Fekalia? Do deszczówki, do cieku
Morze ścieków płynie do kanalizacji deszczowej, wprost do cieków, na pola, skarpy albo działki sąsiadów. Miasto mówi „stop”.
RADLIN Na ul. Hubalczyków trwa budowa kanalizacji sanitarnej. Przy okazji prowadzona jest modernizacja kanalizacji deszczowej. w trakcie robót na jaw wyszedł naganny proceder. Część mieszkańców była nielegalnie podłączona do deszczówki i odprowadzała do niej ścieki. Wprost do rur. – Podczas remontu deszczówki zaczęło wybijać i zalewać przy dużych opadach nieruchomości położone niżej. Znaleźliśmy przyczynę związaną ze zmianą przekroju rur. Dziwił nas jednak skład tej „deszczówki” – mówi wiceburmistrz Zbigniew Podleśny.
Pomysły są różne
Pompowanie ścieków do deszczówki to nie jedyny sposób pozbywania się fekaliów. Przykłady można znaleźć na terenie całego miasta. Niektórzy odprowadzają je bezpośrednio do cieków wodnych, inni wprost na skarpy. – Pół biedy, jeśli jest to wyprowadzane z szamba, bo wtedy mamy do czynienia z odciekiem, ale niestety często proceder odbywa się z całkowitym jego pominięciem – ubolewa wiceburmistrz. Kolejnym sposobem pozbycia się „problemu” jest wprowadzanie ścieków do podziemnych rurek drenażowych, które służyły do osuszania pól. Całość albo wypływa u sąsiadów albo wpada do głównej rury drenażowej, a następnie do jakiegoś cieku. – Dotyczy to głównie części Redenu, części ul. spacerowej, Rymera albo Głożyńskiej, czyli miejsc, gdzie jest duże nachylenie, gdzie są domki jednorodzinne i gdzie wcześniej pola były podrenażowane – wylicza Podleśny.
Nie będzie taryfy ulgowej
Czy mieszkańcy, którzy nielegalnie pozbywają się ścieków, muszą liczyć się z przykrymi konsekwencjami? Za błędy przeszłości upiecze im się. Pod warunkiem, że zmienią postępowanie. – Zdając sobie sprawę z powszechności tego zjawiska oraz z faktu, że wcześniej te części miasta nie były skanalizowane, uznaliśmy, że jesteśmy dalecy są od wyciągania konsekwencji prawnych. Ale skoro teraz budujemy kanalizację, to właściciele posesji, którzy mają możliwość podłączenia, muszą się do niej podłączyć. Nie ma zmiłuj – mówi stanowczo wiceburmistrz. Osoby, które podłączą się, będą płacić. Więc z automatu miasto uchwyci tych, którzy podłączyć się nie chcą. I może zastosować wobec nich sankcje, w tym finansowe.
Puk, puk, straż miejska!
Co więcej, miasto stoi na stanowisku, że skoro osoby objęte kanalizacją muszą za usługę płacić, to nie ma uzasadnienia, by ktoś do niej niepodłączony miał nie ponosić kosztów pompowania szamba, tylko wylewał ścieki gdzie popadnie. I tu wkracza straż miejska. – Do tej pory byli skupieni na śmieciach. To się zmieni. Już rozpoczęły się kontrole. Mamy dość wybijania fekaliów na ogródkach mieszkańców i fekaliów w rowach. To wielki problem ekologiczny. Nie chodzi o to, by do cieków wróciły ryby, ale by zwierzęta mogły się z nich napić, byśmy swobodnie mogli przespacerować się obok. Miasto nie może być szambem – puentuje wiceburmistrz.
(mas)