Stanisław Oślizło — ministrant, który został wielkim piłkarzem
Legenda polskiej piłki opowiadała o swojej karierze
TURZA ŚL. 22 sierpnia w budynku sportowym przy boisku w Turzy odbyło się II spotkanie w ramach Akademii Morawskich Wrót. Tym razem gościem Daniela Jakubczyka i Leonarda Fulneczka był Stanisław Oślizło, legendarny obrońca znany z występów w reprezentacji Polski i Górniku Zabrze, który przyjechał do Turzy w ramach akcji promującej jego książkę „Stanisław Oślizło – Droga do legendy”. Opowiadał o swojej młodości, o karierze, o debiucie w reprezentacji Polski i oczywiście o niezapomnianych meczach w Górniku Zabrze.
Boleje nad „niebieskim” Radlinem
Urodzony w Jedłowniku Oślizło wizytę w Turzy rozpoczął jednak od zapalenia znicza na grobie ks. Ewalda Kasperczyka, budowniczego kościoła w Turzy. Ks. Kasperczyk jako budowniczy „Śląskiej Fatimy” był zarazem proboszczem w Jedłowniku. – A ja byłem ministrantem i pamiętam jak 65 lat temu z księdzem Kasperczykiem jeździliśmy dwukołową bryczką, zaprzęgniętą w konie na budowę kościoła do Turzy. Niejeden kamień w tej świątyni podałem pod ręce wznoszących ją murarzy – opowiadał Oślizło.
A później spotkanie toczyło się już wokół piłki. Oślizło wspominał m.in. swój debiut w reprezentacji Polski, w meczu towarzyskim z ZSRR i legendarnego bramkarza tej drużyny Lwa Jaszyna. – Jak rozłożył te swoje długie ręce to wydawało się, że zasłania całą bramkę i że strzelić mu gola to niemożność – mówił Oślizło, który w kadrze debiutował w 1961 roku i przez kolejne 10 lat rozegrał w niej 58 spotkań. Najwięcej jednak w trakcie spotkania mówił o piłce klubowej. Był wychowankiem Kolejarza Wodzisław (poprzednik Odry). – Rodzice nie chcieli żebym grał w piłkę. Mieliśmy duże gospodarstwo. 25 hektarów. Roboty było co niemiara. A mnie ciągnęło na boisko. Jakiż byłem szczęśliwy, kiedy po maturze wyjechałem na studia do Katowic – mówił. W Katowicach występował w tamtejszym Kolejarzu. Zaś z niego przeprowadził się do Górnika Radlin, z którym dwukrotnie awansował do ekstraklasy i dwukrotnie z niej spadał. – Do Radlina przeniosłem się, bo na studiach poznałem wspaniałą dziewczynę, która była właśnie z Radlina – mówi. Do tego miasta wciąż czuje spory sentyment. I jednego nie może zrozumieć. – Cały Radlin kibicuje Ruchowi Chorzów. To niepojęte tym bardziej, że to tereny typowo górnicze, przecież jest kopalnia Marcel – mówił pół żartem, pół serio.
Szczęśliwy wybór
Oczywiście najwięcej czasu Stanisław Oślizło poświęcił na wspomnienia z czasów gry w Górniku Zabrze, z którym zdobył 8 razy Mistrzostwo Kraju i 6 razy Puchar Polski. W 1970 roku dotarł z Górnikiem do finału Pucharu Zdobywców Pucharów. W półfinale Górnik w niepojętych dziś okolicznościach wyeliminował AS Romę. By wyłonić finalistę nie wystarczyło rozegranie nawet trzech spotkań. – Na wyjeździe zremisowaliśmy 1:1. Dobry wynik. U siebie też zremisowaliśmy, ale 2:2. Byliśmy pewni, że odpadliśmy. Po meczu w szatni wszyscy głowy mieli spuszczone, aż wpadł do niej Heniek Loska (mąż prezenterki Krystyny – przyp. red.), który uświadomił nam, że bramki się nie liczą i w tej sytuacji rozegrany zostanie jeszcze jeden mecz na neutralnym terenie – opowiada Oślizło. Mecz rozegrano w Strasburgu. Znów padł remis. Wedle regulaminu o awansie miał decydować... rzut monetą. – Żeby sprecyzować to nie była moneta, a specjalny żeton, którego jedna strona była zielona, druga czerwona. Jako kapitan wybrałem zielony. Sędzia rzucił, moneta spadła na murawę. Na wierzchu kolor zielony. Co to była za radość, co za euforia – wspominał legendarny piłkarz Górnika. W finale Górnik grał z Manchesterem City. Przegrał 1:2, a bramkę dla zabrzan zdobył właśnie Oślizło. – Przez ten półfinałowy trójmecz mieliśmy za mało czasu na odpowiednie przygotowanie się do finału. A z drugiej strony niektórzy piłkarze byli już rozprężeni, mówili sobie, że i tak dużo już osiągnęliśmy – wyjaśnił.
(art)
Bez złudzeń – piłka kręci się wokół pieniądza
W trakcie spotkania goście mieli okazję do zadawania pytań. Jeden z obecnych na sali zapytał: – Czy dziś naprawdę jest tak, że o wszystkim w piłce muszą decydować pieniądze? Stanisław Oślizło odparł: – Niestety tak. Przez chwilę miałem złudzenia, że może jest inaczej. Ale już złudzeń nie mam. Dziś bez pieniędzy nie ma piłki. Nie wiem, czy obecni piłkarze Górnika Zabrze mają świadomość, że występują w 14-krotnym mistrzu kraju. Mam wątpliwości, czy dla nich to cokolwiek znaczy.
Nowy kibic Górnika
Spotkanie ze Stanisławem Oślizło urozmaicał zespół śpiewaczy „Olzanki”. Ich występ oraz przemowa szefowej zespołu Anny Kopystyńskiej („Wam tak kibicowano, tak ludzie byli z wami związani, że czy porażka, czy zwycięstwo zawsze była okazja żeby otworzyć flaszkę”) do tego stopnia przypadły do gustu gościowi, że ten od raz wziął szalik Górnika i udekorował nim panią Anię. Tym samym 14-krotny mistrz Polski zyskał nowego kibica.