Recepta na długowieczność? Pomału chodzić, na zakrętach zwalniać
Leon Warzecha obchodzi setne urodziny.
RADLIN Żołnierz armii Andersa, ceniony w regionie blacharz i dekarz. Leon Warzecha z Radlina obchodzi w tym roku setne urodziny.
W domu było ich dziewięcioro rodzeństwa. Pan Leon urodził się jako najmłodszy – w kwietniu 1913 r. W 1938 roku poślubia Zofię. Cieszą się dwójką synów. W 1943 r. przymusowo zostaje wcielony do Wehrmachtu, wysłany do Niemiec. Z Bordeaux we Francji ucieka do armii amerykańskiej i zostaje wysłany do Włoch. Do końca wojny służy w armii Andersa we Włoszech.
Kto to lekarz?
Do ojczystego Radlina wraca w 1947 r. Trudno mu znaleźć pracę, bo żołnierza armii Andersa nikt nie chce. Wreszcie, dzięki pomocy znajomego znajduje zatrudnienie w brygadzie budowlanej na Kopalni „Marcel”. Ale tam zarobki kiepskie. Pan Leon postanowił więc otworzyć warsztat blacharsko–dekarski, z którego zresztą słynął już przed wojną. Uprawiał też pole, hodował krowy, kozy, barany, nutrie i aż do późnej starości – kury.
Pan Leon nigdy nie chodził do lekarza. Kartę pacjenta w przychodni założono mu dopiero przed dwoma laty. Przeziębienie zwyczajowo leczył herbatą z czosnkiem i własnoręcznie zbieranymi ziołami, na których zna się doskonale. – Dawniej tu w okolicy pełno było borówek, owoców bzu, rósł dziurawiec. W ogrodzie uprawialiśmy koperek, szałwie, rumianek – wspomina stulatek.
Ale i jego zmogła choroba. Mając 98 lat zachorował na zapalenie płuc. – Trzeba było zaaplikować antybiotyk i po pierwszej tabletce poczuł się tak źle, że posłaliśmy po księdza – wspomina syn Ignacy. – Organizm szokowo zareagował na antybiotyk, bo nigdy wcześniej go nie poznał. Na szczęście przyszła poprawa i tata wyzdrowiał.
Papierosy do osiemdziesiątki
Oprócz zdrowej żywności lubił też…papierosy. Zaczął palić w wieku 25 lat, a skończył mając około 80. Jeśli chodzi o trunki, to lubi od czasu do czasu napić się piwa i wódki. – Jo pioł i piwo, i gorzołka całe życi. I pija dali – uśmiecha się jubilat. – Ale zawsze z umiarem – dodaje.
– Pamiętam uroczystości urodzinowe – wspomina 74–letni syn pana Leona – Ignacy. – Tata zawsze „szczuł” do wznoszenia toastów. Ale sam wypił 3–4 kieliszki i koniec. Dewizą życiową taty są słowa: „pija czysto i godom prowda”.
Chrupiąca bułeczka – tak, wędzonka – nie
Dziś pan Leon mieszka z drugim synem – Krystianem, wnuczką Małgorzatą i jej rodziną. Codziennie w tygodniu odwiedza go też opiekunka, która przygotowuje dla niego śniadania i obiady.
Pan Leon wstaje przed godz. 9.00. Śniadanie – dobrze wypieczona bułka z wędliną i mała, sypana kawa. Potem lubi porozmawiać o tym, co w regionie, co na świecie. Czasem ogląda programy sportowe i przyrodnicze, interesują go też programy publicystyczne. Punkt 12.00 – zasiada do obiadu. Najczęściej jest to jednodaniowa zupa krem, ziemniaki okraszone sosem z mięsem. Lubi zupy gotowane na cielęcinie, na drobiu, grysik na mleku i jajecznicę z pomidorami. Nie pogardzi twarożkami, śledziami w śmietanie. Nie je za to chleba i niczego co pachnie wędzonką.
Po obiedzie drzemka. A potem lektura lokalnych gazet i wspólny wieczór z rodziną. Jubilat doczekał się bowiem 12 wnuków i 21 prawnuków.
Jak mówią jego bliscy zawsze był pogodny i lubił żartować. I dziś poczucie humoru go nie opuszcza. Pan Leon zapytany o przepis na długowieczność mówi: „pomału chodzić, a na zakrętach zwalniać”.
(abs)