Czy oświata zahamuje rozwój miasta do 2020 roku?
List do redakcji
Wodzisław Śląski to jedno z niewielu miast w regionie, które nie dokonało znaczącej reformy w oświacie w chwili tworzenia gimnazjów. Konsekwencje tego miasto ponosi po dziś dzień.
Kogo winić?
Najprościej rzecz jasna Prezydenta. Niestety rzeczywistość jest zupełnie inna. Osobami decyzyjnymi są radni miejscy. To na nich spoczywa obowiązek przegłosowania uchwały. Radni pracują w małych grupach roboczych zwanych komisjami. W przypadku oświaty mówimy o komisji oświaty, w składzie: Teresa Rybka, Czesław Rychlik, Roman Szamatowicz, Jan Zemło, Izabela Kalinowska i to ona ma największy wpływ na dokonanie zmian w oświacie. Z całej wymienionej piątki trzech radnych zasiada kolejną kadencję. Trudno zatem będzie im stwierdzić, że nie ma problemu bądź go nie znają. Nazywając rzecz po imieniu – problem od lat zamiatany jest pod dywan. Pozostaje już tylko zapytać starych wyjadaczy dlaczego reforma oświaty idzie jak po grudzie, w ślimaczym bądź żółwim tempie?
Cud nad Leśnicą
Musimy sobie zdać sprawę, że im dłużej odwleka się sprawę reformy tym gorzej dla miasta. Łatwo to udowodnić, wystarczy zestawić kilka liczb i wyciągnąć proste wnioski, które dla środowiska nauczycielskiego wygodne nie są i nie będą. Każdy zainteresowany nauczyciel wie, że istnieje ryzyko utraty pracy w jego zawodzie. Śmiało możemy zadać pytanie: Czy w ostatnich 4-6 latach przeprowadzono ankietę, z której wynika jaki procent nauczycieli obawia się utraty pracy? Większość po prostu czeka w milczeniu by przetrwać kolejny rok, wierząc w „cud nad Leśnicą” w postaci baby boomu, w którym to liczba narodzin dzieci wzrośnie znacząco? Pech polega na tym, że prędko to nie nastąpi (patrz tabela).
Przekłamanie danych
Czy Wodzisław Śląski potrzebuje zmiany w oświacie? Niestety jest to pytanie, które trzeba zadać pomimo potencjalnych masowych protestów nauczycieli, rodziców i ogólne być może kolejnego referendum. W ubiegłym roku, kiedy to likwidowano SP28 można było usłyszeć wiele argumentów przemawiających „za likwidacją”. Fakt jest taki, że odstrzelono pierwszą lepszą szkołę, którą udało się odstrzelić. Na pewno nie było to racjonalne działanie. Dlaczego? Otóż radni miejscy otrzymują przekłamane informacje o wodzisławskiej oświacie.
Wnikając dogłębnie w temat okazuje się, że w mieście mogłoby funkcjonować raptem 6 podstawówek aby pokryć prawie całe miasto swoim zasięgiem przewidzianym w ustawie. Zasięg ten wynosi 3km. Dziś funkcjonuje w mieście aż 13 podstawówek. To czysta tragedia - ponad dwa razy tyle wynikałoby z parametru „kilometrów”. Aby jednak nie straszyć nadmiernie oraz nie dobijać nikogo - sięgnijmy po dramat – 8 podstawówek w mieście to wystarczająca liczba szkół na całe miasto, to wciąż o 5 za dużo wobec stanu „na dziś”.
Komedią są słynne raporty oświatowe, w których to na próżno szukać takich danych jak ogólna liczba uczniów w kolejnych latach. Wniosek nasuwa się sam. To co jest istotą problemu jest po prostu pomijane. Dlaczego radni udają, że tego nie widzą? Tabela obok prezentuje liczbę uczniów w latach 2012-2020 oraz liczbę narodzin w ostatnich 6 latach.
Koszty oświatowe
Koszty najlepiej rozpatrzyć w cyklu jednej kadencji Prezydenta. Ile można w niej zaoszczędzić? Spójrzmy na liczby. Obecna liczba uczniów w podstawówkach to 2554. Subwencja oświatowa z ministerstwa szacowana jest na 24 do 26 uczniów. Zakładając, że korzystamy z maksymalnego progu i tworzymy klasy 26 osobowe, dzieląc 2554 przez 26 wychodzi nam 99 oddziałów (klas) w podstawówkach. Obecnie mamy ich aż 112. Różnica? 13 oddziałów. To pierwsza liczba potencjalnych oszczędności.
Druga to gimnazja, których po prostu jest za dużo. Liczba gimnazjalistów to 1288 uczniów. Tutaj jednak zakładamy klasy 30-osobowe z tej racji, że w dwóch największych gimnazjach często i gęsto mamy właśnie tak liczne klasy. Efekt? Potrzebujemy 43 oddziałów (klas). Dziś jest ich aż 49. To daje oszczędność kolejnych 6 klas. Łącznie z podstawówkami możemy zatem mówić o oszczędności 19 oddziałów (klas).
Sięgnijmy teraz w wielkim uproszczeniu w koszty związane z utrzymaniem placówki o podobnej liczbie oddziałów. W raporcie oświatowym z ubiegłego roku najbliżej jest SP nr 5 z 17 oddziałami. To prawie 35 etatów nauczycieli. Daje nam to średnio 2 nauczycieli na klasę. Przy 19 oddziałach, o których była mowa wcześniej mówimy zatem o 38 etatach. Budżet tej szkoły w 2011 roku to ok. 4,2 mln zł. W tym pensje, nie tylko nauczycieli, to 3,5 mln.
Zestawiając te liczby w skali kadencji mówimy o kwocie 14 mln złotych (3,5 mln * 4 lata) na same pensje. Przyjmując, że bazą w postaci wkładu własnego jest wspomniane 14 mln i wysokość dofinansowania sięgnie przedziału od 50% do 85% możemy łatwo wyliczyć, że miasto może pozyskać od 28 mln do 93 mln w skali jednej kadencji. To pieniądze, które można wykorzystać na rozwój miasta czy też dofinansowanie, wyremontowanie szkół w zamian za likwidację. Z pewnością każdy mieszkaniec znajdzie coś w swojej dzielnicy co mu się nie podoba, co woła o przysłowiową pomstę do nieba, a przyczyna leży lenistwie i braku dociekliwości radnych z komisji oświaty.
Kończyć z farsą
Niestety czwórka radnych Teresa Rybka, Czesław Rychlik, Roman Szamatowicz, Jan Zemło skutecznie póki co wstrzymują rozwój miasta, a radna Kalinowska niczym Don Kichot walczy z czterema wiatrakami a zarazem starymi wyjadaczami bez większych rezultatów.
Trzeba zacząć rozliczać radnych, którzy to powinni odpowiadać za rozwój miasta. Nie może być tak, że radni patrzą tylko przez pryzmat jednej kadencji. Co w praktyce przekłada się na niepopularne decyzje w pierwszych dwóch latach kadencji, a w kolejnych dwóch nie podejmuje się żadnych decyzji aby nie podpaść wyborcom. Każdy mieszkaniec miasta, któremu zależy na jego rozwoju powinien odpowiedzieć sobie na pytanie co jest ważniejsze. Dalsze tolerowanie nadmiaru szkół i etatów nauczycieli czy rozwój miasta, w którym przyjdzie żyć ich dzieciom i to zdecydowanie dłużej niż kilka lat w podstawówce czy gimnazjum.
Chirurgiczna operacja Aby posprzątać cały ten „bajzel oświatowy” na dziś radni miejscy powinni dokonać następujących zmian:
Likwidacja Gimnazjum nr 4 oraz ZSP 5 (Wilchwy)
Mamy sztucznie utrzymywane gimnazjum przy jednoczesnym braku uczniów w pozostałych gimnazjach. To czysty absurd! Lukę po gimnazjalistach uzupełnią uczniowie z ZSP5. Nie ma się czego obawiać gdyż w podstawówce na Wilchwach będzie zapas dla kolejnych uczniów np. z Mszany, którzy mają bliżej do tej placówki niż właściwej dla swojej gminy.
Likwidacja SP 2 (Jedłownik-wieś) oraz SP 3 (26 Marca – przy WCK) oraz utworzenie dużej podstawówki na Wałowej.
Jak się okazuje szkoła Prezydenta Ogrodnika jest bardzo pojemną szkołą, która bez problemu wchłonie wymienione powyżej szkoły. Mamy tam 31 sal lekcyjnych. Nie przekona mnie argument odległości. Proszę sobie sprawdzić zasięg tej szkoły w promieniu 3 km. Podstawówka w tym miejscu zapewnia lepsze pokrycie miasta w obwodach szkolnych, do których miasto nie będzie dopłacać za dojazd do szkól. Większość dzieci i tak rodzice dowożą/odprowadzają do szkół co za tym idzie bezpieczeństwo jest zachowane. Jeśli ktoś twierdzi inaczej niech przejdzie się pod szkoły i sprawdzi. Duża podstawówka korzystnie wpłynie na przejściu uczniów do gimnazjów, ponieważ większość będzie się już znała z podstawówki. Podobnie powinni zacząć myśleć rodzice w SP28, bo „trzymając” dzieciaki w podstawówce, utrudnią im życie w gimnazjum.
Likwidacja Gimnazjum nr 1 (ul. Wałowa)
Wszystkim oponentom tego pomysłu powiem krótko, pozostałe 2 gimnazja, które pozostaną bez problemu „wchłoną” uczniów z likwidowanej placówki. Dzieciaków nauczymy przy okazji pewnej samodzielności. Dopasowanie rozkładów jazdy autobusów nie powinno tutaj stanowić żadnego problemu dla miasta, które ma własną komunikację miejską. Na pocieszenie dodam, że w miejscu likwidowanej SP3 utworzyć należy trzecie gimnazjum w mieście – dla wielu pewnie to ruch niedorzeczny, ale gimnazjum to będzie z jednej strony buforem dla centrum miasta oraz zapleczem w dalszej edukacji na uczniów z Wilchw. Inaczej się nie da, bo przekroczymy próg 4 km dla gimnazjów, a to zwiększa koszty co ma dziś miejsce dla uczniów z Kokoszyc i Zawady, których obwody są przypisane do gimnazjum na Wałowej. Koszt dojazdów to ok. 720 tysięcy w trakcie jednej kadencji czyli jakieś 180 tys rocznie. Nie rozumiem tego posunięcia władz gdyż naturalnym gimnazjum powinno być to na os. Piastów jako najbliższe, do którego może młodzież uczęszczać. Jest to doskonały przykład jak miasto marnotrawi pieniądze. Sztucznie pompuje się „jedynkę” by wykazać jak to ona jest prężna.
Likwidacja SP28 (os. Piastów) i SP4 (Jedłownik-osiedle)
Zarówno SP10 (os.XXX-lecia) oraz ZSP6 (Kokoszyce) są w stanie wchłonąć te podstawówki bez większego problemu.
Dokonanie takich cięć w oświacie ma swoje przyczyny. Wszak reforma i oszczędności biorą się z zmniejszenia liczby oddziałów. Najłatwiej jest tego dokonać na likwidacji największych placówek. Nauczycieli praktycznie zwolnić nie można, bo chroni ich Karta Nauczyciela - relikt z przeszłości z przywilejami. Uczniowie nie odczują większej różnicy. Istotne jest zwiększenie liczby uczniów w klasach (do 26 w podstawówkach i 30 w gimnazjach).
Z pewnością pojawi się argument przenoszenia całych klas. Jest to nieprawda! Nie ma takiej konieczności. Klasy można podzielić, dzieciaki przecież trzymają się w mniejszych bądź większych grupach i spokojnie można dzięki temu zwiększyć liczbę uczniów w klasach bez szkody dla reszty. W bajki o stresie trudno uwierzyć gdyż dzieci bardzo szybko na ogół akceptują nowe środowisko. W towarzystwie kolegów będzie im jeszcze łatwiej. Poza tym rolą nauczycieli oraz pedagogów szkolnych jest przeprowadzić ten proces bezboleśnie. Możemy podać przykłady z innych miast w Polsce, w których zlikwidowano klasy a uczniów przerzucono do pozostałych klas i jakoś nikt nie protestował i o nic nikogo nie pytał. Najbliższe takie miasto? Rybnik, dosłownie „za miedzą”. Dokonano tam zabiegu, ze względu na finanse. Rodzice zrozumieli konieczność takiego posunięcia. Czy takie zrozumienie nastąpi w Wodzisławiu jeśli spojrzymy na potencjalne 93 mln zł na rozwój miasta i tego jak można zagospodarować te pieniądze? To pytanie kierujemy do rodziców.
Rzucone rękawice
Powyższy artykuł ma na celu wywołanie dyskusji w sprawie koniecznej reformy w wodzisławskiej oświacie. Wiele w nim można poprawić i bardziej dokładnie zestawić liczby. Nie zrobiłem tego celowo, z racji tego, że bezwzględne liczby bardziej „biją” i przemawiają do ludzi pokazując jak to jest naprawdę.
Radni skutecznie starają się mnie póki co ignorować, ale dzięki uprzejmości redakcji Nowin Wodzisławkich wkraczam na szersze pole, tak by możliwie każdy mieszkaniec miasta mógł zobaczyć ile miasto traci w zaciekłej obronie 25-40 etatów nauczycieli. Ciekawostką niech będzie fakt, że 15 nauczycieli posiada prawa emerytalne. Dopiero w 2020 roku wzrośnie realnie liczba uczniów, która mogłaby spowodować zwiększenie zatrudnienia w szkołach. Do tego czasu w szkołach będzie zapas klas by wchłonąć większą liczbę uczniów, być może też wspomniana Karta Nauczyciela nie będzie już tak bardzo chroniła nauczycieli tak jak to jest obecnie. To ostatni gwizdek na reformę w oświacie, pozyskanie wkładu własnego jest bardzo istotne, w perspektywie środków unijnych na lata 2014 – 2020.
Pora się obudzić!
Czy radni miejscy - Teresa Rybka, Czesław Rychlik, Roman Szamatowicz, Jan Zemło - podejmą rękawicę czy wciąż będą rżnąć głupa udając, że jest dobrze, a miasto straci 93 mln? Ile już straciło? Lepiej nie pytajmy, uznajmy, że to było i minęło ale oczekujmy reform nim miasto całkiem podupadnie i będzie miastem wymarłym.
Zapraszamy do dyskusji na portalu nowiny.pl
(mhl999)