(nie) REKLAMUJĘ SIĘ
„Nie będę się już reklamował, to nie działa” – usłyszałam od pewnego właściciela lokalnego sklepu z akcesoriami dla dzieci i niemowląt, który zarzekał się, że wypróbował wszystkie możliwe sposoby na reklamę.
Wspomniany przedsiębiorca nieraz przy podpisywaniu umowy słyszał: wszyscy nas czytają, wszyscy nas słuchają, wszyscy zobaczą Pana reklamę. Liczył więc w myślach zyski i tych „wszystkich”, którzy przekroczą próg jego firmy. Niestety sprzedaż ani drgnęła. Dlaczego? Bo w tym wypadku sprawdziła się zasada stara jak świat. Jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Poprosiłam więc, żeby zadał sobie pytania: kim dokładnie jest jego klient, gdzie mieszka, ile ma lat, jest mężczyzną czy kobietą, czym się interesuje, ile zarabia. Po dłuższej rozmowie okazało się że początkowi „WSZYSCY” to głównie świadomi rodzice i babcie dzieci do 2 roku życia, mieszkający w jego mieście, raczej dobrze sytuowani, którzy skupieni są aktualnie na swoich pociechach. Ponieważ asortyment sklepu był ogromny poprosiłam, żeby skupił się na jednym produkcie i wymienił jego cechy. Nie sprzedamy przecież „WSZYSTKIEGO WSZYSTKIM”. Stwierdził, że najbardziej zależy mu na sprzedaży wózków 3w1, o szerokiej palecie modnych kolorów i niestety wysokiej cenie.
Trzeba był jeszcze odpowiedzieć na jedno pytanie: „Dlaczego mają przyjść do Pana sklepu, nawet jeśli tu zapłacą więcej?” Odpowiedział, że przy zakupach do każdych 100 zł dodawał bon na 25 zł na kolejne zakupy. Rodzice wydający 2000 zł dostawali więc 500 zł, co stanowiło nie lada gratkę.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym poprosiłam go, by ten jeden raz odłożył na półkę sceptycyzm i ostatni raz zareklamował się „z głową”. Tym razem w lokalnym tygodniku, na stronach ze zdjęciami noworodków. Dlaczego? Bo to idealne miejsce dla niego, miejsce gdzie zaglądają jego klienci. Lokalna gazeta ma precyzyjny zasięg, kupują ją osoby powyżej 35 roku życia, jednak jeden egzemplarz czytają co najmniej 3 osoby. Strony „noworodkowe” zagwarantują, że zdjęcie malucha będą chcieli zobaczyć bliscy, kupią gazetę i zobaczą też naszą reklamę. Skoro kogoś stać na luksus płatnej gazety, stać go też na wózek za 2000 zł. Tatusiom powiemy o wielofunkcyjności, mamusiom o różnych wzorach i kolorach, a wszystkim o 500 zł, które chcemy im dać.
Myślicie, że nasz sceptyczny przedsiębiorca zaryzykował i zareklamował się? Oczywiście. I od tego momentu zyski liczy w rzeczywistości, a nie tylko w myślach.
(kch)
SOS DLA FIRM. MASZ PROBLEM Z PROMOCJĄ FIRMY?
ZADZWOŃ:
• Lucyna Tomaszewska 606 698 903
• Wojciech Ostojski 600 081 664