Strażnica moralności a sprawa bubikopfów
Z kart „Echa Odry” – część 3
Wraz z zakończeniem Wielkiej Wojny (czyli I Wojny Światowej) Europę ogarnia prawdziwa rewolucja obyczajowa. Kobiety wychodzą z domów, zrzucają gorsety, obcinają włosy, zaczynają pracować... Po kilku latach fala zmian dochodzi również na prowincję. Na spokojną, do bólu tradycyjną, patriarchalną ziemię śląską. I oczywiście zaczynają się problemy.
Fryzury w ogniu krytyki
Na pierwszy ogień krytyki idą nowe, modne fryzury. Już pod koniec czerwca 1925 roku pojawia się w „Echu” pierwsza, na razie jeszcze delikatna wzmianka na ten temat: „Do Wodzisławia zawitały Bubiköpfe, które idą z modą”. Ale już w następnym numerze ustami niejakiego „Kawalera” czasopismo z wdziękiem słonia instruuje obywateli co myśleć o nowej modzie: „Do wiadomości Bubikopfom.
Dlaczego w Wodzisławiu noszą niektóre kobiety zamężne – Bubikopfe?
Bo w drogerjach brakło podobno masci na w... Mężom tychże radzimy zwrócić się do Redakcji Echo Odry, gdzie mamy spory zapas. – Wstyd kiedy już kobiety i panny wstydzą się zwyczaju długich włosów po swych matkach i przeto baczność kawalerzy przed żeniaczką z Bubikopfem, oraz i wy, żonaci, bądźcie panami swych żon.”
W 1921 roku słynna duńska aktorka Asta Nielsen na potrzeby filmu o Hamlecie, w którym grała główną rolę, ścięła włosy na pazia. Wkrótce jej odważna fryzura została podchwycona przez inne kobiety, zachwycone, że w nowych, dynamicznych czasach nie muszą tracić godzin na czesanie, układanie i spinanie loków. Nieszczęsny „bubikopf” to właśnie jedna z wariacji na temat fryzury Asty: krótkie, przylegające ściśle do głowy włosy z nieodzowną grzywką. Prosta i sympatyczna fryzura, która ekspresowo podbiła serca zapracowanych niewiast. Ale że „Echu..” kojarzą się z inwazją wszy... „Ojciec św. bezwzględnie potępia bezwstyd ostatnich mód” – krzyczy kolejny tytuł. Na próżno! Zdjęcia z drugiej połowy lat dwudziestych pokazują coraz więcej Wodzisławianek w bubikopfach. Mężowie nie mieli tu nic do gadania!
Moralność nauczycielek pod lupą
Nasze pisemko śledzi pilnie również moralność miejscowych kobiet. Pod obstrzałem są zwłaszcza nauczycielki, wiadomo, to w ich rękach znajduje się wychowanie kolejnego pokolenia. Muszą więc świecić bezwzględnym przykładem, a jeśli nie... „Echo” natychmiast interweniuje jak sumienny policmajster: „Nie wierzyłoby się, gdyby się nie widziało. Oto katol. szkoła pol. ma dosyć nauczycieli i nauczycielek, lecz w katolickie święto nie mają (...) czasu. W święto Bożego Ciała i niedzielę (...) widzieliśmy podczas procesji, w której brały udział wszystkie warstwy społeczeństwa, jak urzędnicy państwowi i komunalni, kupcy, rzemieślnicy, rolnicy, robotnicy i głodni bezrobotni, – jak nauczycielstwo stało sobie w kącie i przypatrywało jak w... (swoją drogą wzruszające są te wykropkowywane wyrazy) na nowe wrota, procesji. Szemrania było dosyć, bo w każdej miejscowości na Śląsku widzieć można, jak nauczyciele idą ze swoją klasą z dziećmi do kościoła, tylko Wodzisław ma stanowić wyjątek. Do tego pewna p. nauczycielka nawet nie uklękła przed Przenajświętszym...”. A na następnej stronie bliźniaczy artykuł: „Uroczystość Bożego Ciała wypadła tego roku wspaniale, orszak procesyjny był bardzo długi (...) lecz nauczycieli kompletny brak. W uroczystości brało udział Koło śpiew. >Wiosna< pod dyr. p. Skupienia – ale bez nauczycieli i pań nauczycielek.”
Przeprosicie, to wrócimy
Jak się wkrótce okazało, sprawa nieobecności i braku zaangażowania nauczycielek podczas Bożego Ciała miała swoje drugie dno, które ujawniają w długim liście do redakcji oburzeni czytelnicy – członkowie wspomnianego Koła Śpiewaczego „Wiosna”: otóż jeden ze śpiewaków – pan Prokop obraził potężnie nauczycielki. Jak? Tak, jak to tylko w małym miasteczku możliwe: „...pewnego razu (...) pan Prokop odczytywał spis członków (chóru „Wiosna” – K.K.). Dla skrócenia sobie pracy słusznie tytułował obecnych łącznie słowem: Panowie, względnie Panie. (...) Otóż więc tutaj tkwi ta straszno po prostu obraza, jakiej dopuścił się względem pań nauczycielek p. Prokop, bo zamiast pojedynczo powiedzieć pani X, pani X i jeszcze 50 razy pani X, to powiedział tylko raz panie X., X., X. i t. d.
Wobec tej strasznej wprost obrazy zażądał w obronie pań nauczycielek p. Gątarski, jako kierownik szkoły w tym wypadku, następującej satysfakcji: Pan Prokop ma każdą z pań nauczycielek (pojedynczo) przeprosić. O ile to nastąpi (…) panie nauczycielki oświadczają gotowość wstąpienia do towarzystwa na powrót.
Pan Prokop atoli nie rozumiał żartów i dotychczas nie przeprosił nikogo, nie poczuwając się do żadnej winy.” W ten prosty sposób Koło Śpiewacze „Wiosna” zawaliło świąteczny program. Urażone belferki nie przyłączyły swoich głosów do ogólnego wesołego chóru.
Odpowiadając na listy
A swoją drogą, skoro tak niewiele trzeba, by ktoś poczuł się obrażony, to odpowiedzi „Echa” na listy do redakcji (bo oczywiście istniała i takowa rubryka, rzecz charakterystyczna, same listy czytelników nie były drukowane) stanowią prawdziwe wielopiętrowe faux – pas i wydaje się wprost niemożliwe, że po kilku numerach takich haseł ktoś jeszcze chciał tam cokolwiek pisywać! Zresztą zobaczmy kilka przykładów:
„Panu Mądremu: Jesteś pan trochę przepracowany, na razie daj pan temu spokój, gdyż palnąłbyś głupstwo, a szkoda cię.
P.W. w W.: Jestem zdrów, patrz się wyleczyć.”
„Panu anonimiście: Korespondencja w koszu. Prawda potrzebuje odwagi.”
„Pan D. w Wodzisławiu: Nie wtrącaj się Pan, boś jeszcze za młody, a ułożenie czegoś potrzebuje więcej zdolności. List powędrował do kosza.”
I tak to tygodnik uczył kultury i dobrych obyczajów mieszkańców Wodzisławia... Było, minęło?
Kinga Kłosińska