Dzień dobry młoda kobieto – czyli Japończyk w polskim sklepie
Osamu Igawa z Nagasaki w odwiedzinach u przyjaciela w Mszanie
– Dzień dobry młoda kobieto – pan Osamu Igawa z uśmiechem pozdrawia polską ekspedientkę w sklepie i od razu znikają wszelkie bariery językowe. Już po raz czwarty 71–letni Japończyk gości w domu radnego Mirosława Kozielskiego w Mszanie.
Chleb po japońsku
Poznali się i zaprzyjaźnili osiem lat temu w jednym z europejskich krajów, gdzie odbywały się Mistrzostwa Świata Piekarzy i Cukierników w Kolarstwie. Kilka lat później Mirosław Kozielski, znany w regionie piekarz i radny Mszany, zaprosił Japończyka do swojego domu. Choć odwiedził już niemal cały świat w Polsce podoba mu się szczególnie. – Zwłaszcza to, że podobnie jak Japończycy wolny czas spędzamy w gronie rodziny – mówi pan Mirosław.
Osamu Igawa jest piekarzem–cukiernikiem. W swoim rodzinnym Nagasaki (przeżył wybuch bomby atomowej) prowadzi własną piekarnię i cukiernię. Kiedy przyjeżdża do Mszany, w piekarni Mirosława Kozielskiego lubi pomóc przy wyrabianiu kołaczy, bułek czy ciast.
– Zrobił też dla nas chleb wedle własnej receptury – opowiada pan Mirosław. – Japoński chleb ma około 150 gramów i przypomina raczej niewielkiego, pszennego sandwicza na przykład z dodatkiem orzechów. Kiedy Osamu po raz pierwszy zobaczył nasze, duże bochenki chleba był w szoku – śmieje się piekarz.
Japończyk i rolady śląskie
Gość z Japonii uczy rodzinę pana Mirosława przyrządzania sushi czy makaronu na sposób japoński. – Osamu przywiózł specjalne, oryginalne przyrządy do sushi, ryż, sprasowane, suche algi, przyprawy i sos japoński – mówi Kozielski. – Sushi w jego wykonaniu smakuje rewelacyjnie. I wbrew pozorom nie zawsze musi to być surowa ryba. – Jedliśmy tę potrawę także np. z wędzonego łososia, czy z krabów.
Kiedy pierwszy raz pan Osamu przyjechał do Polski, to patrząc na uginające się od potraw stoły (zwłaszcza podczas różnego rodzaju przyjęć) zapytał swojego gospodarza, dlaczego my gotujemy więcej, niż jesteśmy w stanie zjeść. Sam nakłada na talerz tylko tyle, ile potem zje.
Polskie i regionalne potrawy bardzo mu smakują, choć są o wiele bardziej tłuste, niż to co Japończyk zjada w swoim rodzinnym kraju. Lubi polską jajecznicę, kiełbaski, szynkę, rolady śląskie. Sam przygotowuje sałatki warzywne. W ogóle je zdecydowanie więcej warzyw i ryb niż przeciętny Polak.
No i nie spieszy się przy posiłkach, tak jak my. – Do śniadania siadamy wspólnie. Kiedy ja już jestem po posiłku, mam przeczytaną gazetę i oglądam wiadomości telewizyjne, to Osama jeszcze je – śmieje się Mirosław Kozielski. – Dlatego powoli uczę się od mojego gościa tego delektowania się posiłkami. I takiej pogody ducha, cieszenia się każdą chwilą.
Arigato – czyli dziękuję
Zawsze uśmiechnięty, pogodny, życzliwy dla ludzi i niesamowicie poukładany. – Na początku nie mógł pojąć, że kiedy wyjeżdżam gdzieś i mówię, że będę za 5 minut, to może to trwać nawet godzinę – śmieje się Mirosław Kozielski. – Ale teraz już się do tego przyzwyczaił.
Gość z Japonii bardzo lubi poznawać nową kulturę, tradycje, obyczaje. Często sam robi zakupy w polskich sklepach. Z dogadaniem się nie ma problemów, bo nauczył się już wielu polskich słów i zwrotów. Na potwierdzenie tego pan Osamu z promiennym uśmiechem powtarza polskie: „w Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie”, które w jego wydaniu brzmi tak jakoś: „ w Szczebąści chsiąść bźmi w czinie”. Nauczył też swoich polskich gospodarzy kilku słów po japońsku, np. „arigato” znaczy dziękuję, a „dozo” – „proszę”.
– Kiedy wchodzi do sklepu i wita ekspedientkę słowami: „dzień dobry młoda kobieto”, albo „jak się macie?”, to znikają wszystkie bariery językowe – śmieje się Mirosław Kozielski. – I od razu zjednuje sobie sympatię ludzi. Podobnie, kiedy ubiera się w koszulki z napisem Polska. Ma nawet kilka z nazwą i logo Mszany.
Piekarze–kolarze
Lubi towarzystwo ludzi, podróże, aktywny tryb życia. Odwiedził już m.in. Kraków, Wisłę, Ustroń, Zakopane. Codziennie, obowiązkowo dwie godziny poświęca na jazdę na rowerze. W Mszanie ma nawet swoją ulubioną trasę turystyczną. Bardzo lubi też pływać i podobno robi to fantastycznie.
Teraz obaj piekarze wybierają się na Mistrzostwa Świata Piekarzy i Cukierników do Szwajcarii. Może polsko–japoński tandem przywiezie stamtąd jakiś medal? Trzymamy kciuki.
Tekst i zdj.: Anna Burda–Szostek