Na wstępie
Tomasz Raudner - Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
Straże miejskie nie mają łatwego życia. Non stop ktoś się ich czepia, podważa kompetencje, chce likwidować. Potem strażnicy muszą przekonywać, jak są potrzebni, ile dobrego robią i że naprawdę mają do tego prawo. Tym razem z armaty wystrzeliła Prokuratura Generalna, a to już kaliber z rzędu tych najgrubszych (po szczegóły odsyłam na str. 10). Reakcja strażników równie stanowcza - prokurator widać nie doczytał przepisów. Na wymianę uprzejmości prokuratorsko - strażniczych patrzę z boku. Przepisy, o które toczy się spór przeczytałem. Wydawały mi się jasne. Skoro jednak poważne mózgi potrafią te jasne przepisy zgoła odmiennie interpretować, to gdzie mi się z nimi mierzyć. Pocieszam się tym, że przecież wciąż mamy w Polsce zasadę rozstrzygania przez sąd wątpliwości na korzyść pozwanego. To na wypadek, gdyby któryś kierowca trafił przed oblicze Temidy pozwany za odmowę zapłaty mandatu wystawionego na podstawie zdjęcia ze stacjonarnego fotoradaru.
Zastanawiam się czy powracająca co pewien czas nagonka na straże miejskie i gminne nie jest sprowokowana częściowo przynajmniej przez samych strażników. W potocznym odbiorze strażnicy w przeciwieństwie do policjantów nie są uprzejmi wobec ludzi i zachowują się, jakby byli ważniejsi, niż rzeczywiście są. Może właśnie tutaj jest temat do przemyśleń dla strażników. Jeśli się zmienią, zyskają szacunek, jeśli nie - dalej będą traktowani jak mucha bzycząca rano w sypialni.