Byliśmy o krok od tragedii
Wypadek przy remoncie dachu urzędu gminy
MARKLOWICE Pod koniec sierpnia, podczas prac remontowych na dachu budynku urzędu gminy miał miejsce wypadek. Informację na ten temat otrzymaliśmy od naszego czytelnika. Pisze, że pracownik spadł z dachu budynku, w dodatku miał jakoby pracować na czarno i ze względu na brak ubezpieczenia zdrowotnego tego samego dnia wyszedł ze szpitala.
Sprawdzamy u źródła
Wspomniane prace remontowe wykonuje firma „Dach-System” z Gliwic, podwykonawca zabrzańskiej firmy „Proton”. Wypadkowi uległ właściciel „Dach-Systemu”. – Podczas przepinania się, niestety noga się poślizgnęła, no i człowiek runął – mówi Grzegorz Dopierała, szef firmy. Jak mówi, upadł z wysokości ok. 3-4 metrów. Ma złamany obojczyk. Na zarzut, jakoby poszkodowanym miała być osoba zatrudniona na czarno odpowiada stanowczo: „no, ale przecież ja jestem właścicielem firmy, dlatego to jest nieprawdą”.
Czy ktoś nadzoruje prace?
Temat wypadku poruszył na sesji radny Piotr Pękała, który pytał czy ktoś z urzędu gminy nadzoruje prace. Jak mówi, sam wielokrotnie był świadkiem, że robotnicy pracując na dachu nie mieli zapiętych szelek. Sygnalizowali mu to także jego podwładni. – Czy zawołacie brygadzistę firmy i zwrócicie mu uwagę na to, by pracownicy byli zapięci w pasy? Byliśmy o krok od tragedii – mówił radny. – Jestem kierownikiem oddziału szybowego na kopalni i nigdy nie pozwoliłbym swoim pracownikom, by wchodząc choćby na jeden szczebel nie mieli zapiętych szelek. Dodał, że w środę na posiedzeniu gminnej komisji sygnalizował ten problem i nikt nie zareagował, a następnego dnia wydarzył się wypadek. – Niech nikt mi nie mówi, że w gminie nie ma osoby odpowiedzialnej, która zwróciłaby pracownikom uwagę na to, że mają zapinać pasy – mówi Pękała.
W odpowiedzi wicewójt Piotr Galus stwierdził, że gmina sprawuje nadzór techniczny nad inwestycją. Czyli sprawdza jakość wykonania robót. – Nie mamy nadzoru nad pracownikami obcej firmy. Nie będę za nimi biegał, nie mam prawa ani odpowiednich badań, by wchodzić na dach.
Życie im niemiłe?
W ubiegłym tygodniu, nazajutrz po sesji postanowiliśmy sprawdzić, czy pracownicy remontujący dach zapinają obowiązkowe na wysokości szelki. Trafiliśmy akurat na ich przerwę obiadową. Kiedy po chwili zjawili się i rozpoczęli prace na dachu, z czwórki robotników tylko jeden był zapięty w szelki. Na pytanie dlaczego pozostali ich nie mają, jeden z pracowników odpowiedział: „przecież dopiero co przyszliśmy, a kolega właśnie poszedł się zapiąć”. Czyżby więc życie i zdrowie było im niemiłe? Nie mówiąc już o łamaniu przepisów.
W rozmowie z „Nowinami” szef „Dach-Systemu” zapewnił, że jeśli jego pracownicy nie mieli szelek „to zaraz ich zmotywuje”, by je zapinali. Swój wypadek zaś marginalizuje twierdząc, że to samo mogło mu się przydarzyć podczas jazdy na deskorolce.
Co dalej z remontowanym dachem?
Jest jeszcze jeden wątek dotyczący dachu marklowickiego urzędu gminy. Termin ukończenia prac mija z końcem sierpnia. Jednak w ubiegłym tygodniu gołym okiem było widać, że roboty jest tyle, że na dotrzymanie terminu umowy nie ma szans. Prace rozpoczęły się w połowie lipca. Skąd więc takie opóźnienia? – Była częściowa wymiana krokwi, która nie była przewidziana w kosztorysie. Krokwie są przegniłe, trzeba je wymienić, to nie dotyczy jednej sztuki. A to wszystko trwa – mówi Grzegorz Dopierała. Firma będzie więc wnioskowała o przedłużenie terminu umowy o kilka dni, a jeśli i wtedy nie uda się jej zakończyć prac, właściciel liczy się z koniecznością płacenia kar umownych.
Nie wiadomo jeszcze jak do sprawy podejdzie urząd gminy. Być może przedłuży termin zakończenia inwestycji, po którym za każdy dzień opóźnienia naliczane będą kary umowne. A może trzeba będzie „wziąć” inną firmę w trybie bezprzetargowym? Czas pokaże.
(abs)