Mieszkańcy oporni wobec kanalizacji
Jeśli nie będzie stu procent podłączeń trzeba będzie oddać pieniądze unijne na budowę kanalizacji w czterech gminach
POWIAT Są problemy z przyłączaniem się mieszkańców do nowej sieci kanalizacyjnej w Gorzycach, Marklowicach, Radlinie i Wodzisławiu. Jeśli gminy i Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Wodzisławiu nie wykażą tzw. efektu ekologicznego, będzie im groził zwrot części unijnej dotacji na budowę sieci. Najlepiej pod względem przyłączania się prezentuje się zachodnia część Marklowic. Tam do sieci włączyło się 91 procent posesji objętych nową siecią. Najsłabiej wypada Wodzisław. Dla przykładu w dzielnicach Nowe i Stare Miasto, mimo wysłania pierwszych powiadomień o możliwości włączania się jeszcze w sierpniu 2012 roku, do sieci przyłączyło się nieco ponad 30 procent osób. W rozkopanej dzielnicy Radlin II pierwsze posesje zyskały możliwość włączenia się w listopadzie 2012 roku. Z pierwszego kontraktu obejmującego 220 budynków do teraz do sieci włączyły się tylko dwa, co stanowi ledwie jeden procent. Średnia przyłączeń z wszystkich kontraktów, według stanu na 10 października, wynosi 43 procent.
Ludziom się nie opłaca
Wiesław Blutko, prezes PWiK uważa, że powodem zniechęcającym mieszkańców do podpinania się do kanalizacji nie jest sam wydatek na przyłącze, ale późniejsze koszty. Samo przyłącze kosztuje średnio 2,5 tys. zł, to cena 25-metrowego wykopu i położenia rury. Natomiast jeśli weźmie się pod uwagę, że człowiek zużywa średnio 3 metry sześcienne wody miesięcznie i produkuje tyle samo ścieków, to w przypadku czteroosobowej rodziny różnica na rachunku sięga około 70 - 80 zł. Sama woda kosztowałaby tę rodzinę miesięcznie około 66 zł, a ścieki właśnie 70 - 80 zł. Rocznie daje to różnicę rzędu blisko 1000 zł. - Są osoby, które rozumieją potrzebę, nie chcą mieć rozjeżdżanego podwórka przez szambiarkę, ale są też tacy, którzy kalkulują - mówi prezes.
Promocje, zachęty
Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Wodzisławiu stara się zachęcać odbiorców promocjami. Osoby, które zostały powiadomione o możliwości przyłączenia się mają na to rok. Mogą dostać projekt za złotówkę. Za połowę ceny mogą mieć przeprowadzoną inwentaryzację powykonawczą. Właściciele posesji mogą też skorzystać z rekomendowanych wykonawców oraz zaopatrzyć się w rury w konkurencyjnych cenach. Każdy właściciel posesji dostaje imienne powiadomienie z ankietą. - Pytamy w niej m.in, kiedy osoba chce się podłączyć, czy zamierza kupić rury, itd. Chcemy mieć przegląd sytuacji. Te warunki nie wszystkim odpowiadają - mówi Wiesław Blutko. PWiK sam nie ma narzędzi przymusu do przyłączenia się. To rola gmin. Gmina na drodze administracyjnej ma taką możliwość. - Dużo zależy jednak od szefów miast i gmin. Jedni są bardziej stanowczy, inni nie chcą mieć wrogów wśród ludzi i są bardziej spolegliwi - mówi prezes. Póki co dało się słyszeć apel prezydenta Wodzisławia do radnych o pomoc w nakłanianiu ludzi do przyłączania się. - Wykonajmy tę pracę. Przejdźmy się po mieszkańcach, porozmawiajmy - mówi prezydent Mieczysław Kieca. Kolejnym krokiem będą nakazy przyłączania się wydane w drodze decyzji administracyjnej i ich egzekucja. Tylko, czy te decyzje będą wydawane w roku wyborczym?
Tymczasem zegar tyka
Inwestycja warta 200 mln zł musi być zakończona i rozliczona do połowy 2015 roku. Aby projekt można było rozliczyć z Unią Europejską bez oddawania pieniędzy, konieczne jest przyłączenie się 100 procent mieszkańców. Nie ma żadnych widełek tolerancji. Za każdy jeden budynek bez przyłącza Unia Europejska naliczy około 22 tys. zł kary.
- Przyjmuje się, że około 50 procent osób przyłącza się z własnej woli. Kolejne 25 procent robi to po wezwaniu w kolejnym roku. Następne 15 procent decyduje się po mandatach straży miejskiej, ale ostatnie 10 procent nie daje się nakłonić w żaden sposób. Gdyby założyć, że pozostanie 10 procent opornych osób, to w skali całego projektu, gdzie przewidziane jest włączenie 3500 domów, trzeba byłoby oddać około 7 mln zł - mówi Wiesław Blutko, prezes PWiK Wodzisław. Siedem milionów to roczny budżet wodociągów na remonty, modernizacje. - Skąd wziąć te pieniądze, skoro zostały już wydane na budowę? Ja ich nie mam, więc pozostaje kolejny kredyt. Jego spłata musiałaby zostać wliczona w cenę ścieków. Zatem za niepodłączonych musieliby zapłacić pozostali klienci PWiK - zapowiada prezes. Pozostaje jeszcze wariant drugi - zapłata przez gminy. To gminy poręczyły kredyt na wkład własny PWiK. Gdyby więc się okazało, że bank odmówi wodociągom kolejnego kredytu, pieniądze musiałby wyłożyć poręczyciel.
Tomasz Raudner