszystkich będziemy wysyłać takie opieczętowane druki, a niewykluczone, że do zalegających kilka lat ze składkami przyjdą windykatorzy. Ja byłbym za tym, bo urządzenia melioracyjne, drenarskie są coraz bardziej zaniedbane. A jeśli chodzi o telefony z gminy Gorzyce? Ja nie odebrałem żadnego takiego telefonu, księgowa odebrała może dwa, trzy. Pytano: czemu windykacja, że tego kiedyś nie było. Ale to były sporadyczne telefony.
– Statut spółki wodnej mówi, że delegaci do niej są wybierani przez mieszkańców na zebraniu wiejskim. W Połomi takiego zebrania z wyborem delegatów do Gminnej Spółki Wodnej Mszana nie było. To ta spółka działa legalnie?
– My dostajemy wykaz delegatów od sołtysów.
– W chwili, kiedy otrzymał pan listę z Połomi, nie pytał pan, czy delegaci zostali wybrani przez mieszkańców na zebraniu wiejskim. Ale teraz zna pan już prawdę. To jest tam spółka legalna, czy nie?
– Zadaje pani trudne pytanie. Według mnie spółka wodna jest tam legalna, tylko delegaci z jednego sołectwa – Połomi – byli wybrani nielegalnie. Nie wiem, nie jestem prawnikiem. Podziwiam tych delegatów, którzy choć wybrani nielegalnie, pracowali społecznie na rzecz tej spółki przez dwa lata. Będzie zebranie wiejskie w Połomi, to w miejsce tych, którzy nie chcą być delegatami, mieszkańcy wybiorą nowych.
– Jednym z częstszych pytań mieszkańców jest to, czy można wystąpić ze spółki wodnej?
– Z takimi sprawami trzeba iść do członków zarządu spółki wodnej i delegatów. Trzeba to uzasadnić, ale jest taka możliwość. Choć jeśli mieszkaniec odnosi korzyści np. z danego rowu (a każdy jakieś odnosi, bo gdzieś ta woda musi iść), to czy jest członkiem spółki wodnej, czy nie, starosta w drodze decyzji może nakazać mu wyczyścić dany rów, albo zapłacić za czyszczenie rowu. Jeśli przychodzi gość i mówi mi, że chce wystąpić ze spółki, to pytam: a nie odnosi pan korzyści z tytułu jej działalności? Gdzie pan ma podłączone szambo, deszczówkę, gdzieś musi iść woda z roztopów. I pan mówi, że szambo ma podłączone do kanalizacji sanitarnej, a ja znam tamten teren i wiem, że tam nie ma kanalizacji sanitarnej, tylko deszczowa. I już wiem, że ten pan nielegalnie podłączył się do deszczówki, wpuszcza ją do rowu i to tam jest potem całe szambo, a niedaleko są stawy hodowlane i tam idą jego ścieki. To taka osoba ma nie być karana i chce się wypisać ze spółki wodnej? I to nie jedyna taka sytuacja. Wypisać chcą się zazwyczaj ci, którzy nie płacą składek.
– Dziękuję za rozmowę.