Autostradowe winiety kupisz już w Mszanie
Firma z Katowic uruchomiła punkt sprzedaży winiet
MSZANA Od niedawna winiety, wymagane do poruszania się po czeskich autostradach, można już kupić w Mszanie. Pod koniec lipca, w sołectwie, przy ul. Wodzisławskiej, tuż przed wjazdem na A1, uruchomiono punkt sprzedaży autostradowych plakietek. Punkt prowadzi firma z Katowic.
Na razie można tu kupić winiety tylko na czeskie odcinki autostrady, ale – jak zapewnia pracownik firmy, w trakcie załatwiania są pozwolenia na sprzedaż plakietek potrzebnych w Austrii. – Kierowcy bardzo często o nie pytają, dlatego staramy się o zgodę na ich sprzedaż – mówi Stanisław Straszydło, pracownik.
Klienci z całej Polski
Przy przyczepie z winietami ruch duży. Najwięcej podróżnych to mieszkańcy Warszawy, Krakowa, Rzeszowa, Częstochowy, no i oczywiście naszego regionu: Wodzisławia czy Rybnika. Kierowcy wjeżdżający na autostradę bardzo chwalą pomysł z winietową przyczepą w Mszanie. – Jedziemy do Włoch i potrzebujemy winiety na czeskie i austriackie autostrady – mówi Jan z Krakowa. – Zobaczyliśmy reklamę na przyczepie i postanowiliśmy już teraz zaopatrzyć się w winiety. Ten punkt, tuż przy wjeździe na A1, to bardzo fajny pomysł.
Punkt z winietami czynny jest przez całą dobę, pracownicy zatrudnieni są na dwie zmiany. W tygodniu, codziennie na jednej zmianie sprzedaje się ok. 50 plakietek, ale prawdziwy ruch zaczyna się w weekendy. W soboty i niedziele w ciągu doby sprzedaż wzrasta do ok. 200 winiet. W ubiegłym tygodniu ruch był tu tak duży, że w niedzielę zabrakło plakietek i firma szybko musiała uzupełniać braki.
Rogalik dla dzieci
W przyczepie można kupić nie tylko autostradowe plakietki na samochody do 3,5 tony, ale także kamizelki odblaskowe, napoje, słodycze i okulary przeciwsłoneczne. Jednak klienci pytają sprzedawców nie tylko o te artykuły. – Kiedyś zatrzymał się tu mężczyzna, który chciał kupić coś „konkretnego” do jedzenia. Odpowiedziałem, że nie prowadzimy tu takiej sprzedaży – wspomina Stanisław Straszydło. – No to pan, widząc, że w przyczepie mam kołaczyka i rogalika, co stanowiło mój obiad na ten dzień, koniecznie chciał je odkupić, argumentując, że to dla jego dzieci.
Innym razem w przyczepie z winietami kobieta pytała o świeże czereśnie. – A ostatnio kierowca jednego z aut zatrzymał się, by spytać, gdzie tu jest najbliższy dom publiczny – śmieje się pracownik firmy.
(abs)